Salecki Jerzy Andrzej – Córka z nadmiarem temperamentu – Druga seta 78

  • Autor: Salecki Jerzy Andrzej
  • Tytuł: Córka z nadmiarem temperamentu
  • Wydawnictwo:KAW
  • Seria: Czerwona Okladka
  • Rok wydania: 1979
  • Recenzent: Tomasz Lada
  • Broń tej serii: Druga seta

LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Milicjant też człowiek

Wzorcowy przykład PRL-owskiej powieści kryminalnej. Oprócz opisu znojnej pracy dzielnych milicjantów mamy tu też barwny opis ówczesnych obyczajów. Chwilami ma się wrażenie, że „Córka z nadmiarem temperamentu” Jerzego A. Saleckiego powstała na zamówienie Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej i była pierwszą z serii powieści dla tych, którzy już wyrośli z lektury przygód kapitana Żbika.

Wyrośli i stali się nieco cyniczni. Bo Salecki nie stworzył prozy grzecznej. Jego powieść to typowy wykwit lat 70. Mamy tu udawanie, że Polska już niedługo będzie trzecim mocarstwem świata, a jednocześnie utyskiwanie na nasz prowincjonalizm. Lansowane są nowoczesne typy charakterologiczne, ale niestety w myśleniu o przestępczości wciąż widać proste schematy – cinkciarze, prostytutki z hotelu „Bristol” itp. itp.
Na pewno Saleckiemu udało się stworzyć ciekawe postaci milicjantów. Pod tym względem „Córka z nadmiarem temperamentu” to powieść wyjątkowa. Oficerowie MO nie są tu  drewninymi kukłami machinalnie wykonującymi polecenia i łapiącymi bandytów. To ludzie z krwi i kości. Tak jak i my chodzą po rozkopanych ulicach, mają problemy osobiste i co najważniejsze – popełniają błędy. Oczywiście to uczłowieczanie oficerów MO było zamierzone. Czytelnicy mają wiedzieć, że nasi gliniarze to światowa elita. Nieprzypadkowo główny bohater i narrator powieści, major, nazywa się – niczym szlachcic –  Karol Kamieniecki. Ale imię i nazwisko to nie są jego jedyne atuty. Zna angielski, doktoryzuje się, chodzi do filharmonii i jest oblatany w malarstwie – wie, kto to Picasso i wie, dlaczego nie akceptuje sztuki Kantora. Nie jest też banalnym typem supermana. Łyka psychedrynę i bywa zmęczony. Ma też cwane, bardzo marlowowskie odzywki. Ma też swoje małe dramaty. Żona opuściła go przed laty dla jakiegoś cudzoziemca. Dzielny oficer sam wychowuje córkę i to wychowuje w sposób nowoczesny. Agnieszka Kamieniecka wiedzie życie wesołe i swobodne. Ubiera się ekstrawagancko i studiuje na trzecim roku Akademii Sztuk Pięknych. Nie akceptuje nowych kobiet taty.
Jest w „” mnóstwo smaczków obyczajowych i odniesień do rzeczywistości. Ten, z dyskusją o kolejkach pod księgarniami stojącymi po „Wielką koalicję” prof. Władysława T. Kowalskiego, jest chyba najsmaczniejszy. Doskonały jest też opis Warszawy. Sporo tu realiów i klimatu wielkiego socjalistycznego miasta z pretensjami do bycia metropolią. Widać, że autor był związany z Dolnym Mokotowem. Kamienieckiego spotykamy, gdy nad ranem wraca od kobiety z Sadyby-Stegien. Pierwsza zbrodnia ma miejsce w Alei Wilanowskiej. Pan major mieszka zaś na Czerniakowskiej. Dość malowniczo opisane jest tu też warszawskie centrum – z wielkimi kawiarniami i tłumami na ulicach. Dzięki temu, czytając tę powieść, możemy wszystko dokładnie umieścić we właściwym miejscu. Możnaby więc uznać „Córkę z nadmiarem temperamentu” za powieść udaną. Niestety, taka nie jest. Obyczaje i realia to niestety  nie wszystko. Ważna jest akcja, a z tą tu krucho. Zaczyna się co prawda bardzo mocno (Kamieniecki wraca nad ranem od kobiety i właściwie potyka się o trupa), ale potem z każdą chwilą coraz gorzej. Być może autor był milicjantem, bo sporo w tej powieści szczegółowych opisów czynności śledczych, narad u pułkownika i rozmów oficerów siedzących za biurkami. Fatalnie też wygląda świat zbrodni. Postacie złych i współpracujących zze złymi są tu banalne i schematyczne. Żałosne w swej małości, z pewnością nie oprą się naporowi inteligentnych i dzielnych oficerów MO. Na dodatek bardzo ludzkich oficerów, takich, że chciałoby się z nimi skoczyć na drinka.