- Autor: Kłodzińska Anna
- Tytuł: Zdrajca
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1984
- Nakład: 160000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Pawła Duńskiego
LINK Recenzja Iwony Mejzy
Jednoznaczny tytuł tej książki oraz nazwisko jej autorki dają nam jasno do zrozumienia, że mamy do czynienia z propagandową przypowieścią. Trudno jednak nie poprzeć samej idei powieści, bo zdrada jest zawsze zdradą bez względu na powody czy jakieś szczytne ideologie; szkoda tylko, że książka jest tak nieznośnie dosadna i wręcz łopatologiczna.
Bohaterem jest magister Leopold Owiczak, pracownik centrali handlowej „Pantex”, który przebywając na placówce w Bangkoku daje się namówić na współpracę z CIA – fakt faktem, że zostaje do niej zmuszony szantażem ale nie można też ukryć, że wcześniej przytulił kilkaset dolarów. I właśnie szeleszcząca, zielona mamona stanie się przyczyną jego systematycznego upadku. I chociaż początkowo gryzie go sumienie i chce zrezygnować; i chociaż amerykański agent mówi mu wprost, że nim gardzi; i chociaż jego przyjaciel za szpiegostwo dostaje „czapę”, to nic go nie powstrzymuje przed coraz aktywniejszą działalnością. Obserwujemy poczynania Owiczaka na przestrzeni kilkunastu lat, kiedy staje się coraz bardziej obcy dla rodziny ale też kiedy obrasta w piórka i zaczyna tracić instynkt samozachowawczy. Autorka kreśli swojego bohatera bardzo grubą kreską – Owiczak to postać zdecydowanie negatywna, nie znajdziemy w nim choć ułamka jakiejś pozytywnej cechy, jest zdecydowanie pokazany jako kanalia. Jego rozpracowaniem zajmuje się Służba Bezpieczeństwa i kontrwywiad, którym kieruje pułkownik Polewski, znajomy kapitana Szczęsnego, którego tym razem nie uświadczymy – zresztą, czym on miałby się tutaj zajmować?
Mam dwa pytania po przeczytaniu tej książki: po pierwsze – czy Anna Kłodzińska napisała ją ot tak, sama z siebie czy otrzymała jakiś zewnętrzny prikaz, żeby taką tematykę poruszyć? A po drugie: czy kariera Leszka Chrósta faktycznie tak wyglądała? Książka jest niemalże fabularną historią jego życia – w 1964 roku jako pracownik centrali handlowej został w Bangkoku zwerbowany przez CIA, w latach 70. był oddelegowany do Finlandii, a następnie był pracownikiem jednego z ministerstw. Schemat kontaktów z Amerykanami był dokładnie taki sam jak w książce, nawet czas działania Chrósta jest bardzo zbliżony do okresu działalności Owiczaka. Nie udało mi się rozgryźć samego nazwiska Owiczak: Kłodzińska lubiła takie swoiste zemsty typu czarny charakter o nazwisku Barańczak albo przestępcy o nazwiskach Pasowski i Urarz; tym razem nic mi nie przyszło do głowy. Czy warto więc czytać tę propagandową baśń o szkodliwości współpracy z amerykańskim wywiadem? Nie oszukujmy się, Annie Kłodzińskiej brak finezji Johna le Carre czy defetyzmu Roberta Ludluma, co jest, rzecz jasna, zrozumiałe, gdyż w 1984 roku w Polsce nie mogłaby się ukazać powieść o dylematach szpiega; książka miała być straszakiem i zdecydowanie nim jest, wydaje mi się więc, że jest ona przeznaczona tylko i wyłącznie dla wielbicieli autorki i amatorów gatunku.