- Autor: Frey Tadeusz, Ankwicz Mieczysław
- Tytuł: 3x Omega
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1962
- Nakład: 20000
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
- Broń tej serii: Pierwsza seta
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
Porucznik Rembisz i praskie zakamarki
O tym, że polscy autorzy powieści kryminalnej okresu PRL szczególnie ukochali sobie Pragę (chodzi oczywiście w całą, wielką Pragę w dawnym rozumieniu) jako epizodyczne choćby miejsce akcji swoich dzieł, nikogo już przekonywać nie muszę. Rzadko jednak zdarzają się takie perełki jak „3xOmega” spółki autorskiej Tadeusz Frey i Mieczysław Ankwicz. Mamy tu zarówno pyszne opisy Pragi, Bródna, a nawet Białołęki. Jakby tego było mało jest także kilka zagadek nazewniczo-topograficznych.
Akcja osnuta została wokół trzech morderstw popełnionych przy użyciu cyjanku potasu. Ze sprawą związany jest także zegarek marki omega. Śledztwo prowadzi uroczy porucznik Rembisz.
Najpierw trafiamy do lokalu „Eldorado” przy ul. Wileńskiej: „Nazwa „Eldorado”, owej mitycznej krainy nieprzebranych bogactw , nie najtrafniej została wybrana dla małego lokaliku. Bar składał się z jednej, zawsze mrocznej salki, o szarych odrapanych ścianach, przepojonej kwaśnym odorem piwa i jełczejących w bufecie sałatek . Przykryte brudną ceratą stoliki i nie myta od miesięcy podłoga również nie usprawiedliwiały treści wiszącego nad wejściem szyldu”. Przecież to czysta poezja. Gdzież te słynne praskie mordownie. Osobiście mogę wskazać dwa przybytki, które od biedy podpadałyby pod tę kategorię. Jeden mieści się na Targowej, druga zaś na jednej z przecznic. Nazw oczywiście podać nie mogę, gdyż byłaby to kryptoreklama i narażanie się na sprawę o zniesławienie za jednym zamachem. W każdym razie oba lokale znam, jeden nawet nieźle. Bywałem tam w czasach, gdy redakcja „Echa” mieściła się w pięknej, potężnej kamienicy u zbiegu Targowej z Kijowską.
W toku prowadzonych czynności operacyjnych porucznik Rembisz musi przemieścić się na Bródno, określane na początku lat 60. jako Nowe Bródno. Dzielny stróż prawa udaje się tam…taksówką. Wcale nie jest to takie proste: „ – Na Artyleryjską, proszę.(…) A gdzie ta Artyleryjska? – Na Nowym Bródnie – wyjaśnił skromnie porucznik. – Dlaczego pan zgasił motor? – Zabrakło benzyny – stwierdził lakonicznie kierowca. – Zapłacę za kurs powrotny – Rembisz miał niezawodne sposoby na cudowne rozmnożenie paliwa”. Tak, kiedyś taksówkarz to był pan i władca. Mógł pojechać, ale niekoniecznie. Nawet milicjanci gotowi byli przepłacać za kurs, a ponadto taksówkarz mógł wykazywać bezczelne braki w znajomości topografii miasta. Pod tym względem jest dużo lepiej. A i samo Bródno bardzo się zmieniło. Porównajmy no tylko: ”Nowe Bródno jest dzielnicą zdumiewających kontrastów. To przedmieście, a raczej część wielkiej Warszawy, jest uosobieniem chaosu. Bezładnie rozrzucone domki, pretendujące bez powodzenia do willowej rangi, wytyczają ulice, pokryte – zależnie od pory roku – miałkim piaskiem lub grubą warstwą błota.
Powróćmy jednak do Artyleryjskiej. Z ulicą tą są ciągłe problemy. Nawet teraz nie wiadomo, czy należy ona tak naprawdę do Targówka czy do Białołęki. Leży na granicy dzielnic. Mieszkający tu ludzie są obywatelami Białołęki, sama natomiast ulica wchodzi administracyjnie w skład Targówka. Z książki dowiadujemy się, że był poważny problem z nazwą. O tu proszę: „Odszukaniem ulicy Artyleryjskiej było ciężkim zadaniem. W ciągu ostatnich kilku lat ten uroczy zaułek zmieniał cztery razy swoją nazwę, tak że mieszkańcy nie wiedzieli dokładnie, czy ich domy stoją aktualnie przy ul. Kościuszki, Artyleryjskiej, Przodowników Pracy czy też Józefa Kowalskiego (ten ostatni, nie znany szerokim masom bohater narodowy, władał ulicą przez dwa miesiące)” W tym miejscu warto przypomnieć, że obecnie na terenie Targówka jest ulica Kowalskiego, ale nie Józefa tylko Aleksandra. Ten bohater też nie jest specjalnie znany szerokim masom.
Po załatwieniu spraw na Artyleryjskiej porucznik Rembisz wrócił do komendy. Tym razem tramwajem linii „1” ruszając z pętli będącej wówczas na Pelcowiźnie. Ten fragment linii dawno już nie istnieje, ale pozostawiono ku pamięci kawałek dawnego bruku i kilka słupów wraz ze stosowną tabliczką. Z okna tramwaju Rembisz widzi knajpę „Pod Semafdorem”. Była taka na ul. Wysokiego. Prawdopodobnie ostatnim lokalem dzielnicy Targówek pamiętającym PRL jest „Kacperek” z ładnie zachowanym klimatem i uroczymi kelnerkami.
Nawet, gdy narrator przenosi ambitnego milicjanta na chwilę do Ostrołęki nie zapomina o ukazaniu warszawskich uroków: ”W kilka minut po szóstej kremowa Warszawa rwała ulicami miasta. Trasa W-Z, Stalingradzka (obecnie Jagiellońska – przyp. red.), Żerań, kominy elektrociepłowni, wiadukt nad kanałem, W Jabłonnej ostry skręt w prawo”. Ten akapit trzyma się zupełnie dobrze.