Sekuła Helena – Demon z bagiennego boru, Barakuda – Druga seta 79

  • Autor: Sekuła Helena
  • Tytuł: Demon z bagiennego boru, Barakuda
  • Wydawnictwo: Czytelnik
  • Seria: z Jamnikiem
  • Rok wydania: 1981
  • Nakład:
  • Recenzent: Anna Niklewska
  • Broń tej serii: Druga seta

LINK Recenzja Izy Desperak
LINK Recenzja Waldemara Szatanka

Laubzegą go, laubzegą

„Demona z bagiennego dworu” (rok wydania 1981 oraz Barrakudę (rok wydania 1984) łączą w osoby w niej występujące o czym będzie później.

Zacznijmy od „Demona”, który jest jakby 1-szą częścią tego dwutomowego cyklu ( a może to nie jest efekt zamierzony). Czytałam tę książkę chyba 100 razy zanim zrozumiałam, w czym rzecz. Na pozór jest to sprawa jasna i nieskomplikowana, ale jak to jest w zwyczaju w książkach Sekuły występuje tam zagęszczenie postaci, z których kilka z nich przedstawia swój punkt widzenia. Mamy, więc parę braci Andrzeja i Witka wplątanych przez niejakiego Stelmaszczyka, prywaciarza a jakże, w tym, że prywatny interes jest tu przykrywką dla brudnych interesów. Mamy postać pozytywną w postaci studenta ASP Adama Zapały oraz Kasię Polewicz, w której kocha się przynajmniej połowa bohaterów książki. Milicję reprezentują dzielni funkcjonariusze podporucznik Błażej Oskierko skrótowo zwany Bejem oraz porucznik Krzysztof Załęski.

Ze wszystkich bohaterów akcji autorka darzy największym sentymentem Witka zwanego Messer, który jest przykładem typowego warszawskiego cwaniaczka. Potrafi sprzedać kolumnę Zygmunta przyjezdnym turystom.

Spora część akcji rozgrywa się na bagnach Biebrzańskich, o których autorka pisze z dużą nutą sympatii. W małym masteczku skradziona zostaje kolekcja sreber podkanclerskich, to okazuje się jednak częścią wielkiego planu, w którym przestępcy ogołacali muzea i prywatne kolekcje by sprzedawać je chętnym nabywcom na Zachodzie. Część akcji przenosi się do Paryża  i o dziwo nie czuje się zgniłego Zachodu,  klimatów, które były wszechobecne w innych kryminałach rodem z PRLu.

Autorka lubuje się w plastycznych opisach, więc możemy się np. dowiedzieć, że jeden z goryli szefa wygląda jak” antropoid z główką o jasnych lokach i oczkami śniętej ryby” a drugi: „hominid z małpią szczęką i łapami jak kowalskie cęgi” (str. 142). Niesłychanie frapujące są również przekleństwa stosowane przez autorkę: „ty makieto zerowoskrętna” (str. 65) cokolwiek to ma oznaczać, lub: ”kornik zrosłozębny” (str. 187). Wszystkie książki Heleny Sekuły powinien czytać miłośnik gry w scrabble. Nauczy się  słów potocznie rzadko używanych, np.: koromysło, ghiordesy, pitekantrop, raubritter, tylko nie wiem czy przeciwnik w grze nie będzie gwałtownie protestował.

W książkach Sekuły można wyczuć bardzo delikatny odcień sprzeciwu na niektóre niekoniecznie przyjemnie aspekty PRLu, o których chętnie zapominają piewcy poprzedniego okresu, w „Demonie” np. u przedstawiciela Berlieta zostaje wymuszona łapówka: (str.164): „niektórzy oczekiwali lub wręcz bezczelnie żądali osobistych korzyści. Prowizja (i tu ulubiony wykrzyknik) – słyszeli,  że cos takiego istnieje na Zachodzie i tez chcieli zarobić. Małe cwaniaczki rozparte na wcale niemałych posadach, dobrze opłaceni, niesyci nigdy. Nowi feudałowie na swych urzędniczych dworach”.

Okazuje się, że wymuszanie haraczu od młodszych kolegów w szkołach nie było rzeczą nieznaną w czasach PRLu: (str. 188)” Basior, groźny i drugoroczny, wymuszający od młodszych okup”.

W „Barrakudzie”  akcja staje się bardziej kosmopolityczna i przenosi się nawet do Stanów Zjednoczonych. Bardziej rozbudowana jest postać tytułowej Barrakudy, która zaledwie przemknęła w „Demonie”. Dowiadujemy się jak się nazywa Felicja Adamiec, i że jest córką tzw. Bawełny – fachowca od sprzedawania byle jakich szmat jako zagranicznych, co za czasów PRLu było szczytem bezczelności. Za to pradziad parał się kradzieżą koni, dziadek, gdy minęła era konia zszedł na psy, które kradł i odprowadzał za nagrodą. Tak, więc nasza główna bohaterka ma wielopokoleniowe doświadczenie w oszustwach. Autorka wyraźnie darzy ją sympatią i pod koniec książki bohaterka sama dochodzi do wniosku, że przestępstwo nie popłaca.

Chciałabym polemizować trochę z autorem recenzji „Piątej barwy asa” (Klubowicz Ciaś – przy. red), wydaje mi się, że autorka lubi kobiety, ale wyłącznie młode czemu nie można się dziwić. Może nazwisko autorki skrywa mężczyznę?