Radłowski Adam – Cena pokusy 545/2023

  • Autor: Radłowski Adam
  • Tytuł: Cena pokusy
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1976
  • Nakład: 120350
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego – brak
LINK Recenzja Michała Lorka

Austriak Robert Kellermann, przedstawiciel firmy chemicznej CCI, przyjeżdża z Brukseli do Warszawy, by zorganizować biuro i zorientować się w potrzebach i możliwościach przemysłu chemicznego w Polsce; firma chce zaoferować technologie oraz urządzenia i wyposażenie dla laboratoriów.

Tymczasem major Mirski z wojskowego kontrwywiadu informuje na odprawie, że wywiad wojskowy NATO przechwycił przeciek dotyczący prac badawczych prowadzonych w zakładach chemicznych w Iglinach – od sześciu miesięcy tamtejsi inżynierowie badają nowy rodzaj masy termoplastycznej, która może znaleźć zastosowanie w gospodarce i prawdopodobnie w wojsku i nosi nazwę PCL-100. Wkrótce jeden z techników pracujących w zakładach zostaje namówiony do kradzieży PCL-100 i niedługo potem wynosi z nich fiolkę z substancją; podczas przekazywania fiolki dochodzi do kłótni i technik upada i rozbija sobie głowę o betonowy słupek do pomiarów topograficznych. Śledztwo nabiera tempa, gdy jedna z pracowniczek zakładów zauważa, że jej narzeczony, który był zainteresowany jej pracą, planuje ucieczkę za granicę.

O Adamie Radłowskim znalazłem w internecie informację, że był to pseudonim pod którym ukrywali się Jerzy Bojarski, swego czasu zaangażowany w twórczość Gertrudy R. Sławek czyli następnej pary autorów, oraz Jan Jerzy Koprowski, pisarz mający jeszcze na koncie dwa zeszyty z serii „Ewa wzywa 07”. Już sam tytuł tej książki mówi wszystko: jaka może być cena pokusy przekazywania tajemnic służbowych i państwowych nie wiadomo komu? A jaka może być cena pokusy trzymania w domu tajnej dokumentacji? Cena może być wysoka, na szczęście wojskowy kontrwywiad i Służba Bezpieczeństwa zostawiają ofiarom tych pokus margines wyrozumiałości. Niestety, mój margines wyrozumiałości wobec tej książki wyczerpał się dość szybko: jest ona prosta, przewidywalna i chwilami rozpaczliwie naiwna; rozbroił mnie też pseudonaukowy język mający chyba stwarzać wrażenie fachowości, a w rzeczywistości będący nawijaniem makaronu na uszy – docent z zakładów chemicznych mówi, że zajmuje się badaniami „nad wynalezieniem nowej masy plastycznej o szerokich właściwościach użytkowych w wielu różnych dziedzinach”; jest też współpracująca z zakładami „centrala eksportowo-importowa” – to brzmi tak, jak „drzwi wejściowo-wyjściowe”. Wszystko jest tu jasne, banalne i oczywiste: jaki będzie właściwy cel wizyty Kellermana? co zrobi zakochana kobieta wpatrzona w mężczyznę obiecującego jej złote góry? co później zrobi ta kobieta, kiedy zda sobie sprawę, że została wystrychnięta na dudka? Jest trochę prawdy czasu, kiedy Kellermann zamawia rozmowę z Brukselą i po prawie godzinnym oczekiwaniu uzyskuje połączenie, jest kilka ciekawych dialogów ale to zdecydowanie za mało, żeby ta książka została w pamięci na dłużej niż kilka dni.