Kłodzińska Anna – Złota bransoleta 60/2013

  • Autor: Kłodzińska Anna
  • Tytuł: Złota bransoleta
  • Wydawnictwo: MON, Wielki Sen
  • Seria: seria Labirynt, Seria z Warszawą
  • Rok wydania: 1958, 2010
  • Nakład: 30000, bn.
  • Recenzent: Marzena Pustułka

LINK Recenzja Adama Sykuły
LINK Recenzja Katarzyny Piwowarczyk-Atys
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Komis kontra „Jubiler”

Właściwie nie wiem sama, dlaczego tak lubię te książkę – czytałam ją wielokrotnie, i zawsze z przyjemnością.

W tym  przypadku nie działa syndrom Alzheimera , tak świetnie  zdiagnozowany przez kolegę Wiesława Kota – pamiętam wszystkie szczegóły oraz zakończenie, a jednak często do niej wracam. Najbardziej pasuje mi tutaj określenie, że ta książka jest po prostu normalna, klasyczny wręcz milicyjny kryminał  i właściwe nie bardzo jest się do czego przyczepić. Można za to powspominać ( nawet z pewną dozą rozrzewnienia), jak to kiedyś w :Polsce bywało. Dla młodego wiekiem czytelnika pewne szczegóły są zapewne w ogóle niezrozumiałe, nawet sam schemat przestępstwa. Od pierwszych stron wiemy bowiem, że kierownik sklepu komisowego ( a co to były komisy ? – może ktoś zapytać) handluje pokątnie drogocenną biżuterią. Oczywiście zarobek nie trafia do kasy sklepowej , tylko do kieszeni kierownika i jego wspólnika. Dlaczego sprytni panowie mogą w ten sposób zarabiać ciężkie pieniądze? Otóż tylko dlatego, że taka biżuteria to był towar bardzo deficytowy, popyt był duży, ale podaż minimalna. I właściwe dlaczego nie można było go dostać legalnie w handlu uspołecznionym? Oto fragment rozmowy prowadzonej przez milicyjnych wywiadowców z kierownikiem sklepu  „Jubiler”. :

„Kierownik uskarżał się  na skąpy asortyment i mały wybór towaru, jaki otrzymuje z Centrali. Jako przykład podawał brak szerokich, ładnych bransolet ze złota (…) Na  to Szczęsny zwrócił mu uwagę,  że w oknie wystawowym leżą przecież dwie szerokie bransolety. – Bo nareszcie je wywalczyłem- odparł kierownik z dumą – dopiero tydzień temu przysłali mi parę sztuk. Ale to wszystko „mucha”. Szerokich nie było w Centrali od kilku miesięcy.” No właśnie – w Centrali nie było, a u Zadrożnego były. Ciężka zagadka. Jak to teraz wytłumaczyć młodemu czytelnikowi? Nie podejmuję się takiego zadania. Można z tego wyciągnąć prosty wniosek, że w zasadzie to ubogi uspołeczniony handel stworzył z Zadrożnego przestępcę W każdym razie znalazł się ktoś jeszcze sprytniejszy od kierownika  Zadrożnego , i postanowił się wzbogacić jego kosztem. Nakryty przez kierownika na gorącym uczynku  morduje i oczywiście rabuje biżuterię, ukrytą przemyślnie w specjalnej skrytce. A więc jest trup, śledztwo prowadzi nasz ulubiony Biały Kapitan. Ma ciężki orzech do zgryzienia i właściwie sprawa trafia do lamusa. Ale potem następuje kolejne morderstwo – na terenie szpitala zostaje zamordowany znany lekarz. Szczęsnemu udaje się  połączyć obie sprawy – widzi wyraźne związki. Obaj denaci znali się i nawet robili razem interesy (nieczyste oczywiście ).  I tak po nitce do kłębka kapitan odnajduje w końcu sprawcę dwóch ponurych zbrodni ( pewnie było ich jeszcze więcej).  Podoba mi się w tej książce to, że autorka nie tworzy zbyt wielu pobocznych wątków, nie wciska nam na siłę  się żadnej afery szpiegowskiej, pasującej do fabuły jak kwiatek do kożucha. Wszystko jest tak , jak powinno być w klasycznym kryminale. Miło się czyta opisy obiadów w stołówce zakładowej czy zakupów w „Delikatesach”. Mnie osobiście bardzo podoba się niezwykle barwna postać artysty Ignacego Reszke, a jego dialogi z rudą pielęgniarka są  przezabawne. Na pewno mogłabym się zaprzyjaźnić z takim człowiekiem.

Jestem przekonana, że jeszcze nie raz powrócę  z sentymentem do „Złotej bransolety”.