Liskowacki Ryszard – A może po skarby? 168/2025

  • Autor: Liskowacki Ryszard
  • Tytuł: A może po skarby?
  • Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza KAW RSW „Prasa-Książka-Ruch” Szczecin
  • Rok wydania: 1986 (wyd. II)
  • Nakład: 40350
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Dziękuję Wam w imieniu służby

Ryszarda Liskowackiego (1932-2006) znam z wydawanej na przełomie lat 70. i 80. serii 13 zeszytów „Historia dłuższa niż wojna”, które z tego co pamiętam były dość ciekawe, a że liczyły tylko po 32 strony, znacząco poprawiały rankingi czytelnicze uczniów podstawówek.

Pierwsze wydanie recenzowanej książki (okładka z lewej) miało miejsce w roku 1971. Powieść liczy 119 stron. Autorem rysunków jest Maciej Woltman, podobny w kresce do Edwarda Lutczyna.
Akcja toczy się w Szczecinie i fikcyjnych Dolmierzycach (dzieliła je odległość ponad 50 km), a także w Stargardzie, w latach, kiedy w grodzie Gryfa żyło 340 tysięcy szczecinian, a było tak na przełomie lat: 1970 i 1971.

W roku 1475, w czasie wojny pomiędzy Brandenburgią a Księstwem Szczecińskim, rycerz Erazm odbił z rąk wroga wiele kosztowności zrabowanych przez Niemców na Pomorzu, po czym ukrył je we własnym zamku w Dolmierzycach. Taką informację zawarł w swoim opowiadaniu szczeciński literat – Emanuel Kwapisz.

Przeczytawszy o tym, czterej nastolatkowie: Romek Białas (dowódca), Antek Kłos (zastępca wodza), Bolek Kulesza (kapitan sztabu) oraz Karol Czupak (główny kwatermistrz), utworzyli grupę KRAB (nazwa powstała od pierwszych liter imion jej członków) i w czasie wakacji, oszukując rodziców odnośnie miejsca wyjazdu, ruszyli na poszukiwanie ukrytych skarbów. Po jakimś czasie samowolnie dołączył do nich Sławek Melasa, niesłusznie uważany przez KRAB-owiczów za maminsynka, niedorajdę i słabeusza. Choć w Dolmierzycach żadnego zamku nie było, a przez to i ukrytych skarbów, to jednak chłopcy wpadli tam na trop miejscowej szajki złodziejskiej i walnie przyczynili się – choć z pomocą pewnego dziennikarza – do oddania przestępców w ręce milicji. Książkę tę dobrze się czyta, jednak obiektywnie trzeba przyznać, że wątek kryminalny w niej jest zbyt krótki, zbyt powierzchowny i zbyt szybko przeprowadzony. Jako „przygodówka” może się ona spodobać młodemu czytelnikowi, jednak rasowi „kryminałolodzy” nie mają czego w niej szukać.

PRL-ogizmy: książki – „Szeryf z Fort Benton” (z 1966 roku), „Dyliżansem przez prerię” (1967), „Pod piracką flagą” (1970), „Tajemnicza wyprawa Tomka” (1963), a także lody „Bambino”, saturator (szklanka wody z sokiem malinowym po 1,20 zł) oraz piłkarz Lubański (Włodzimierz – obok Deyny, Bońka i Lewandowskiego – największa legenda polskiej piłki nożnej).