- Autor: Sekuła Helena
- Tytuł: Demon z bagiennego boru
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: z Jamnikiem
- Rok wydania: 1981
- Recenzent: Iza Desperak
LINK Recenzja Anny Niklewskiej
Kto zabił Stelmaszczyka?
Jest to prawdopodobnie ostatnia książka Sekuły, którą zaliczyć można do powieści milicyjnych. Zawdzięczamy to dzielnemu podporucznikowi Oskierce, ksywka Bej, i jego współpracownikowi, porucznikowi Załęskiemu. Rozwiązują oni sprawę zabójstwa niejakiego Stelmaszczyka, formalnie szefa firmy posadzkarskiej, a w rzeczywistości robiącego w fałszowaniu i kradzieżach dzieł sztuki.
Milicjanci spotykają w śledztwie galerię malowniczych postaci. Jest wśród nich Adam Zapała, plastyk, który doniósł o znalezieniu zwłok. Jest też oszust, podający się za Gerarda de Villefort, francuskiego przedstawiciela firmy Berliet, a kiedy indziej za ostatniego potomka rodu Zamoyskich, w rzeczywistości rodowity warszawiak posługujący się pseudonimem Messer, któremu pomaga osoba o dźwięcznym przezwisku Barrakuda, tytułowa bohaterka następnej książki Sekuły. Para oszustów pozuje nieco na Mistrza i Małgorzatę, choć ona ma na imię bardziej prozaicznie – Fela, i jest zawodową narzeczoną, oskubującą potencjalnych małżonków do żywego mięsa – jak to barrakuda. Oprócz bardziej materialnych, choć trudno uchwytnych, zwłaszcza dla ludowej milicji postaci, jest też bohater niematerialny: tytułowy demon. Pojawia się on– jak to demon – w różnych miejscach, od warszawskiego mieszkania denata do chaty ukrytej na bagnach. Zjawia się w nocy, świeci trupią czaszką, szczerząc zęby w strasznym uśmiechu. Znika, jak to mają w zwyczaju zjawy, bez śladu. Legenda, powtarzana przez mieszkańców Bagiennego Boru, mówi, że to duch zamordowanego męża rzuconego w topiel bez chrześcijańskiego pochówku przez małżonkę, która wolała parobczaka.
Liczni bohaterowie spotykają się w różnych miejscach i z różnych okazji – od Paryża przez Warszawę do Bagiennego Boru. Zahaczają też o Brożany, małą miejscowość, której jedyną ozdobą jest muzeum i jego duma: srebra podkanclerskie. Jak się później okaże, jedynie kopie sreber. Oryginały opuściły muzeum przy pomocy wyspecjalizowanej szajki. Zanim prawda wyjdzie na jaw, wszyscy podejrzewają wszystkich, a oprócz dzielnej milicji śledztwo prowadzi też Adam Zapała. Nie bez powodu: po pierwsze, ze znalezieniem zwłok było trochę inaczej, niż opowiedział milicji, po drugie, podejrzewa swoją dziewczynę, po trzecie, podczas pobytu w Paryżu natknął się na szajkę i nawet – z czego zdaje sobie sprawę nieco później – proponowano mu współpracę. Zanim Zapała oczyści siebie i dziewczynę z podejrzeń, uda się na wycieczkę, kajakiem, dostanie w głowę i dozna amnezji.
Wspólnymi siłami Zapała i milicjanci odkrywają prawdę o kradzieży sreber, zamordowaniu Stelmaszczyka i demonie, nazywany, czasem pieszczotliwie strzygoniem. Okazuje się on rodzonym bratem Messera, Andrzejem, członkiem szajki, zamieszanym w kradzież sreber. Kradzież wymagała pożaru, który Andrzej miał zorganizować. Kiedy ogień wymknął się spod kontroli, Andrzej rzucił się ratować zagrożone zwierzęta gospodarskie, ale sam doznał poważnych poparzeń. Przeszedł wiele operacji rekonstrukcyjnych, niemożliwe było jednak przywrócenie normalnego, „ludzkiego” wyglądu. Otrzymał więc protezę twarzy. Widziany w nocy, bez protezy, przypominał bardziej demona niż człowieka. Rola demona stała się rodzajem pokuty.
Stelmaszczyka zabił właśnie on, by bronić brata przed szajką, przed podobnym mu losem. Ucieczki przed wyrzutami sumienia nie znalazł ani na bagnach, ani w samobójczej próbie. Ale Messer zniknął jak widmo. Zniknęły też podkanclerskie srebra. Zatopione w bagnie, doczekają może własnej krwawej legendy. A kiedy milicjanci otrzymają pozdrowienia z wiedeńskiego Prateru podpisane przez Gerarda de Villeforta, będą już wiedzieli, że jest to fikcyjne nazwisko literackiej postaci stworzonej przez Aleksandra Dumasa.