Kłodzińska Anna – Nocny gość 494/2023

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Nocny gość
  • Wydawnictwo: CM
  • Seria: Najlepsze Kryminały PRL
  • Rok wydania: 2017
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Recenzja Mariusza Młyńskiego
Recenzja Tomasza Kornasia

Stojący w cieniu ziomek Adolf i leżący w hali „S” zakładów „K-12” silnik „M-9-M”

O Annie Kłodzińskiej napisano już w klubowych recenzjach wszystko, co potrzeba. „Nocny gość” swoje pierwsze wydanie miał w roku 1973, w monowskiej serii „Labirynt” (zrecenzował je Klubowicz Tomasz K.).

Akcja toczy się na początku lat 70., a dokładnie w roku 1972, bo właśnie wtedy 13 listopada wypadał w poniedziałek. Wydarzenia rozgrywają się na terenie Warszawy, w tym w mojej ulubionej dzielnicy – Pradze Północ, której milicyjne władze miały swą siedzibę na ul. Cyryla i Metodego 4, w przejętym – w roku 1944 przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego – budynku przedwojennego internatu studentów Studium Teologii Prawosławnej Uniwersytetu Warszawskiego. W powieści pojawiają się m.in. ulice: Zabraniecka, Ząbkowska, Brzeska oraz Dworzec Wileński.

Sprawa zaczęła się zupełnie niepozornie. Z Amsterdamu do Warszawy, na zaproszenie Zakładów Aparatury Elektronicznej „K-12”, mieszczących się na peryferiach północnej Pragi, przyleciał holenderski inżynier Erich Lobmann, aby dopomóc w uruchomieniu zakupionych przez Polskę frezarek, umieszczonych w hali E-6. Niderlandczyka znał tylko inżynier Artur Michlerski – zastępca szefa produkcji – z czasów, kiedy był z wizytą w Holandii, w tamtejszych zakładach produkujących obrabiarki.

„K-12” był instytucją szczególnie chronioną, gdyż w jednym z jego budynków nazywanym „S”, w hali „S”, na wydziale „S”, pracownicy oddziału „S”, korzystający ze stołówki „S”, pracowali nad budową nowego polskiego „S”ilnika samolotowego – turbinowego, dwuprzepływowego, do naddźwiękowych myśliwców – oznaczonego kryptonimem „M-9-M”. Tą częścią zakładów zarządzał pułkownik Ołdakowski z kontrwywiadu wojskowego, a jednym z pracowników był kapitan Tadeusz Polewski, który choć był inżynierem, to jednak bardziej niż silnikiem zajmował się obserwacją pozostałych pracowników.

W niedługo po pojawieniu się Lobmanna w zakładach, nieopodal, na fabrycznym Targówku, w jednym z dołów na budowie, znaleziono zwłoki n/n mężczyzny, ubranego byle jak, ale „kosmetycznie” bardzo zadbanego. Denat miał uszkodzoną czaszkę i wybite zęby. Sprawą tą zajął się kapitan Szczęsny Szczęsny (o tym, że imię miał takie samo jak nazwisko można wywnioskować z dialogu na stronie nr 71) z sekcji zabójstw Komendy Stołecznej MO z siedzibą w Pałacu Mostowskich. Jego szefem był major Stefan Daniłowicz, a w czynnościach brali też udział: porucznik Krupicki, porucznik Kręglewski, kapitan Turzyński, doktor Stern ze „Stołecznej” oraz porucznik Nowakowski z Komendy Dzielnicowej MO Praga Północ. Swoje trzy grosze wtrącił też Wydział Kontroli Ruchu Granicznego z KSP.

Czynności prowadzono dwutorowo: szukano sprawcy i ustalano tożsamość ofiary. Na ogłoszenie ze zdjęciem denata, opublikowane w prasie, odpowiedział mieszkaniec ul. Ząbkowskiej, a pracownik zakładów „K-12”, który zidentyfikował go jako Karola Szymczykowskiego, swojego niedawnego lokatora. Jednak milicji nie udało się dotrzeć do rodziny lub znajomych nieboszczyka.

Tymczasem w „K-12” na przebywającego tam chwilowo byłego pracownika – Stanisława Jankowskiego, dokonano zamachu. Uderzono go i oblano kwasem, co doprowadziło do utraty przytomności i głębokich oparzeń, a także utraty wzroku. Zdarzenie to miało miejsce w niedługo po tym jak Jankowski rozmawiał z Lobmannem o ich spotkaniu w holenderskich zakładach i pochwalił mu się, że ma pamiątkowe zdjęcie z nim z tamtej wizyty. Na miejscu zdarzenia pojawili się milicjanci z „Cyryla”, a sprawą zainteresowała się „Stołeczna”.

Którejś nocy, w hali „S”, włączył się alarm na podstawie wskazań czujnika emisji promieniowania podczerwonego. W niedługo potem w hali pojawili się strażnicy zakładowi, a po nich funkcjonariusze WSW. Żadnego „nocnego gościa” nie ujawniono. Kiedy jednak rozstawiono i włączono detektor promieniowania podczerwonego, na ekranie ukazało się pozostawione w hali widmo jakiejś niedawno przebywającej tu postaci. To, że był to szpieg nie ulegało żadnej wątpliwości. By nie dopuścić do kolejnych wizyt nie proszonego gościa, postanowiono uruchomić laserowy system ochrony.

Pułkownik Ołdakowski i kapitan Polewski, wspólnie z porucznikiem Mirowiczem, majorem Szymczakiem oraz wywiadowcami, a pod nadzorem pułkownika Czerniaka, przystąpili do rozpracowania siatki działającej na terenie zakładów. Z miejsca zainteresowali się Lobmannem, a że ten był też w zainteresowaniu Szczęsnego, wkrótce siły kontrwywiadu i milicji zostały czasowo połączone i z szybkością psa gończego ruszyły, by odszukać, dogonić, osaczyć i obezwładnić ukrywającego się wroga.

PRL-ogizmy: samochody – Wartburg, Wołga, Fiat 125p., Warszawa, Ford Mustang oraz samolot KLM – DC-9, zakłady pracy – Warszawskie Zakłady Telewizyjne, Zakład Medycyny Sądowej (tzw. „Oczki”), Fabryka Wyrobów Precyzyjnych im. Świerczewskiego, Warszawskie Zakłady Maszyn Budowlanych im. Waryńskiego, Zakłady Wytwórcze Lamp Elektrycznych im. Róży Luksemburg, poznańskie Zakłady Przemysłu Metalowego im. Cegielskiego, Huta Stalowa Wola, świętochłowickie Zakłady Urządzeń Technicznych „Zgoda”, a ponadto warszawskie obiekty – Grand Hotel (Orbis), Technikum Elektroniczno-Mechaniczne im. Kasprzaka, Centralna Registratura Daktyloskopijna MO oraz Główne Biuro Adresowe (raczej nie Główne, a Centralne), banknoty – z Kopernikiem oraz tzw. góral, papierosy – sporty i winstony, napoje – kawa Marago, whisky White-Horse, eksportowy jarzębiak i węgierskie wino Egri Bikaver, holenderskie czekoladki Van Houten, gazeta „Express”, a także niezwykle groźna i skuteczna „mojka”, czyli ułamek żyletki oprawiony w drewienko.

Cytaty – „Prawdziwy przestępca stoi w cieniu”; „Minęli ZOO, cerkiew i pomnik” [pomnik Braterstwa Broni, czyli Czterech śpiących, trzech walczących]; „Jednego dnia Szczęsny zapuścił się na Pragę, w rejon „Portowej”, „Wisły” i „baru inwalidów” [alkofilom, wódożercom i knajpologom polecam artykuł: https://pragagada.pl/ox_portfolio/o-knajpach/]. „Takiemu to dobrze. Napije się, uwali się i śpi”; „Obaj z tęsknota wspominali godziny, kiedy siedzieli w „Portowej” nad półliterkiem, potem znów półliterkiem, a potem jeszcze raz pod kufel piwa i dobrze kwaszony ogórek”; „Było więc pół litra i schabowy, dwa piwa i jeszcze pół litra, pod kaszankę”.

Uważam, że recenzowana powieść jest całkiem niezła. Fabuła porządna, scenografia ciekawa (co Praga, to Praga), funkcjonariusze grzeczne, szpiegi wredne, pijaki pocieszne, wynalazki niemal bondowskie, kapitan Szczęsny w formie, a do tego dużo peerelogizmów oraz brak wulgaryzmów, erotyzmów i epatowania przemocą. Nic tylko czytać!