- Autor: Radłowski Adam
- Tytuł: Cena pokusy
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1976
- Nakład: 120350
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
LINK Recenzja Michała Lorka
PCL 100 albo śmierć
Zakładałem, ze „Cena pokusy” Adama Radłowskiego jest trzeciorzędnym Labiryntem na listopadowy wieczór i nie myliłem się. Tym bardziej, że autor popełnił zdaje się tylko tę jedną książeczkę. Typowa rutyna szpiegowska z może nieco mniej typowym początkiem.
Akcja bowiem rozpoczyna się w Brukseli, kiedy to niejaki Robert Kellermann otrzymuje zadanie założenia przedstawicielstwa handlowego swej firmy chemicznej w Warszawie. Nietrudno się domyśleć, że to jedynie przyczółek dla szpiegostwa gospodarczego, a prawdziwym celem Kellermana jest pozyskanie próbki oraz procedury pozyskiwania PCL-100, czyli jakiegoś tworzywa z rodziny poliestrów. Nie bardzo wiadomo do czego miałoby ono służyć, ale na pewno do czegoś ważnego, skoro sprawą interesuje się kontrwywiad. PCL-100 produkowany jest nie gdzie indziej, tylko w Iglinach.
Na PCL-100 poluje także pewien Polak, któremu marzy się za jego sprzedaż luksusowe życie na zgniłym Zachodzie.
Intryga poprowadzona jest niestety szablonowato, a Radłowski upraszcza wszystko dodatkowo jak może. Już w pociągu do Polski Kellermann poznaje Małgorzatę, która sama potem się do niego odzywa i która okazuje się… siostrą naukowca pracującego na PCL-100. Genialne.
Druga droga do PCL-100 prowadzi przez niejakiego Janika pracującego w Iglinach. Zobowiązuje się on sprzedać recepturę w zamian za… serię znaczków polskich z 1920 roku: Właśnie tam zorientował się, że jeśli jest w życiu Jaronia jakaś namiętność, to są nią znaczki. Cóż, kiedyś ludzie mieli pasje, za które gotowi byli poświęcić życie. Ciekawe, czy ktoś dziś byłby zdolny wdać się w aferę szpiegowską w zamian np. za pięknie utrzymany zbiór powieści milicyjnych. Może ktoś zgłosi się do mnie i zaproponuje kompletny zbiór pierwszych wydań Kosteckiego. Tylko nie wiem, co mógłbym mu w zamian zaoferować.
Tu ważna uwaga. Spotkanie skutkujące szpiegowskim kontraktem odbywa się w lokalu „Alhambra”, istniejącym do dziś w Alejach Jerozolimskich. Wprawdzie część obsady kelnerskiej nie jest przesadnie uprzejma, a stoliki malutkie, ale jest kilka miłych wnęk przy oknie z widokiem na ulicę. Z nazw warszawskich pojawia się jeszcze „Forum” oraz „Bristol”. Te obiekty jednak znamy z prawie wszystkich powieści milicyjnych. Jest także restauracja „Szanghaj”, gdzie Kellermann wstępuje na obiad.
Najciekawsze zdanie pojawia się na stronie 154, kiedy to na chwilę zbaczamy z głównego nurtu „Ceny pokusy” i trafiamy do środowiska elektryków odwiedzających bar „Pod jeleniem” (oczywiście w godzinach pracy). Pada dyspozycja: Śledzik, piwo i po secie. Nie ma to jak krótka przerwa w robocie.
Alkohol nie jest, rzecz jasna, jedynym napojem hołubionym przez postacie powieści. Jedna z nich stwierdza w monologu wewnętrznym: „Wstąpię do baru i napiję się mleka”.
Oczywiście nasze dzielne organa radzą sobie ze wszystkim dokonując sprawnych zatrzymań. W zespole naszych stróżów prawa wyróżnia się major Mirski, o którym wiemy, że nie tylko ma żonę, ale również że właśnie obroniła ona pracę magisterską. Mają także córkę Dorotę. Rzecz mało spotykana w powieści milicyjnej. Jest jeszcze major Gierszewski ze Służby Bezpieczeństwa oraz porucznik Laskowski. Bohaterowie ci jednak pozostają na bardzo dalekim planie i nic bliższego o nich nie wiemy.