- Autor: Terpiłowski Lech
- Tytuł: Taniec na linie
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą (wolumin # 115)
- Rok wydania: 2019
- Nakład: nie podano
- Recenzent: Robert Żebrowski
Gnom kontra Golem, czyli „faraoni” na tropie przemytników
Na tylnej okładce, tej liczącej 104 strony, książki możemy przeczytać: „Ten gazetowiec został opublikowany w 1960 roku [w „Głosie Robotniczym”]. Czytelnika może zdziwić, że głównym bohaterem jest major Korosz. Helena Sekuła potwierdziła, że współpracowała z osobą, która podpisała się jako Lech Terpiłowski, ale jej nazwisko jako współautorki nie zostało uwzględnione.
Wtedy zdecydowała się na publikowanie kryminałów pod swoim nazwiskiem”. Tylna okładka to nie jest odpowiednie miejsce, aby wyjaśnień odnośnie tej sytuacji było nie wiadomo jak wiele, ale chętnie bym dowiedział się, kto skojarzył współautorów, jak się rozkładała ta współpraca, czy osobą współpracującą był ten Lech Terpiłowski (1930-2000), czyli muzyk, krytyk, publicysta i autor książek o muzyce.
Akcja toczy się w wielu miejscach w Polsce, w drugiej połowie lat 50.
Przez punkt graniczny na Łysej Polanie – od strony Czechosłowacji – przejechał mały volkswagen kierowany przez herr Rausmana. W okolicy ul. Żelaznej w Warszawie, milicjanci z XII Komisariatu zatrzymali „Rączkę’ i „Dentystę”, podejrzanych o napad rabunkowy na przechodnia i kradzież walizki wypełnionej zegarkami. Komenda Dzielnicowa Wola powiadomiła o tym Komendę Miasta, ta zaś Komendę Główną. Na lotnisku na Okęciu do samolotu odlatującego do Wiednia wsiadła Barbara Kalmann, znajoma „Eleganta” i „Golema”. Na poczcie Głównej w Gdańsku wpłynęła depesza dla Stefana Radwańskiegio z Sopotu. Trochę tymi przeskokami zaaranżowanymi przez autorów się zmęczyłem, ale trudno, czegóż się nie robi dla Klubu.
Na terenie Polski działała potężna i znakomicie zorganizowana szajka przemytnicza. Z kraju wywożono dewizy, złoto, kamienie i dzieła sztuki, w zamian za zegarki oraz narkotyki wszelkiego rodzaju – od opium po kokainę. Sprawa rozpracowania grupy przestępczej otrzymała kryptonim TZ-96. Czynności w niej nadzorował major Henryk Korosz z Komendy Głównej MO. W którymś momencie zlecił on kapitanowi Andrzejowi Osieckiemu włączenie się w nią i przydzielił mu zadania: koordynacja, strategia, taktyka i przewidywanie posunięć przeciwnika. Zbliżała się bowiem decydująca rozgrywka z przemytnikami. Wśród milicjantów zaangażowanych w działania byli też m.in.: kapitan Łucki krypt. „Farys”, chorąży Bobrzyński, chorąży Wiślak i starszy sierżant Pylak – kierowca „cytryny”, czyli Citroena nazywanego przez niego Felą.
Wśród przeciwników Korosza, którego kryptonim brzmiał „Gnom”, poza „Golemem”, „Elegantem”, Radwańskim i Kalmann, byli m.in. „Suchy”, „Wygibus” i aptekarz Zdanowicz, którego zwłoki milicja znalazła w pokoju hotelowym (został zastrzelony z „Kolibra” – amerykańskiego pistoletu kalibru dwa i pół milimetra).
Siedzibę sztabu operacji wyznaczono w Komendzie Wojewódzkiej w Gdańsku. Wyposażona ona była na bogato, bo w aparat WCZ, aparat Simplex RAD i dalekopis. Na początku wyznaczono i przydzielono nazwy konkretnym miejscom (m.in. stanowisko X-25, stanowisko Y, podpunkt TKV-19). Nadano kryptonimy („Beta”, „Wiatr”, „Zośka” i inne), pogrupowano (grupa zabezpieczenia – pierwsza, grupa obwodowa – pierwsza, grupa obwodowa – druga, grupa rezerwowa), dyslokowano (grupa chorążego Zientali – odcinek B-9, grupa podporucznika Draczyka – odcinek AZ-19, grupa podporucznika Poręby – trasa boczna N-22) i przydzielono zadania funkcjonariuszom (trasy radiowozów: „Mewa” – odcinek, „Zorza” – trasa, „Marysia” – rejon). Jak widzicie, wszystko było konkretne, profesjonalne, szczegółowe i … tajemnicze. Wreszcie rozpoczęła się operacja „S”, w którą zaangażowane było nie tylko MO, ale też WOP.
Oj działo się tam, działo – dużo, szybko i krwawo. Strzelaniny, pościgi, ofiary śmiertelne po obu stronach. Taka zawierucha jak w powieściach Jacka Wołowskiego. Nic więcej nie piszę, to trzeba samemu przeczytać, tym bardziej że to wczesna Sekuła. Najwcześniejsza! Najlepsza?
PRL-ogizmy: hotel „Polonia” w Warszawie, „Grand Hotel” w Sopocie, kawiarnia „Piccolo” (tzw. Pikolak) w Gdyni, restauracja „Pod Wierzynkiem” oraz Hotel Francuski w Krakowie, zegarki – omegi, cymy, tissoty, schaffhauseny, buldoczki i koniczynki, brylanty – blauweissy i cytrynki, samochody – Mercedes, BMW, Opel, Volkswagen, Wartburg, Spartak (czyli Skoda 440, produkowana od roku 1955) i milicyjne – Citroen, gazik oraz Willys, broń palna – mini-pistolet „Koliber” (prawidłowo – „Kolibri”, z roku 1910, o długości 7,62 cm), pepesze i parabellum.
Cytat: „Milicja to nie Caritas”.