- Autor: Zeydler-Zborowski Zygmunt
- Tytuł: Zbrodnia na Cyrhli Toporowej
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Z jamnikiem
- Rok wydania: 1970
- Nakład: 60000
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Literat Jacek Badecki oraz jego żona, adwokatka Ewa, wybierają się na wspólny urlop do „Halamy”, willi ZAiKS-u w Zakopanem; niestety, choroba jednego z kolegów Ewy zmusza ją do zostania w mieście. Jacek jedzie więc w góry z kompozytorem Kazimierzem Mierzwińskim; obaj mają tam stworzyć libretto do komedii muzycznej, a przy okazji trochę pojeździć na nartach i zrelaksować się tam, gdzie jest „dużo śniegu, dużo słońca, dużo podhalańskich kociaków”. Pod Krakowem zaczynają się kłopoty – syrenka Jacka odmawia posłuszeństwa, a miejscowy mechanik mówi, że naprawa zajmie mnóstwo czasu; z niespodziewaną pomocą przychodzi jednak Robert Helberg, człowiek, który również jedzie w góry i swoją chevroletą (takiej formy autor cały czas używa) podwozi Badeckiego do samej „Halamy”.
Pewnego wieczoru Helberg żali się Jackowi, że jego żona jutro przyjedzie do Zakopanego, żeby go nakryć z kochanką Anitą; chce w ten sposób doprowadzić do rozwodu, by cały spadek po zmarłym kuzynie z Ameryki przypadł tylko jej. Helberg wpada na pomysł, by to Jacek pojechał do willi na Cyrhli Toporowej i na czas wizyty żony udawał partnera Anity – i tak się dzieje, tylko, że rano okazuje się, że Anita znika, żona Helberga nie przyjechała, a on sam leży martwy w kuchni w kałuży zakrzepłej krwi.
A dalej jest jeszcze ciekawiej: niespodziewanie do Zakopanego przyjeżdża żona Jacka; milicja stwierdza, że w kuchni nie ma żadnego trupa ale wkrótce znajduje go na zamarzniętym jeziorze z trzema kulami w ciele, a do Jacka ktoś dzwoni i mówi: „Niech pan raz na zawsze zapomni o tym, co się zdarzyło na Cyrhli, tak będzie dla pana lepiej i o wiele bezpieczniej”. Książka jest więc dość dobra, lekko zwariowana intryga wciąga niczym lotne piaski, czyta się to wszystko dość płynnie, a dialogi są błyskotliwe – muszę jednak przyznać, że irytują mnie wizerunki niektórych postaci, zwłaszcza Jacka Badeckiego. Jest to człowiek bardzo chaotyczny – z jednej strony widzimy, że jest niezdecydowany, boi się odpowiedzialności i sam nie bardzo wie, czego chce, a w jego związku z Ewą to nie on nosi spodnie – a z drugiej marzą mu się kociaki z którymi chciałby się przespać. Poza tym jest nieźle: książka ma realistyczne tło, jest dobrze osadzona w czasach w jakich się rozgrywa intryga, a akcja jest potoczysta; jest też trochę swoistej autoreklamy („Ludzie lubią kryminały, tylko nie wszyscy się do tego przyznają”). Można więc bezboleśnie łyknąć tę powieść w dwa wieczory albo podczas podróży pociągiem – nie są to jakieś literackie wyżyny, ale dobra rozrywka jest zapewniona.