- Autor: Kłodzińska Anna
- Tytuł: Dwa włosy blond
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1960
- Nakład: 30000
- Recenzent: Monika Przygucka
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego – brak
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Wszystko o Szczęsnym, a także o tym, że kolor włosów ma znaczenie
Na fali zainteresowania kapitanem Szczęsnym na naszym forum Klubowym, zajrzałam do jednej z lepszych, w mojej ocenie, powieści Anny Kłodzińskiej „Dwa włosy blond”.
Wszystkie szczegóły w klimacie; czyta się z przyjemnością: giewonty (z filtrem?) i mazury jako sposób na stres (teraz raczej Marlboro), maszynka do parzenia kawy (teraz luksusowe ekspresy), płaszcz gabardynowy (czy ktoś wie jeszcze co to gabardyna ?), koszula w kratę jako modny strój do pracy dla młodego człowieka (teraz w skojarzeniu z uniformem pana Zdzisia od kaloryferów bądź pękniętej rury), towarzysz Kowalski w biurze paszportowym (teraz możesz podróżować na dowód), stróż nocny zwany woźnym (teraz niestety „ochroniarz”), ciastka w kawiarni i troskliwe kelnerki co wymieniają wystygniętą kawę na gorącą (gdzie te kawiarnie, te kelnerki i gdzie te ciastka !).
Ginie więc kontroler finansowy, człowiek samotny i akuratny. Kontroler mieszkał w willi, ale nie powodziło mu się na tyle dobrze, aby była to jego willa (chociaż był szefem Wydziału Finansowego), co może tylko oznaczać jedno: że był uczciwy. Miał współlokatorów
w postaci małżeństwa Zabielskich (zegarmistrz i „schorowana” żona, zwana przez oficerów dochodzeniowych „trusią”) oraz Danuty Kretz, pracownicy domu mód „Zofia” i nie tylko:
„- Ile pani zarabia miesięcznie ?
– Ma pan na myśli tylko moje uposażenie w „Zofii”, czy wszystkie dodatkowe zarobki ?”
Podczas zabójstwa żadne z sąsiadów nie rejestruje (a przynajmniej się do tego nie przyznaje) niczego specjalnego (a już odgłosu wystrzału na pewno nie), tylko podniesioną rozmowę, jakiś stuk… Zabielski w tym czasie gra w brydża (?), a jego małżonka twierdzi, że nic szczególnego nie słyszała, chociaż nie spała całą noc. Na ten jednak temat Komendant Królikowski ma swoją własną teorię:
„- Kobiety często mówią: całą noc nie spałam, a spała jak suseł, nawet chrapała. Moja żona…„. Teoria ta zresztą, w tym akurat przypadku, nie do końca się potwierdza.
Pani Kretz w czasie zabójstwa podobno czytała „Klaudynę w Paryżu” ale twierdząc, że książka ją pochłonęła, nie była zbyt wiarygodna, skoro Szczęsny dopatrzył się, że przeczytała tylko cztery strony… Pani Kretz miała jednak atuty:
„Otoczko gwizdnął z uznaniem.
– Babka na medal. Biust, jak Lollobrigida.
– Ja nie pytam o jej biust. Sam widziałem.
– Bliższe szczegóły się rozpracuje. Mogę się tym zająć.”
Jedynymi punktami zaczepienia w sprawie o morderstwo są: dwa włosy blond i enigmatyczna postać w szarym gabardynowym płaszczu, którą widziała Danuta Kretz. Z motywów, istotnym wydaje się motyw lokalowy Zabielskich, którzy czyhali na pokoje Okołowicza. Tego jednak kwaterunek nie chciał ruszyć… Okazuje się także, że znika inżynier Wolski, który okazuje się być człowiekiem w jasnym gabardynowym płaszczu i potencjalnym zabójcą. Prawdopodobieństwo dodatkowo wzrasta, ponieważ z zeznań świadków wynika, że Wolski leczył się psychiatrycznie. Jednocześnie jednak alibi Zabielskiego rozsypuje się jak domek z kart, gdy okazuje się, że wychodził na trzy kwadranse w czasie brydża… Szybko odnajduje się inżynier Wolski, co więcej inżynier Wolski przyznaje się do morderstwa… a to dopiero połowa powieści….
I jak już prawie jest morderca, pojawiają się nowe motywy: rywalizacji w pracy i chęci wykolegowania Okołowicza ze stanowiska przez współpracowników oraz szczególna uczciwość zabitego kierownika i bezkompromisowość w ściganiu oszustw. Idąc tą drogą, Szczęsny rozpina sieci: wypuszcza w miasto wywiadowców, podstawia pracowników milicji, sam wchodzi z rolę, zresztą z odpowiednim skutkiem. Morderca bowiem (oraz osoba mu pomagająca), przez autorkę powieści bardzo umiejętnie zakamuflowani, do ostatniego momentu nie spodziewają się pułapki…..w czym rolę nie bez znaczenia odgrywa osobisty urok Szczęsnego, co przyznaję z przekąsem, bo nie lubię blondynów. I mówiąc krótko: piękna brunetka plus pieniądze – ten zestaw oznacza kłopoty.
Filozofia świadków, stosunek przesłuchiwanych do milicji – i wzajemnie oraz inne złote myśli w kwestii stosunków obywateli i przedstawicieli porządku, za przeproszeniem, publicznego:
- „Jak człowiek nie nabroi, to się milicji nie boi”
- „Gówno was to obchodzi !” (do milicjanta)
- dobre rzeczy z Delikatesów to: „…sardynki, pomarańcze i wino.”
- „Kapitan mocniej wciągnął nosem powietrze i powiedział ostro: – Mógłby pan chociaż nie pić, przychodząc do milicji…”
- „Wolę za kratkami niż w grobie. Dla tych z Wołomina, zarżnąć człowieka, to tak jak kurę.”
Kwestie „lokalowe”:
- Danuta Kretz bywała w „Telimenie”, „Niespodziance” i w „Nowym Świecie” – kawiarnie te nie istnieją, niestety…
- ulica Przemysłowa nadal na Powiślu istnieje, mieści się tam fajna knajpka fanatyków literatury fantastycznej (dobre tosty tam dają)
- istniało na Rynku Nowego Miasta kino „Wars”, już nie istnieje L
W kwestii pożądanej charakterystyki Szczęsnego udało mi się „wyłapać” następujące szczegóły:
- z cała pewnością był bardzo jasnym blondynem („Gdyby pan nie był mężczyzną, myślałabym, że utlenił Pan sobie włosy…”) ;
- miał czarne oczy („Kapitan spojrzał na niego [majora] swoimi czarnymi oczami”);
- był śniady i szczupły („Jego śniada i szczupła twarz pełna była napięcia.”), był też niewysoki („Do gmachu Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku wszedł niewysoki, szczupły mężczyzna o bardzo jasnych włosach i śniadej cerze (…) Szczęsny ! Skąd tyś się tu wziął ? Jesteś na urlopie ?”);
- miał silne ramiona („…bezwiednie przyciągnął ją do siebie i otoczył silnymi ramionami.”);
- miał słabość do wiotkich, delikatnych, zielonookich blondynek („Ty jesteś ładniejsza – obrzucił ją serdecznym spojrzeniem..);
- podobał się kobietom, a najbardziej podejrzanym („Z taką twarzą trzeba było wstąpić do filmu, a nie do milicji – szepnęła…);
- nie nosił obrączki, więc nie był żonaty („Czemu się pan nie ożenił ? Nie miałem czasu, poza tym żadna mnie nie chciała.”);
- uważał, że wypuszczanie klientów Izby Wytrzeźwień o ósmej rano to stanowczo za wcześnie.. („(…)Strasznie wcześnie! Pijacy powinni spać cała dobę, inaczej mają kaca..”);
- lubił i szachy i brydża (ale latem szachy: „Latem szachy są wygodniejsze, pionków nie trzeba tasować.”);
- lubił Steinbecka, „Ulicę Nadbrzeżną” już miał, ale polował na „Na wschód od Edenu”, chociaż nie było go stać („Szybko przeliczył w myśli zawartość w portfela i z westchnieniem odłożył biało oprawne tomy. Książka była droga.”);
- nie lubił literatury kryminalnej („A może kupi pan jakiś kryminał? Szczęsny skrzywił się. Kryminałów miał dość na co dzień.”);
- czytał kiedyś „Klaudynę w Paryżu”, ale nie skończył;
- miał wiedzę na temat diet („Wstrętny obżartuch – rzekł Szczęsny surowo – Wiesz, że przy wątrobie nie wolno jajek. Masz jeść węglowodany.”);
- alkoholu nie używał („Gdy wracali z cmentarza, Szczęsny zabrał Kręglickiego do swego mieszkania i, choć sam nie pił, wmusił w niego całą szklankę wódki.”);
- wierzył w przeczucia („Wiedział zaś z doświadczenia, że niejasne przeczucia bywają równie ważne i owocne, jak pracowicie skonstruowane teorie.”);
- był lekkomyślny („Chciałbym za tydzień oglądać cię tutaj żywego i całego – dodał niespokojnie [major], znając wrodzoną lekkomyślność Białego Kapitana…”);
- bardzo lubił zajęcia domowe, tylko nigdy nie miał na nie czasu („O, młode kartofelki. Pozwoli pani, że pomogę obierać. Strasznie lubię zajęcia domowe, a nigdy nie mam na to czasu. Tym nożem ?”);
- całkiem, jak na faceta, nieźle gotował („Proszę się nie śmiać – powiedział surowo – Umiem smażyć wspaniałe naleśniki, ugotować rosół i jajka na miękko.”);
- zaliczył dwa lata studiów na medycynie („Szczęsny obejrzał pudełko z lekarstwem i w odpowiedzi urządził jej mały wykład, zasilany obficie cytatami z podręczników medycznych i tym wszystkim, czego nauczył się podczas swych dwuletnich studiów na medycynie.”).