Edigey Jerzy – Siedem papierosów „Maracho” – Trzecia seta 20

  • Autor: Edigey Jerzy
  • Tytuł: Siedem papierosów Maracho
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07
  • Zeszyt nr 122
  • Rok wydania: 1982
  • Nakład: 150000
  • Recenzent: Leszek Molga
  • Broń tej serii: Trzecia seta

LINK recenzja Jana Mola
LINK Recenzja Ewy Helleńskiej
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

20 „MARACHO” CIULU JEDEN

Klasyczny kryminał z zamkniętym kręgiem uczestników jednocześnie podejrzanych i przypadkowo znajdującym się na miejscu zdarzenia milicjantem, oraz ograniczonym, dość krótkim czasem akcji. Tym razem nie ma w powieści trupa tak powszechnego w kryminałach, nie tylko milicyjnych. Okazuje się, że nie jest on ani konieczny, ani niezbędny by kryminał był ciekawy.
Akcja toczy się w wagonie I klasy pociągu pośpiesznego Warszawa – Szczecin, a bohaterami podróżni udający się nad morze na wypoczynek lub w delegację. W zamkniętym przedziale sprytny złodziej usypia współpodróżnych narkotykiem w nowym rodzaju papierosów, po czym ograbia z pieniędzy i biżuterii. Następnie sam wypala podobnego papierosa usypiając także siebie, by odsunąć podejrzenia. Popełnia jednak błąd, który pozwala sprytnemu porucznikowi milicji po przesłuchaniach i przemyśleniach zdemaskować złodzieja i odzyskać zrabowane mienie. Oczywiście są też powody by w trakcie śledztwa podejrzewać innych uczestników zajścia i osoby podróżujące poza feralnym przedziałem, a także pracowników PKP obsługujących pociąg.
Autor powielił w tej powieści schemat wykorzystany przez siebie w książce „Wagon pocztowy Gm 38552 wydanej w serii „Srebrnego Klucza” w roku 1966. Tam miejscem akcji był wagon pocztowy, a uczestnikami pracownicy poczty. Edigey wspomina o tym na stronie 31 Siedmiu papierosów „Maracho”: „… To zresztą nie jest wynalazek naszego złodzieja. Już przed wielu laty zdarzył się bardzo podobny wypadek. W pewnym wagonie pocztowym znaleziono trzech nieprzytomnych ludzi i cztery butelki z resztkami piwa. Trzy z tych butelek były, jak to stwierdziła analiza, zatrute, czwarta zawierała normalne piwo. Tam także przestępca uśpił swoich kolegów, okradł wagon pocztowy z przesyłek pieniężnych, ukrył te pieniądze i potem wypił zatrute piwo…”
Książkę czyta się miło, przyjemnie, nie ma w niej niepotrzebnych wątków, tropów, ani opisów powiększających tylko jej objętość. Temat poruszony w niej jest uniwersalny. Gdyby nie charakterystyczne dla ówczesnej polskiej rzeczywistości kłopoty z zaopatrzeniem w artykuły codziennego użytku opisane w książce, jej akcja równie dobrze mogłaby się toczyć w innym kraju, a milicjant mógłby być pracownikiem służb kryminalnych innego państwa lub nawet prywatnym detektywem.
Jedna z „Ew”, które oceniam najwyżej.