- Autor: Gordon Barbara
- Tytuł: Filiżanka czarnej kawy
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Ewa wzywa 07
- Zeszyt nr 16
- Rok wydania: 1970
- Nakład: 100000
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
- Broń tej serii: Trzecia seta
ZŁO CZAI SIĘ W KRAMNIE
Barbara Gordon połączyła w „Ewie” 16 dwa ważne schematy powieści milicyjnej – osadzenie akcji w małym miasteczku – nie istniejące Kramno (ale przecież może to być Sochaczew, Złotów, czy Chojnice) z konstrukcją „ślad prowadzi w przeszłość” (wariant okupacyjny) – powiedzmy nawet więcej, ślad prowadzi do Guterhof. Jednocześnie autorka nadała tej „Ewie” nieco epickiego rozmachu. Tak więc nie tylko postępujemy od jednego trupa (starsza pani, która przybywa do Kramna) do drugiego (sędzia tropiący obywateli, którzy wysługiwali się kiedyś hitlerowcom), ale również skupiamy się dosyć drobiazgowo na lokalnym kolorycie. Niemal czuć, że czas w Kramnie płynie o wiele wolniej niż w wielu innych miejscach Polski. Mamy tu zarówno sylwetki swojskich obiboków, wszystkowiedzącą sąsiadkę czy taksówkarza. Kapitan Kozłowicz (który z niepokoju nie śpi po nocach) wspierany przez porucznika Sochę muszą nie tylko powiązać śmierć dwojga obcych sobie osób, ale także wykryć sprawcę. W „Ewie” 16 występuje również rzadko spotykany wątek dziecięcy. Okazuje się bowiem, że kluczem do wyjaśnienia ponurej zagadki jest kartka wyrwana z pewnego niemieckiego periodyku „Berliner Illustrierte Zeitung” z roku 1941, przez bawiącego się na podwórku chłopca (autorka umiejętnie dorzuca garść emocji związanych z tą postacią). To już zresztą nie po raz pierwszy fotografia zdradza mordercę. Nie trzeba daleko szukać. Wystarczy wspomnieć, że „Ewa” 13 nosi tytuł „Fotografia mówi prawdę”
Potoczysta narracja konsekwentnie zbliża nas do przewidywalnego końca, ale nudzić się raczej nie będziemy. Warto bowiem jeszcze nadmienić, że znajdziemy także ciekawe opisy relacji damsko-męskich. Do lektury przy filiżance, no może dwóch, czarnej kawy. Oczywiście w tej kawie trucizny nie będzie.
Najcelniejsze frazy
1. – Wziąłem ze sobą taka butelczynę. Nawet napoczęta. Żeby pan sędzia się nie obraził. Żeby bron Boże nie pomyślał, że to jakaś łapówka.
2. – Bo jak są pieniądze to i adorator się znajdzie.
3. Socha spojrzał błagalnie na Kozlowicza. Kapitan zrozumiał.