- Autor: Armand Antoni
- Tytuł: Człowiek z lustra
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Labirynt
- Rok wydania: 1958
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
- Broń tej serii: Pierwsza seta
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego
Trop wiedzie na Radzymińską
Twórcy wydawanych w czasie PRL-u polskich powieści kryminalnych z lubością umieszczali przynajmniej wycinek akcji swoich utworów na Pradze. Dzielnica ta zawsze miała i ma do dziś swój specyficzny koloryt stanowiący znakomite tło dla literatury. Zapewne tego zdania był także Antoni Armand pisząc „Człowieka z lustra”. Książeczka ta wydana została w 1958 roku w serii Labirynt.
Porucznik Brodzki (imienia oficera niestety nie poznajemy, gdyż jest to jeden z wielu bezimiennych oficerów pilnujących ładu i porządku) ma niełatwe zadanie. Musi wyjaśnić sprawę zniknięcia wyrobów jubilerskich ze skarbca firmy „Jubiler”. W samej kradzieży nie byłoby nic dziwnego. Te przecież się zdarzają. Rzecz w tym, że domniemany sprawca był w tym czasie zupełnie gdzie indziej. Wielu świadków widziało go jednak w dwóch miejscach jednocześnie. Kto więc ma rację w tej plątaninie niejasności?
Jeden z tropów wiedzie na ul. Radzymińską. Tu mieszkał jeden z podejrzanych. „Jeden z lokatorów mieszkania na ulicy Radzymińskiej – choć według agentów wyglądał on inaczej niż według relacji ogrodnika – był aktorem w objazdowym zespole. Dowiadujemy się, że mieszkał w wielkiej i ruchliwej kamienicy. Dozorca nie był jednak w stanie specjalnie pomóc organom ścigania: „Iluż to mężczyzn każdej nocy wychodzi stąd po zamknięciu bramy, ho. Kto by tam każdego z nich pamiętał.” Teraz mało się słyszy o zamykanych bramach, więcej za to o strzeżonych osiedlach. Co za czasy.
Z opisu mieszkania na Radzymińskiej możemy się domyślać, że jest to lokal komunalny, jakie i dziś jeszcze można spotkać w starym praskim budownictwie: Alfred Zieliński mieszkał w kawalerce bez kuchni. Pokój czysty. Urządzony bardzo skromnie. Dużo fotografii sławnych aktorów pineskami przytwierdzonych do ścian”.
Rozstrzygnięcia śledztwa oczywiście nie zdradzę. Muszę jednak stwierdzić, że pomysł mimo że nie nowy, byłby nad wyraz aktualny również współcześnie.