- Autor: Radłowski Adam
- Tytuł: Cena pokusy
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1976
- Nakład: 120350
- Recenzent: Michał Lorek
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego – brak
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Kto wykradł PCL-100, czyli szpiedzy za kołem podbiegunowym…
Chroniona tajemnicą nowa masa plastyczna PCL-100, rzadkie przedwojenne znaczki, romans zagranicznego handlowca oraz oczywiście śledztwo w sprawie morderstwa popełnionego na niejakim Jaroniu to tylko niektóre wątki, z jakimi spotkamy się sięgając po powieść Adama Radłowskiego „Cena pokusy”. Czy natomiast cena, jaką przyjdzie zapłacić czytelnikowi za pokusę spędzenia czasu na lekturze, będzie wysoka?
Przede wszystkim kryminałem mogą się poczuć nieco rozczarowani, że tak powiem, ortodoksyjni wielbiciele prozy milicyjnej, gdyż, pomimo że mamy do czynienia z książką mieszczącą się w ramach naszego gatunku, to przedstawiciele organów ścigania pojawiają się w niej zdecydowanie rzadziej niż w innych tego typu pozycjach. Głównym bohaterem powieści Radłowskiego jest bowiem Robert Kellermann, pracownik firmy CCI, wysłany do Polski z misją zorganizowania na miejscu przedstawicielstwa. Zapewne wszyscy domyślamy się, że nie jest to jego jedyny cel, ale czy na pewno Kellermann jest agentem obcego wywiadu? Co prawda doświadczony czytelnik powieści milicyjnej doskonale wie, że ostrożności względem przybyszów z innego obszaru walutowego nigdy dość, ale autorowi przez blisko 100 stron, które są poświęcone pobytowi przedstawiciela CCI w Polsce, udało się wzbudzić sympatię do tej postaci. Dodatkowo sprawa komplikuje się, gdy na kartach kryminału pojawia się Edmund Langner. Czyżby więc Langner był wysłannikiem centrali, a Kellermann niewinnym, na którego padnie podejrzenie? A może jednak na odwrót?
W każdym razie odpowiedź na pytanie kto jest szpiegiem nie będzie z początku łatwa, choć pod koniec powieści Radłowski trochę za szybko ujawnia rozwiązanie zagadki i co gorsza jest to rozwiązanie, które nas nie satysfakcjonuje.
Proza natomiast, jaką posługuje się autor przedstawiając losy swych bohaterów, prezentuje przyzwoity poziom. Radłowskiemu udały się dialogi, zwłaszcza te prowadzone przez Kellermanna oraz Małgorzatę, z którą obcokrajowiec nawiązał romans. W tekście odnaleźć możemy także parę ciekawych wątków, które teraz chciałbym przytoczyć, a mianowicie:
– wypowiedź niejakiej Christine dotyczącą umiejscowienia naszego kraju na mapie:
Prosiła go tylko, by uważał na siebie, kiedy będzie jeździł zaprzęgiem reniferów. W jej raczej słabo rozwiniętej wyobraźni te okolice Europy, o których miała i tak bardzo mgliste pojęcie, kojarzyły się z kołem podbiegunowym.
– poirytowanego rozmówcę:
– Kancelaria parafialna? – usłyszał głos kobiecy.
– Nie rzeźnia – warknął i odłożył słuchawkę.
– interesującą radę ślusarza na problemy klienta z wiernością małżonki:
– To chcesz pan pewnie zamówić pas cnoty, co? Przyprowadź pan kobietę, to wezmę miarę.
– ciekawie też w kryminale Radłowskiego przedstawiają się przeciętni klienci kancelarii adwokackiej:
Wewnątrz było już kilkanaście osób. Przeważali wieśniacy, co łatwo poznał po ich wyglądzie i sposobie ubierania się.
Co natomiast można powiedzieć o prowadzących śledztwo milicjantach? Jak już wspomniałem, przedstawiciele organów ścigania pojawiają się dopiero pod koniec powieści, a na dodatek w całe śledztwo zaangażowanych jest kilku różnych milicjantów, co z kolei sprawia, że autor nie poświęca żadnemu z nich większej uwagi. Na pierwszy plan wysuwa się jednak kapitan Dębski z kontrwywiadu, który pomimo natłoku pracy wywiązuje się również z codziennych domowych obowiązków, do jakich należą poranne zakupy. W ten sposób jest on rzadkim przykładem stróża prawa godzącego służbę ojczyźnie z życiem prywatnym.
Na marginesie można jeszcze dodać, że pojawiający się na kartach powieści major nosi takie samo nazwisko jak bohater „Złotych kółek” Władysława Krupińskiego kapitan Mirski.
Pozostali bohaterowie są raczej stereotypowi, i tak taksówkarz jak zwykle kantuje przyjezdnych żądając 10 dolarów za kurs do Wilanowa, barman stanowi oczywiście skarbnicę wiedzy o hotelowych gościach i ich rozrywkach: Twardy chłop. Panie Staszku, mówił kiedyś do mnie, muszę się zabawić na fest. I wie pan, co wymyślił? Dał ogłoszenie w prasie, że poszukuje sekretarki w wieku dwudziestu lat z dobrą prezencją i tak dalej, jak to w ogłoszeniach. Aż do końca pobytu egzaminował zgłaszające się panienki. Schudł biedaczysko zupełnie. Choć trzeba przyznać, że barman ma w sobie coś z inteligenta (… w wolne dni lubię sobie poczytać „Kulturę”, „Politykę”, raz nawet kupiłem „Miesięcznik Literacki”.). Stary mecenas jest filatelistą, a dozorca to cwaniak (Ja nieraz bym lepiej tym ludziom poradził niż ci adwokaci. Życiowy jestem…) i lubi wypić.
Jaki jest finał sprawy morderstwa i kradzieży PCL-100? Niestety zakończenie powieści przynosi rozczarowanie i to jest moim zdaniem największa wada „Ceny pokusy”. Konstrukcja kryminału, co najważniejsze, początkowo wzbudzała w czytelniku zaciekawienie prawdziwymi intencjami pracownika CCI, a Radłowski, bazując na stereotypowym podejściu czytelnika do zachodnich obywateli, miał szansę zaskoczyć nas niewinnością Kellermanna, ale niestety tak się nie stało. Całości dopełnił jeszcze niezwykły zbieg okoliczności – brat Małgorzaty Zagórskiej okazał się prowadzącym ściśle tajne badania naukowcem. Sądzę więc, że jeżeli już warto poświęcić trochę uwagi książce Radłowskiego, to tylko po to, aby poznać wady i zalety pracy zachodniego handlowca.