- Autor: Toman Mikołaj
- Tytuł: Sprawa nr 00113
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Biblioteczka Przygód Żołnierskich
- Rok wydania: 1954
- Nakład: 15000
- Recenzent: Robert Żebrowski
G.D. znaczy „Zielona Śmierć”
Mikołaj Toman jest prawdziwym dominatorem w serii BPŻ, w której – na 29 pozycji – 6 jest jego autorstwa. Recenzowane opowiadanie liczy 60 stron, a cena okładkowa tomiku to 1,20 zł. Jest to jeden z najbardziej białych kruków – wśród literatury objętej zainteresowaniem naszego Klubu – jaki znam, a ujrzałem go dopiero w stołecznej Bibliotece Narodowej. Opowiadanie to ukazało się również w antologii „Wybuch nastąpi dzisiaj”, wydanej w roku 1954 i 1955, ale pod innym tytułem – „Gdy burza ucichła”. Z dostępem do tej pozycji akurat nie ma żadnego problemu i ma już on recenzję klubową. LINK
Akcja toczy się w ZSRR, na półpustyni Astrachańskiej (obecnie terytorium Rosji), położonej w delcie Wołgi uchodzącej do jeziora Morze Kaspijskie, ale trudno mi określić kiedy (początek drugiej połowy lat 40.?).
Ludzie radzieccy pracowali nad przeobrażeniem terenu półpustynnego w oazę zieleni. Udało im się zasadzić las i sady owocowe, założyć winnice, wyhodować na polach pszenicę i arbuzy. W dzieło to zaangażowani byli pracownicy: naukowi stacji badawczo-doświadczalnej (m.in. agronom, geobotanik, agrobiolog, agromeliorator i meteorolog), fizyczni kołchozów i polityczni Komitetu Okręgowego Partii oraz Rady Narodowej.
Pływający po Wołdze kajakiem wędkarz-obcokrajowiec Harry Bange natrętnie rozpytywał pracowników rybackiej spółdzielni kołchozowej o prognozę pogody na najbliższy czas, szczególnie zaś o kierunek i natężenie wiatru.
Strażnik kolejowy ujawnił leżące w pobliżu torów rozbite próbówki z jakimś robactwem niszczącym roślinność.
Starszy sierżant Iwan Alioszyn z kołchozu „Pobieda” zauważył w terenie bardzo szybko postępującą śmiertelną chorobę trawy.
Sprawą biologicznej dywersji z wykorzystaniem mszyc homopter, zajęli się funkcjonariusze służby bezpieczeństwa – major Dubrawin i lejtnant Glebow, a nadano jej numer 00113.
Ciekawe cytaty:
– „To, co było możliwe za carskiej Rosji [chodzi o klęski żywiołowe], jest nie do pomyślenia w Związku Radzieckim”
– Wszystko, co widzicie w Związku radzieckim, jest dziełem rak szarego obywatela radzieckiego”.
Opowiadanie jest miłe, lekkie i przyjemne w odbiorze, a do tego można się przy nim trochę pośmiać z tej radzieckiej przeobrażonej rzeczywistości. Wpisuje się ono w nurt powieści dotyczących dywersji biologicznej takich jak: „Stonka ziemniaczana” (Z. Kowalska), „Ekipa pokoju” (B. Arct), „Bakteria 078” i „Dżuma rusza do ataku” (M. Bielicki), czy „Statek 1092” (W. Melcer). Nic, tylko czytać.