Kłodzińska Anna (Stanisław Załęski) – Wynajęty morderca 162/2022

  • Autor: Kłodzińska Anna (Stanisław Załęski)
  • Tytuł: Wynajęty morderca
  • Wydawnictwo: Bellona
  • Seria: seria Labirynt
  • Rok wydania: 1991
  • Recenzent: Mariusz Młyński

Dlaczego Anna Kłodzińska opublikowała ten swój już naprawdę ostatni kryminał pod pseudonimem? Podejrzewam, że chciała sprawdzić, czy umie odnaleźć się w nowej rzeczywistości i zobaczyć jak na tę powieść zareagują odbiorcy. Obawiam się jednak, że w obydwu przypadkach czytelnicy, którzy już zdążyli zachłysnąć się z sensacją z zachodu, zareagowali co najwyżej wzruszeniem ramion, jeżeli nie szyderczym śmiechem.

Kłodzińska musiała już chyba mieć świadomość tego, ze jej czas, podobnie jak innych autorów kryminałów milicyjnych, bezpowrotnie minął – po prostu to, co kiedyś się sprawdzało czyli pisanie o szpiegach, dywersantach czy malwersantach przestało mieć rację bytu. Inna sprawa, że w 1991 roku autorka miała już 76 lat i chyba trudno by jej było się „przebranżowić”, o zmianie ideologicznej nie wspominając – swoją drogą musiała chyba przeżyć duży wstrząs widząc, że jej ideowe pisarstwo nie przyniosło zamierzonego skutku.

A sama książka jest rozpaczliwie banalna – tę płytkość widać jednak już w kilku wcześniejszych powieściach autorki. Mamy oto Leona Wistka, „króla giełdy” bez którego nie może się odbyć żadna rynkowa transakcja i Feliksa Bystronia, który chce przejąć jego biznes. Wistek odnajduje więc dawnego kolegę, Andrzeja Robeckiego i namawia go do zostania tytułowym wynajętym mordercą; hakiem na kolegę jest fakt, że tenże przed ośmiu laty zabił swoją partnerkę Ewę o czym policja nie wie. Robecki dowiaduje się jednak, że okaleczona Ewa żyje i postanawia upozorować śmierć Bystronia, zgarnąć pieniądze za jego zamordowanie i głęboko się ukryć przed ewentualnym gniewem Wistka. Jest więc po prostu banalnie, żeby nie powiedzieć prostacko: autorka pokazała, że o szpiegach czy malwersantach pisać może i potrafi ale o rywalizacji dwóch hochsztaplerów już nie za bardzo – Kłodzińska chce na przykład, żebyśmy uwierzyli, że Wistek wypłacił Robeckiemu pieniądze za samo tylko zdjęcie rzekomo martwego Bystronia; u Sama Peckinpaha powiedziałby pewnie: „Forsa będzie, jak przyniesiesz mi jego głowę”. Jest jednak kilka elementów świadczących o tym, że autorka mimo wszystko zauważyła pewne zmiany, tak jak w połowie lat 80. dostrzegła kolejki pod sklepami: sędzia ma łańcuch „z orłem już w koronie”, na komendzie zaś panuje atmosfera „chaosu panującego w prawie wszystkich jednostkach formującej się dopiero policji”. Elementem nowości jest też pojawiające się biuro detektywistyczne „Nowy Pinkerton”, efekt tej nowości psuje jednak image i nazwisko jego szefa – rudy Bohdan Szwertko z Philipem Marlowe raczej nie wytrzymuje porównania. Są też charakterystyczne cechy pisarstwa Kłodzińskiej: tym razem naród pasjonuje się Mundialem we Włoszech, a jeden z bohaterów cytuje Włodzimierza Wysockiego. Wszystko to są jednak tylko ciekawostki, bo samej książki niczym uratować się nie da: jest słaba, mało wyrazista i naiwna; szkoda więc, że Anna Kłodzińska zakończyła swoją karierę tak nijaką powieścią. Symboliczne jest też to, że „Wynajęty morderca” jest przedostatnim lub ostatnim tytułem z serii „Labirynt” – jeszcze nie rozstrzygnąłem, czy tej serii nie zamyka „Zielone czy złote” Alberta Wojta; w każdym jednak razie mamy tu do czynienia z łabędzim śpiewem zarówno Anny Kłodzińskiej, jak i „Labiryntu” i w ogóle całego kryminału milicyjnego.