Kłodzińska Anna – Nocny gość – Druga seta 47

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Nocny gość
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1973
  • Recenzent: Tomasz Kornaś
  • Broń tej serii: Druga seta

Recenzja Roberta Żebrowskiego
Recenzja Mariusza Młyńskiego

Szpiedzy grasuja w K-12

Miałem sposobność zapoznać się niedawno z  nowymi wyczynami kapitana Sczęsnego. W książeczce „Nocny gość” (labirynt, 1973) kapitan Szczęsny wspólnie z kontrwywiadem rozpracowuje wyjątkowo paskudnego  szpiega z NRF oraz jego polskich sługusów. Jak to dla pani Kłodzińskiej charakterystyczne, już mniej więcej w połowie lektury wiemy kto jest wredny, wiemy kto szpieguje, wiemy kogo Szczęsny będzie ścigał. Od owej więc połowy w napięciu trzyma czytelnika pytanie – złapią tych wrednych zdrajców i morderców czy nie ?

Rzecz jest następująca – do fabryki o wdzięcznej nazwie K-12 przybywa agent obcego wyawiadu, żeby skopiować nowatorskie rozwiązania polskiej myśli naukowo – technicznej. Przybywa jako holederski inżynier z zaprzyjaźnionej fabryki z Amsterdamu – ale pod takowego naturalnie jedynie się podszywa. Prawdziwego Holendra niecnie morduje wraz ze swym polskim wspólnikiem – zdrajcą i wrzuca do wykopu, sam zaś w K-12 występuje jako poczciwy Lobmann. Nocami zaś robi  kopiuje i fotografuje nasze techniczne rewelacje. Żeby wykonać zadanie nie cofa się przed niczym – wysługując się rękoma jednego z polskich zdrajców – sługusów  oślepia kwasem azotowym pracownika który posiadał zdjęcie na którym był prawdziwy Lobmann. No, ale jakich to niegodziwości się nie robi, żeby wykonać zadanie Centrali (nie wiem czemu ale Centrala jest zawsze pisana dużą literą).

W „Nocnym gościu” – nie po raz pierwszy zresztą – Kłodzińska wprawia w podziw stosowaniem  terminogii technicznej. Na mnie jako na humaniście z wykształcenia robi to na prawdę wrażenie. Kiedy czytam o „dwuwrzecionowych frezarkach ze sterowaniem numerycznym kształtowym”, o kłopotach z „frezem zataczanym” czy o „układzie automatycznej regulacji dyszy wylotowej w kanale zewnętrznym” mój podziw jest absolutny. Nie mam pojęcia o czym Klodzińska pisze, ale wiem, że jest bardzo mądra.

W książce jest kilka interesujących scen i dialogów. Pasjonujący jest opis dramatycznej sytuacji po przyjeździe do K-12 fałszywego Lobmanna. Oto ów paskudny Lobmann jest wprowadzany do zakładów. Przy tej okazji  okazuje się, że zaistniał poważny problem. Ma miejsce następujący dialog pracowników odpowiedzialnych za opiekę nad „zagranicznikiem”.

„- A na siusiu, niech nie łazi do tej ubikacji za halą, bo tam brudno. Niech mu pan pokaże naszą, na górze (…)

– Dobra – mruknął Pękała – Nie dam mu zginąć. A jak z obiadem ?

Michlerski zastanawiał się przez chwilę. W końcu rzekł niepewnie:

– Najlepiej byłoby w stołówce przy hali >>S<<, ale nie wiem, czy go tam wpuszczą. Zawsze to obcy, zagranicznik, a tam produkcja specjalna. Wiecie co ? Zapytam Rosińskiego. Niech uzgodni to z władzami”. Ostatecznie władze zgodziły się aby gość (tytułowy, nocny) jadał w stołówce, ale każdorazowo chodzić musiał  z eskortą.. Ale cóż, ostrożność była wskazana – wszak to był szpieg.

Z ciekawostek – dowiadujemy się jaka jest oficjalna nazwa notesu („w ręku miał niebieski notes, zwany oficjalnie notesem służbowym”), jak postępowano w sytuacjach kryzysowych („zaalarmowano inspektora bezpieczeństwa i higieny pracy, komitet zakładowy partii”). Kłodzińska dorzuca również kilka cennych informacji na temat kapitana Szczęsnego. Dowiadujemy się więc, że Szczęsny „pijał każdy napój z wyjątkiem kakao”, że „miał za sobą długoletnią zaprawę w dżudo”, że major Daniłowicz był jego „najlepszym przyjacielem”.

Najbardziej zadziwiająca była dla mnie scena finałowa – scena ujęcia owego fałszywego Lobmanna- w istocie Adolfa Schulza z NRF , bratanka paskudnego nazisty. Otóż ów Schulz który lata całe służył Centrali, zabijał, w nieprawdopodobny sposób wywijał się z opresji został unieszkodliwiony tak po prostu przez „swojego dalekiego kuzyna, obywatela polskiego, Jana Wójtowskiego”. U owego Wójtowskiego Schulz (czyli fałszywy Lobmann) ukrywał się po ucieczce z K-12, po rozpracowaniu jego roli przez milicję i kontrwywiad. Ów „obywatel polski „nic nie wiedział o tym kim w istocie był Schulz. Kiedy więc kapitam kontrwywiadu Polewski pojawił się u Wójtowskiego aby zaaresztować szpiega, ten chciał użyć broni. Ale bohater Wójtowski owemu przeszkolonemu, zawodowemu szpiegowi tak po prostu „udaremnił tę próbę, wykręcając mu rękę z pistoletem”.

Ech, ci obywatele polscy, ech ta Anna Kłodzińska!