Ankwicz Mieczysław, Frey Tadeusz – 3x „Omega” 426/2023

  • Autor: Ankwicz Mieczysław, Frey Tadeusz
  • Tytuł: 3 x „Omega”
  • Wydawnictwo: Wielki Sen
  • Seria: Seria z Warszawą
  • Rok wydania: 2018
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Księgarnia Klubowa

Komu bije … „Omega”?

Recenzowana książka wydana była po raz pierwszy w roku 1962, przez MON, w serii „Labirynt”, w nakładzie tylko 20 tysięcy egzemplarzy. Egzemplarz, który posiadam, pochodzi z roku 2018, z Wydawnictwa „Wielki Sen” – „Seria z Warszawą”. A jaki właściwie jest jej tytuł?

Tak na oko, tytuł na „Labiryncie” jest następujący: 3x”Omega”, a w recenzji – egzemplarza „labiryntowego” – autorstwa naszego Prezesa (Pierwsza Seta 1) mamy: 3x Omega (w tytule) i 3xOmega (w treści). Na mojej książce widnieje zaś: 3x”Omega” (na obu okładkach) i 3 x „Omega” (na kartach tytułowych i w nocie redakcyjnej). W katalogu „Serią po kryminałach” mamy zaś 3 x Omega. Uff ! Ktoś zapyta: a jakie ma to znaczenie? Np. dla szukających tego tytułu na allegro – kolosalne! Wg mnie, na zdrowy (mam nadzieję) rozum i zgodnie z zasadami języka polskiego oraz … matematyki (x nie występuje tu w znaczeniu niewiadomej, ale mnożnika) tytuł ten prawidłowo powinien brzmieć: 3 x „OMEGA” (ewentualnie 3 x „Omega”). Roma locuta, causa finita!

Kolejny problem to autorstwo. Z Tadeuszem Freyem (1925-1988) nie ma problemu. Znamy go z kryminalnych opowiadań gazetowych: „Zagadka pięciu łusek”, „Człowiek o dwóch obliczach” i „Wiatr o północy” (publikowanych w latach 1958-60 w „Dzienniku Zachodnim”, „Głosie Szczecińskim” i „Siódmym Głosie Tygodnia” – gazeta obejmująca Szczecin, Gdańsk i Koszalin), a wydanych zbiorczo w tomie 127 „Serii z Warszawą”. Może go też ktoś znać jako autora scenariusza radiowej (Teatr Polskiego Radia) oraz filmowej (animowanej) parodii kryminału detektywistycznego, zatytułowanej „Tajemnica żółtego naleśnika” z 1957 roku. Niestety nie udało mi się ustalić, czy łączyły go więzy rodzinne z doskonale nam znaną Danutą Frey (-Majewską).

Z Mieczysławem Ankwiczem nie jest już tak prosta sprawa. Znamy go jako autora jeszcze tylko jednego kryminału, a mianowicie wydanego w serii „Ewa wzywa 07 …”, a niezrecenzowanego jeszcze w naszym Klubie, opowiadania pt. „Kto zamknął drzwi?”, w którym podpisał się jako Sław Ankwicz (kryminał ten jest „białym krukiem”, więc może Prezesie – wzorem „Omegi” warto go wznowić). Poza tym – w sieci – człowiek ten nie istnieje. Czy Mieczysław Ankwicz to pseudonim? Czy mogła się pod nim ukrywać Zofia Ankwicz (1920-2005) – aktorka teatralna i filmowa, która wystąpiła w spektaklu Teatru Telewizji „Kobra” z roku 1959, zatytułowanym „Pastylki na katar”? Niestety na te pytania nie umiem odpowiedzieć.

Recenzując „Omegę” postaram się nie powielić recenzji Prezesa, choć gdybym jej nie znał, to przynajmniej połowę jego opisów zawarłbym w swojej. Przyznam się też, że do przeczytania tej powieści zachęciła mnie właśnie jego recenzja. Tak więc, jeśli ktoś chce mieć pełny obraz recenzyjny tej książki, powinien przeczytać obie.

Akcja toczy się w Warszawie, Ostrołęce, Bielsku, Cieszynie i Wiśle, latem 1959 roku.

W niedługich odstępach czasu dokonano trzech zabójstw – wszystkich przy użyciu cyjanku potasu: Eugeniusza Ćwieka w praskim barze „Eldorado” przy ul. Wileńskiej oraz Jana Malinowskiego w taksówce jadącej z Mokotowa na Bielany (obaj mieli przy sobie bardzo wartościowe, złote – prawdopodobnie czternastokaratowe, wodoszczelne, antymagnetyczne, wstrząsoodporne, chodzące bez nakręcania zegarki szwajcarskiej firmy „Omega” oraz przedarte kartoniki wizytówkowe), a także mecenasa Mariana Kozerskiego w jego mieszkaniu, a właściwie w pokoju – kancelarii adwokackiej (nie miał przy sobie „Omegi”, a tamte wizytówki były właśnie od niego).

Z ramienia milicji, sprawą tą zajął się porucznik Jerzy Rembisz z wydziału śledczego Komendy Głównej MO („jak sam o sobie mawiał miał policyjny mózg” – a dlaczego nie milicyjny?), któremu pomagał sierżant Walicki oraz Joanna Mirecka z działu kryminalnego „Gońca Warszawskiego”. W dniu zdarzenia mecenasa odwiedziło kilku klientów. Wśród nich porucznik upatrywał sprawcy przestępstwa, choć w kręgu podejrzeń znalazła się też żona adwokata, jej kochanek – „Piękny Lolo” oraz pomoc domowa, czyli panna Dobiecka. Duży wkład w rozwiązanie tej kryminalnej zagadki wniósł zabezpieczony na biurku Kozerskiego kalendarzyk „Orbisu” z jego zapiskami.

PRL-ogizmy: warszawskie lokale gastronomiczne – „Stylowa”, „Nowy Świat”, „Polonia”, „Krokodyl”, „Kameralna”, „Pod Kurantem”, „Pod Semaforem”, „Dom Zdrojowy” w Wiśle, restauracja „Pod Jeleniem” w Cieszynie, stołeczne obiekty – biuro „Orbisu”, sklep „Gallux” na Placu Konstytucji i „Cedet” , kasetonowy neon reklamowy „Sabena” przy Placu Konstytucji, papierosy – „Camel”, „Pall Mall”, „Sport” i „Poznańskie”, ciastko wuzetka i torcik N-S, napój „Fructovit”, gazety – „Ogoniok” i „Life”, pióro „Parker”, samochód „Mercedes”, „Warszawa” i „Simca” [raczej był to typ Aronde 90A, gdyż to on był importowany z Francji], czasopismo „Filatelista”, poza „Omegą” inne szwajcarskie zegarki – „Delbana” i „Longines”, a także teleturniej „Zgadnij kim jestem” (dla mnie – numer 1).

Najciekawsze cytaty zgarnął Prezes w swojej recenzji, ale coś jeszcze zostało: „Szybkie tempo „wysuszania” butelek na pewno nie należało w „Eldorado” do rzadkości, ale opróżnienie przez przybyłych przed niespełna dwudziestoma minutami dwóch półlitrówek wzbudziło najwyraźniej szacunek pana Feliksa” (..) „Czysta przeplatała się tylko z piwem, dopuszczając do konkurencji wyłącznie śledzia i ogórki”.

W trakcie czytania tej książki można poczuć ten dawny, słodko-kwaśny, peerelowski klimat, przede wszystkim naszej „stolycy” i to głównie od jej praskiej strony. Wątek kryminalny jest dość ciekawy i dobrze prowadzony. Powieść jest „grzeczna” – nie ma w niej wulgaryzmów, erotyzmów i przemocy. Nic, tylko czytać!