Kłodzińska Anna – Złota bransoleta 169/2010

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Złota bransoleta
  • Wydawnictwo: MON, Wielki Sen
  • Seria: seria Labirynt, Seria z Warszawą
  • Rok wydania: 1958, 2010
  • Nakład: 30000, bn.
  • Recenzent: Adam Sykuła

LINK Recenzja Katarzyny Piwowarczyk-Atys
LINK Recenzja Marzeny Pustułki

Złota bransoleta, czyli obrona Kłodzińskiej

Gdyby ktoś kilka miesięcy temu powiedziałby mi, że będę bronić pisarstwa Anny Kłodzińskiej to zasugerowałbym temu komuś leczenie, długie leczenie i daj Panie Boże owocne. Ale wtedy jeszcze nie przeczytałem jednej z jej pierwszych powieści Pt. ‘Złota bransoleta,.
Powieść została wydana w 1958 roku i jeszcze nie zawiera zaczadzenia jedyną słuszną ideologią, które ma miejsce w późniejszych książkach autorki. De facto, można śmiało powiedzieć, że ksiązki napisane przez Kłodzińską na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych należą do jej najlepszych dokonań.
W „żłotej bransolecie” oczywiście sam problem kryminalny jest przedstawiony mocno sztampowo i przewidywalnie, ale jest kilka rzeczy, które tą książkę wyróżniają spośród innych powieści milicyjnych. W książce są dwa trupy. Co ciekawe, do drugiego zabójstwa dochodzi w wyniku (!) niedbalstwa organów ścigania. Bowiem gdyby podczas oględzin miejsca pierwszej zbrodni i przesłuchiwania ‘na gorąco, świadków operacyjni postępowaliby według procedur, morderca byłby zatrzymany na miejscu. Rzecz nie do pomyślenia, bowiem w powieściach milicyjnych MO jest przedstawiana  jako organ niemalże  nieomylny. A tu taki blamaż !
Podobnie ma się rzecz z kapitanem Szczęsnym. W dalszych powieściach Kłodzińskiej jest przedstawiany jak  socjalistyczny heros który nigdy się nie myli i zawsze ma rację (do tego jest bardzo przystojny) A tu co? Szczęsny w pojedynkę, nie informując nawet swoich przełożonych, wchodzi do jaskini zła (mieszkania mordercy) i dostaje od niego tęgie lanie. Morderca ucieka. Wtopa totalna!
Jeszcze jedna rzecz; opisu atmosfery w opanowanym strachem warszawskim szpitalu gdzie w tajemniczych okolicznościach zostało popełnione drugie morderstwo, nie powstydziłby się sam Robin Cook. Opis placówki, gdzie w ciemnych kątach czają się enigmatyczne cienie a tajemnicza postać grasuje po korytarzach, jest fenomenalny. Niech się schowają wszyscy amerykańscy autorzy medical thriller, Kłodzińska jest lepsza!
I ostatnia rzecz; finałowej rozgrywki rozgrywającej się w Hotelu ‘Mazowsze, (dziwnie kojarzącego się z hotelem Grand na Kruczej) nie powstydziliby się amerykańscy scenarzyści filmów sensacyjnych. Te budowanie napięcia i atmosfery grozy! Kłodzińska przeszła tu samą siebie.
A że autorka nieco rozmija się z realiami (słynne jajka po wiedeńsku dawane chorym w szpitalu)… No cóż nikt nie jest idealny i każdemu może się zdarzyć wpadka.
Generalnie jest to jedna z lepszych i ciekawszych powieści Kłodzińskiej.