- Autor: Przymanowski Janusz
- Tytuł: Na młodych skrzydłach
- Wydawnictwo: Prasa Wojskowa
- Seria: Nauka Fantazja Przygoda
- Rok wydania: 1950
- Nakład: 10000
- Recenzent: Robert Żebrowski
Partia, która poczęła, urodziła, wychowała, wykształciła, dała pracę, pozycję i nieśmiertelność obywatelowi socjalistycznej ojczyzny
Janusz Przymanowski (1922-1998) – autor powieści „Czterej pancerni i pies” – książkowo debiutował właśnie opowiadaniem „Na młodych skrzydłach”. Jest to kolejny okaz ze stada najbielszych kruków, jaki udało mi się złapać w Bibliotece Narodowej.
Liczy ono 66 stron, a cena okładkowa to 2,40 zł. Wydane zostało w serii „Nauka Fantazja Przygoda”, w której Klubowiczów mogłyby zainteresować też jeszcze inne pozycje: „Misja prof. Nikolskiego”, „Władcy energii”, a może i coś jeszcze. Warto dodać, że opowiadanie to, ale pod tytułem „18 tysięcy metrów na fali” drukowane było w roku 1950 – w 17 odcinkach – w gazecie „Skrzydła i Motor. Tygodnik Młodzieży Lotniczej” (numery od 30 do 51-52) (wszystkie te numery dostępne są na stronie internetowej Biblioteki Jagiellońskiej pod adresem: https://www.jbc.bj.uj.edu.pl/dlibra/results?q=Skrzyd%C5%82a+i+Motor+1950&action=SimpleSearchAction&type=-6&p=0)
Akcja toczy się w kilku miejscach w kraju (przede wszystkim fikcyjne Warcice i Warszawa) oraz na terenie (ściślej – nad terenem) ZSRR, w roku 1950.
Inżynier Paweł Luciec, konstruktor szybowców, pracował w ośrodku w Warcicach nad przełomowym modelem szybowca – „Halniakiem”, będącym laminowanym latającym skrzydłem. Jednak nie wszyscy pracujący tam inżynierowie byli z tego zadowoleni. W czasie pierwszego lotu prototypu, szybowiec doznał drgań, a jego przelotu nie można było zaliczyć do udanych. W tym samym czasie z biura konstrukcyjnego zniknęła teczka numer 4, zawierająca obliczenia wytrzymałościowe „Halniaka”. Wkrótce doszło do zamachu na życie konstruktora. Jego „Pobieda” wypadła z drogi, uderzyła w drzewo, a on sam trafił do szpitala. Przyczyną wypadku było specjalnie dokonane zluzowanie śruby kierownicy. Za wszystkimi tymi zdarzeniami stała szajka bandytów, pracujących na usługach wywiadu pewnego obcego mocarstwa, zajmująca się sabotażem i dywersją. Wkrótce „Halniak” miał odbyć swój kolejny lot …
PRL-ogizmy: samoloty – Jak-18, Junak, N-7 bis, szybowce – Sęp (IS-1, pierwszy szybowiec skonstruowany i zbudowany w Polsce po II WŚ), Mucha (IS-2), Jaskółka (SZD-8), Zuch, Komar (IS-B), Liga Lotnicza (stowarzyszenie działające w latach: 1946-1953), order Budowniczy Socjalistycznej Polski (Budowniczych Polski Ludowej), gazeta „Sztandar Pracy”.
Ciekawe cytaty:
„Już dawno amerykańska technika pozostała daleko w tyle za techniką i nauką Związku radzieckiego i innych państw, które zbudowały socjalizm”.
„W czasie tego przelotu odczuwałem potęgę umysłu wolnego człowieka, wychowanego przez nasz ustrój”.
„Niewielkie, zgrabne auto, jeden z najnowszych modeli fabryki na Żeraniu” (?!) – w roku 1950 FSO na Żeraniu nie produkowało jeszcze samochodów, a produkowana tam od roku 1951 polska wersja radzieckiej Pobiedy M20 – Warszawa M-20 nie była ani niewielkim, ani tym bardziej zgrabnym autem. O co więc chodzi? Otóż w roku 1948 zapadła decyzja, że w FSO będą produkowane na licencji włoskie Fiaty 1100 – małe, zgrabne, ale niestety z rodowodem kapitalistycznym, a nawet faszystowskim. Z tego powodu pierwszy obywatel ZSRR – towarzysz Józef S. sprzeciwił się temu i zawarta umowa została rozwiązana. Widocznie w roku 1950 nie przebrzmiały jeszcze echa tej decyzji.
Co by nie mówić o tym produkcyjnym kryminale, to jedno nie ulega wątpliwości: dla młodzieży zafascynowanej sportem szybowcowym był on niezwykle atrakcyjny, nie tyle z uwagi na sensacyjną fabułę, ale całą jej „skrzydlatą” otoczkę. Obecnie opowiadanie to ma jedynie wartość „dydaktyczną” w odniesieniu do minionej epoki, a przeczytać je mogą jedynie fani PRL-u albo zaawansowani „kryminałolodzy”. Dla innych to po prostu strata czasu.