- Autor: Dmitrij Tarasienkow
- Tytuł: Kastet z dębowym listkiem (Czełowiek w prochodnom dworie)
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1973
- Nakład: 80275
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
Starszy lejtnant Borys Andriejewicz Waraksin przylatuje z Moskwy do pewnego miasta na Litwie (wygląda na Kłajpedę: plaża, tramwaje, zamek krzyżacki); dwa dni wcześniej w przechodnim podwórku znaleziono zamordowanego Tarasa Michajłowicza Iszczenkę, byłego partyzanta ocalałego ze zlikwidowanego przez Niemców oddziału, przy którego zwłokach leżał niemiecki kastet.
Ślad prowadzi w przeszłość – podczas wojny Niemcy zlikwidowali miejscową organizację podziemną współpracującą z partyzantami; w dokumentach gestapo znaleziono pokwitowanie na znaczną sumę marek wypłaconych człowiekowi o pseudonimie „Centaur” uznanemu za zdolnego agenta. W dniu śmierci Iszczenko był w mieście widziany przez emerytowaną pielęgniarkę, która w czasie wojny była łączniczką między organizacją a partyzantami; ten fakt powoduje, że Waraksin przybywa do miasta i podając się za szukającego pracy studenta prowadzi śledztwo – pod uwagę brane są cztery osoby, które kontaktowały się z zamordowanym.
To jest typowy rosyjski kryminał – akcja toczy się niemrawo i sprawia wrażenie dość nudnej; wszystko jednak kryje się w ciekawych dialogach, mozolnym i żmudnym śledztwie, intrygująco pokazanym mieście, delikatnym humorze i barwnych elementach epoki dla młodego czytelnika będących pewną egzotyką. Taką mamy scenkę z baru: „– Ejże, szklanki znowu brudne? – Patrzcie go, jaki wybredny! Znalazł się książę Walii! Przychodzi ze dwa razy na dzień i za każdym razem wybrzydza, że brudne! – w tym momencie przypomniał mi się saturator z gruźliczanką. Albo takie coś: dyspozytorka chwaliła kierowcę, że „oszczędza paliwo, a ostatnio nawet skrócił czas przebiegu na trasie i przyprowadza autobus wcześniej, niż przewiduje to rozkład” – tu z kolei przypomniały mi się wizyty u babci na wsi i pekaesy potrafiące przyjeżdżać dwadzieścia minut przed planowanym odjazdem. Ale jest też jedno rozwiązanie, które wydaje mi się dość cudaczne: Waraksin wie, że „Centaur” znakomicie zna język niemiecki, więc w rozmowach z każdym branym przez niego pod uwagę wtrąca niemieckie zdania – cóż, taki był pomysł autora i tak go zrealizował.
I właśnie o autorze trzeba jeszcze powiedzieć kilka słów: „Kastet z dębowym listkiem”, w oryginale „Człowiek w przechodnim podwórzu” („Человек в проходном дворе”), to jedyna książka Dmitrija Anatoliewicza Tarasienkowa, rosyjskiego pisarza, tłumacza i scenarzysty; pierwotnie ukazała się w prasie w 1969 roku, książkowego wydania doczekała się w 1972 roku, a w międzyczasie, w 1971 roku, na jej podstawie powstał czteroodcinkowy serial. W 1978 roku wyemigrował do USA, a w 1984 roku został korespondentem Radia Swoboda – przez to jego nazwisko zostało usunięte z napisów końcowych serialu i zrobiono to z typowo rosyjską finezją: wycięto klatki z jego nazwiskiem. Zainteresowani mogą ten serial znaleźć w internecie, poświęcić cztery godziny i dwanaście minut i porównać go z książką, która była w Polsce wydana dwa razy – w 1971 i 1973 roku; różnic kilka jest, przede wszystkim akcję przeniesiono z Litwy do Estonii. A sama książka nie jest, co prawda, jakimś literackim arcydziełem, ale do przeczytania się nadaje i nie jest szkodliwa.