- Autor: Briancew Gieorgij
- Tytuł: Ślady na śniegu (Sledy na sniegu)
- Wydawnictwo: MON
- Seria: Biblioteczka Przygód Żołnierskich
- Rok wydania: 1954
- Nakład: 20000
- Recenzent: Robert Żebrowski
„Każdy człowiek ma dwoje oczu, ale myśliwy ma ich czworo”
Grigorij Briancew może być znany polskiemu czytelnikowi z takich książek jak: „Szabla emira” czy „Zagłada gniazda os”. „Ślady na śniegu” liczą 122 strony.
Akcja toczy się w radzieckiej Jakucji, kilka lat po zakończeniu II WŚ.
W ekspresie na trasie Władywostok – Moskwa, gdzieś w okolicach Ałdanu, spotkali się dwaj mężczyźni: niejaki Harry oraz Mongoł Szaraborin. Pierwszy zlecił drugiemu dotrzeć do kopalni rudy, w której zatrudnił się Wasyl Orosutcew i przekazać mu wiadomość, którą wypisał Azjacie … na głowie, a którą można było ujrzeć i odczytać tylko po zastosowaniu odpowiedniego odczynnika chemicznego. Ruszył więc na nartach, w długą i trudną podróż po zaśnieżonych połaciach, dzielny Szaraborin. Po drodze do kopalni popełnił tylko jeden błąd, ale kardynalny. Ominął samotnie stojące domostwo, w takiej odległości od niego, że nie można było domku tego nie zauważyć. W mieszkającym tam, razem z psem wabiącym się Tas Bas (tzn. Kamienny Łeb), starym myśliwym – Wasilim Bykanyrowie takie nieskorzystanie na odludziu z gościnny, wzbudziło poważne i uzasadnione podejrzenia, że narciarz za wszelką cenę chce ukryć swoją tożsamość. Ruszył więc w ślad za nim i w ten sposób trafił do kopalni w Toj Chaja, w której na stanowisku pomocnika komendanta osiedla zatrudniony był wspomniany na wstępie Orosutcew, posługujący się jednak innymi danymi personalnymi. O szpiegu-dywersancie, bo co do tego Bykanyrow nie miał żadnych wątpliwości, myśliwy powiadomił swojego dobrego znajomego – majora Romana Szelestowa, który od razu zainteresował się tą sprawą. Tymczasem w kopalni doszło do tzw. N.W., czyli nadzwyczajnego wypadku. Całkiem niespodziewanie główny inżynier – Wasyli Koczniew doznał śmiertelnego paraliżu serca, a z jego sejfu skradziono mapę geologiczną nowego okręgu przemysłowego z zaznaczonymi złożami cennych rud. Pozostawione w okolicy ślady nart wskazywały na dwóch sprawców. Ich tropem, ruszył major Szelestów razem ze swoim zespołem: lejtnantem Grigorijem Pietrenko oraz radiotelegrafistką – plutonową Nadią Ewarstową, jak również myśliwym Bykarynowem oraz jego psem. Wsparcia z powietrza udzielał im pilot – lejtnant Nogowicyn, a akcję objął swoim patronatem pułkownik Grochotow. Zarówno uciekający, jak i grupa pościgowa, musieli skorzystać z ciągniętym przez jelenie sań.
No, muszę przyznać, że ta w sumie niewielka objętościowo książka zachwyciła mnie. Jest w niej sporo akcji, nie ma zaś dla czytelnika czasu na nudę, a fabuła nie ogranicza się tylko do jednego morderstwa. Do tego niesamowita sceneria, ciekawe postacie, no i ten szaleńczy pościg w tak nietypowym dla nas stylu. W sumie to taka kryminalno-sensacyjno-szpiegowska powieść drogi, po którą naprawdę warto sięgnąć.
Sowietologizmy: papierosy „Kazbeki” [z wizerunkiem jeźdźca na tle gór] oraz „Kuzbassy”.
Pozwólcie jeszcze tylko, że na koniec złożę meldunek naszemu mordowemu głównodowodzącemu: Panie Prezesie, obywatelu majorze, melduję, że wszystkie niewojenne pozycje z „Biblioteczki Przygód Żołnierskich” mają już swoje recenzje w naszym Klubie!