- Autor: Kaczorowska Zofia
- Tytuł: Urlop z mordercą
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: z Jamnikiem
- Rok wydania: 1985
- Nakład: 100200
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Aleksandry Fedyny
Ida Czerska od dwudziestu pięciu lat pracuje w Dziale Eksportu „Radexu”, zakładu produkującego sprzęt elektroniczny oraz maszyny cyfrowe i mieszka z córką Moniką, studentką anglistyki na Uniwersytecie Warszawskim.
Bezpośrednia szefowa Idy, Teresa Kanisz, proponuje jej wyjazd na wycieczkę do Bułgarii; miała tam pojechać Teresa ale w tym czasie otrzymała delegację do Holandii i teraz szkoda, żeby miejsce w samolocie się zmarnowało, bo wtedy Rada Zakładowa już nigdy nic nie zaproponuje. Ida daje się przekonać i na trzy tygodnie udaje się w okolice Warny – a tam złote plaże, piękna opalenizna, pływanie w morzu, dansingi i jeden wielki wypoczynek; w efekcie Ida dochodzi do wniosku, że ten wyjazd był jej naprawdę potrzebny, bo czuje się wręcz odmłodzona. I pod koniec udanego urlopu czeka Idę okropny finał: Marzena Trudzik, jej współlokatorka z hotelowego pokoju, zostaje zastrzelona z bardzo bliskiej odległości na odludnej drodze za hotelem. A po powrocie do biura Ida dowiaduje się, że Teresa Kanisz do Holandii nie dotarła, a nawet w ogóle nie wyjechała z Polski; nie ma jej też w domu i nie pokazuje się w pracy. Prowadząca sprawę milicja nadaje jej kryptonim „Poncho”.
Ta książka to dość zgrabne połączenie twórczości w stylu Joanny Chmielewskiej z książkami z serii „Labirynt”; owszem, chwilami ma się wrażenie, że powieść napisała jakaś gimnazjalistka, ale całość wygląda dość nieszkodliwie. Styl Joanny Chmielewskiej zauważalny jest bardzo łatwo, głównie w wizerunku postaci Idy Czerskiej, która nieświadomie wplątuje się w grubą aferę i swoją niefrasobliwością mnoży swoje problemy; o ile jednak pani Joanna pozwalała swojej bohaterce bezproduktywnie i jałowo ględzić, o tyle tutaj mamy mniej paplania, a więcej intrygującej narracji i ciekawych opisów. Podobieństwo z „Labiryntami” również jest dość łatwe do wychwycenia – kiedy czytamy o inżynierze Suchniaku z „Radexu”, twórcy wynalazku Q-93 otoczonego najgłębszą tajemnicą i mającego rewelacyjne znaczenie w dziedzinie elektroniki, to wiemy, że kwestią czasu jest zainteresowanie się nim wywiadu zachodnioniemieckiego i amerykańskiego. Na szczęście motyw szpiegowski nie jest tutaj jakoś szczególnie nachalny i w efekcie wszystko wchodzi do głowy dość mięciutko; może tylko nagromadzenie czarnych charakterów wokół głównej bohaterki jest trochę zbyt duże ale widać taka, trochę nierealna, była wizja autorki. Znalazłem też dwie ciekawe rzeczy: akcja dzieje się w 1969 roku – czy były wtedy papierosy mentolowe? a po drugie: jeden z bohaterów przenosi się z „Radexu” do firmy „Waginpol” – jaki może być zakres działalności firmy o takiej nazwie? Całość robi przyzwoite wrażenie, nie jest to nic wielkiego, ale nie jest to też jakiś niestrawny gniot – ot, takie zgrabne czytadełko do tramwaju.