Parfiniewicz Jerzy – Śmierć nadjechała fiatem 162/2025

  • Autor: Parfiniewicz Jerzy
  • Tytuł: Śmierć nadjechała fiatem
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1988
  • Nakład: 200000 + 300
  • Recenzent: Iza Desperak

LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Wszystko mi faluje

Mottem do tej recenzji mogłaby być wypowiedź naszego Prezesa dotycząca środków lokomocji w tytułach polskich kryminałów: jest więc Śmierć zjechała, windą, Śmierć podróżowała stopem, i tak dalej – stąd moją uwagę przyciągnęło cacko zatytułowane Śmierć nadjechała fiatem.

Jednak egzemplarz, który posiadam wyposażony został w motto mott – kartkę z takiego kalendarza, co to się je zdziera codziennie, pochodzącą 13 czerwca 1988 roku, był to poniedziałek, 165 dzień roku, imieniny obchodzili Antoni, Herman i Lucjan, z następującą radą dla czytelnika:
ABC…
Jedwabne tkaniny kolorowe splamione krwią czyści się 10% roztworem boraksu z dodatkiem paru kropli amoniaku.
Tkaniny kolorowe, nadające się do prania w wodzie, splamione krwią należy moczyć przez ok. 1 godzinę w wodzie z dodatkiem amoniaku. Plamę przecierać tamponem zwilżonym ciepłą wodą z dodatkiem soli kuchennej lub tamponem zwilżonym spirytusem denaturowanym. Uprzednio należy zrobić próbkę.
Aby wyczyścić plamy z krwi na tkaninie nienadającej się do prania w wodzie, należy rozpuścić tabletkę polopiryny w odrobinie wody i zwilżyć tym plamę. Szybko wysuszyć (suszarką do włosów).

Czy kartkę tę przechowywał potencjalny morderca, zainspirowany lekturą utworu Jerzego Parfiniewicza? Trudno jest na to pytanie odpowiedzieć, w każdym razie jest to kapitalna zakładka.

Śmierć nadjechała fiatem to utwór nie najprostszy w lekturze, czytelnik albo zasypia, albo ryczy ze śmiechu w trakcie lektury. Intryga jest dość pospolita. Jak zwykle na początku ginie człowiek. Tak się składa, że pada ofiarą tuż po powrocie z zagranicy, z kieszenią wypchaną obcą walutą chyba, planując zakup bonów na spełnienie marzenia swojego i żony – zakup samochodu. (Czy nie mógł kupić samochodu za walutę? widocznie w 1988 roku nawet w pewexie nie było). Na ogłoszenie „bony kupię” odpowiedział ktoś, kto przedstawi się jako Nowak, a na spotkanie w celu sfinansowania transakcji przybyć miał właśnie fiatem. Scena ukatrupienia ofiary jest dość makabryczna, napastnicy grzebią go jeszcze żywego. Sprawę dostaje kapitan Marek Morawski, który w przeciwieństwie do jego literackich kolegów ma całkiem udane życie rodzinne, a raczej miałby, gdyby nie ciągle wezwania. Poznajemy go, gdy wesoło wita się z domownikami. Żona natychmiast przypomina mu o tym, że trzeba odebrać pranie, przybić w łazience haki, zanieść radio do naprawy, pójść w kolejkę i kupić coś z mięsa, zapastować podłogę, iść na pocztę po paczkę i odebrać buty od szewca. Niezrażony listą obowiązków kapitan przystępuje do wychowywania syna, który włamał się do domowego kredensu i wyjadł czekoladę. Sprawca miał na rękach rękawiczki – relacjonuje wzburzona matka. „Trudno żeby miał skarpetki”– odpowiada kapitan.
Problem domowego włamywacza, jak i haków, paczki, i wszystkie pozostałe rozwiąże jednak samodzielnie żona kapitana – jego właśnie wezwano do zwłok ofiary kierowcy fiata. Śledztwo toczy się – jak na powieść milicyjną – rutynowo. Sprawdzane są kolejne hipotezy, wywiadowcy sprawdzają setki faktów. Zespół, do którego należał zamordowany inżynier, pracował między innymi nad telefoniczną przystawką nagrywającą- protoplastką automatycznej sekretarki. Tak się złożyło, że nagrano na niej głos Nowaka, co znacznie pomoże w jego zdemaskowaniu.
Pojawiają się też wątki propagandowe – to dla nich warto przeczytać to arcydzieło. Jest to jeden z nielicznych utworów gdzie pracownicy zwracają się do siebie per „towarzyszu” [np. s. 96]. Pracy zespołu, do którego należał zamordowany, zagrażają strajki. Kapitan trafia do zakładu, w którym odbywa się właśnie strajk – przy wejściu wiszą flagi i transparenty. Właściwie boi się pokazać swoją legitymację strajkującym. Na szczęście przedstawia się jako prywatny klient, umówiony na „fuchę” ze świadkiem – jednym ze strajkujących. Czekając na zakończenie strajku kapitan i kapral ustawiają się w kolejce po deficytowe żarówki.
Morderca – a właściwie cała szajka – znajduje się wreszcie pod kluczem. Kapitan chciałby już odejść na emeryturę, ale słyszy: „nie może pan nas opuścić. W takiej sytuacji jesteśmy wszyscy potrzebni, zwłaszcza teraz, gdy dzieje się w kraju cos niedobrego”. Kapitanowi trudno jest zrozumieć to, co się dzieje: „Ludzi ogarnia jakiś amok. Wystarczy krzyk jednego pijanego łobuza, by rozfalowany tłum rzucił się na niewinnego człowieka”.

Ofiarami zachodzących przemian są przede wszystkim milicjanci. Wybija im się szyby w mieszkaniach, na drzwiach maluje szubienice, bije się dzieci. Milicjant na służbie pada ofiarą agresji kilku młodych ludzi – rozbijają zamontowany na motocyklu mikrotelefon, funkcjonariusza ratują koledzy, ale motocykl zostaje całkowicie rozbity.

Kapitalny ze względów propagandowych jest też wątek zaginionego rzekomo działacza. Jego żona nawet nie zgłasza zaginięcia, pewna jest, ze męża zatrzymano z przyczyn politycznych. Zaginiony odnajduje się u kochanki. Tak więc podział na dobro i zło nie zostaje – mimo odczuwalnych na każdym kroku przemian – zachwiany.