- Autor: Orłoń Marian
- Tytuł: Detektyw Nosek, Czarna Broda i porywacze
- Wydawnictwo: Krajowa Agencja Wydawnicza
- Rok wydania: 1984
- Nakład: 50350
- Recenzent: Robert Żebrowski
„Niepunktualny zegarmistrz to to samo, co głuchy organista”
Marian Orłoń (1932-1990) jest nieźle rozpracowany w naszym Klubie. Mamy już recenzje trzech jego książek. Dziś kolej na czwartą.
Powieść liczy 144 strony, a jej cena okładkowa to 95 zł. Jest to jej drugie wydanie, ale pierwsze łączne. Zawarte w niej dwa opowiadania wydane były wcześniej samodzielnie – „Ostatnia przygoda detektywa Noska” w roku 1968, a „Detektyw Nosek i porywacze” w roku 1973.
Akcja toczy się w Miasteczku (leżącym gdzieś na szlaku, którym król Jan III Sobieski wracał spod Wiednia, a wracał do Warszawy przez Koszyce i Nowy Sącz), w roku, w którym 15 maja wypadał w piątek (pomiędzy rokiem 1945 a 1973 było pięć takich lat – 1953, 1959, 1964, 1968 i 1970).
W domku przy ulicy Odlatujących Ptaków zamieszkiwał emerytowany słynny detektyw Ambroży Nosek wraz ze swoim gadającym (ale tylko z nim) psem Kubą. Zegarmistrz Ignacy Bratek ujawnił włamanie do swojej pracowni. Skradziono z niej tylko jedną rzecz – stuletnią pozytywkę z porcelanową tancerką na wierzchu, którą dał do naprawy aptekarz Bonifacy Motylek. Zanim udał się na milicję, powiadomił o tym starego detektywa. Ten od razu przystąpił do działania. Na podstawie przeprowadzonych oględzin stwierdził, że zamek w drzwiach został wyłamany łomem, Na drzazdze z drzwi znalazł czarną jedwabną nitkę, którą zabezpieczył. Następnie używając specjalnego proszku i pędzelka ujawnił na drzwiach odciski palców [raczej odbitki linii papilarnych], które zabezpieczył na folii (okazało się, że należą one do zegarmistrza i jego pomocnika Józka Brzęczyka). Obok miejsca, gdzie stała pozytywka natrafił na pudełko zapałek z jakimiś zapiskami, a na podłodze znalazł wypaloną zapałkę. Przedmioty te również zabezpieczył. Po zakończeniu oględzin przystąpił do rozpytania pana Ignacego i Józka. Okazało się, że w przeddzień kradzieży, pozytywką interesował się mężczyzna nazwany roboczo Czarną Brodą, który niedawno wynajął w Miasteczku pokój. W pracowni pojawił się wtedy również Zenek – siostrzeniec pana Motylka, który pytał, kiedy wuj będzie mógł odebrać swoją pozytywkę, Okazało się, ze była ona naprawiona i może zrobić to, kiedy będzie mu pasować. Następnie detektyw wraz ze swoim psem udał się do „Apteki pod Pelikanem”. Po drodze stwierdził, że jest śledzony przez Czarną Brodę. W toku rozmowy przeprowadzonej z właścicielem pozytywki, dowiedział się, że miała być w niej ukryta – przez dziadka aptekarza – wiadomość o miejscu ukrycia przez tegoż dziadka skarbu. Pozytywkę tę dopiero niedawno odnaleziono na strychu, a z uwagi, że nie działała oddał ją do naprawy.
Nosek zawęził grono osób podejrzanych do tych, którzy wiedzieli o skarbie, czyli rodziny aptekarza (żona, córka, syn i siostrzeniec Zenek), a także do tych, którzy mogli podsłuchać rozmowę o nim, czyli lokatorów Motylka (rodziny – Miotełkowie, Maślińscy i Brzęczykowie, do której należał Józek). Pies detektywa zaś obstawiał, że sprawcą kradzieży jest Czarna Broda. Śledztwo dotyczyło się dalej pełną parą i pojawiły się w nim kolejne dowody. Pan Ambroży prowadząc czynności kierował się zasadami swojego wielkiego przyjaciela – detektywa Hipolita Wąsika. Pierwsza z nich brzmiała: „Jeśli nie wiemy tego, co chcielibyśmy wiedzieć, pomyślmy nad tym, co wiemy, a dojdziemy do tego, czego nie wiemy”. O tym, czy faktycznie sprawcą była któraś z w/w osób, przekonajcie się sami.
W drugiej części książki mamy do czynienia z porwaniem Kuby przez sprawców, którzy podpisali się jako Tacy Dwaj. Oczywiście Nosek osobiście podjął się dochodzenia, zaczynając je od rozpytania sąsiadów, ale powiadomił też o tym milicję w osobie kaprala Pręcika. Rozmawiając z sąsiadami, którzy nic do sprawy nie wnieśli, nie informował ich, o co chodzi, w myśl drugiej z zasad detektywa Hipolita Wąsika brzmiącej: „Jeśli o przestępstwie wiedzą dwie niepowołane osoby jest dobrze. Jeśli wie jedna – jest bardzo dobrze. Jeśli nie wie żadna – jest idealnie”. W międzyczasie doszło do kolejnego zdarzenia. Otóż właściciel najpiękniejszych gołębi w Miasteczku – Franciszek Gwoździk, otrzymał list, podpisany Krzywonosy i Cynamon, z żądaniem przekazania im przez niego pieniędzy w zamian za „ochronę” gołębi. Wspólnymi siłami, Nosek, Pręcik i … Kuba, rozprawili się z przestępcami.
Jestem pełen uznania dla pana Mariana Orłonia. W swojej książce kierowanej do dziecięcego odbiorcy (młodsze klasy podstawówki), zawierającej element fantazji (gadający pies), w sposób bardzo umiejętny, przystępny, jasny i łatwy do zrozumienia przedstawił czynności, jakie powinno wykonać się w ramach profesjonalnego dochodzenia w sprawach o przestępstwa. Tylko jednej rzeczy mi tu zabrakło, mianowicie, aby pies Kuba spróbował podjąć trop na podstawie ewentualnego śladu zapachowego, który mógł zostawić włamywacz w pracowni zegarmistrzowskiej. Niemniej jednak książka ta jest dla młodego czytelnika doskonałym wprowadzeniem w świat młodzieżowych, a później dorosłych kryminałów. Zachęca ona do samodzielnego myślenia, nie zraża przemocą, a dzięki postaci mówiącego psa dostosowuje się do świata wyobraźni odbiorcy, do którego jest kierowana.
Może się ktoś dziwić, jak w zaawansowanym już wieku, można czytać książki dla dzieci i przyznawać się do tego pisząc ich recenzje. Otóż, czytanie tego typu książek jest po trochu nadrabianiem zaległości z dzieciństwa (choć od dziecka czytałem dużo książek, komiksów i gazet, to jednak nie wszystkie ciekawe pozycje były mi znane lub dostępne), podróżą sentymentalną w przeszłość (kiedy jedną z największych przyjemności było zamknąć się w pokoju i w ciszy oddawać lekturze), ale przede wszystkim wskazywaniem, nawet nie tyle dzieciom, bo to nie one czytają klubowe recenzje, lecz ich rodzicom czy dziadkom, a także … antykwariuszom, po jakie pozycje książkowe z elementami zagadek kryminalnych warto przez młodego czytelnika sięgnąć, by mógł on wyrabiać w sobie logiczne myślenie poprzez analizę zdarzeń i informacji, a następnie formułowanie wniosków i hipotez, gdyż jest to bardzo przydatne nie tylko w dorosłym życiu, ale też w nauce, różnych pasjach i zainteresowaniach, a także przyszłej pracy. Nieprzypadkowo na pierwszym roku różnego rodzaju studiów pojawia się przedmiot o nazwie „Logika”, gdyż jest on nie tylko potrzebny, ale wręcz niezbędny do dalszej prawidłowej i owocnej nauki, pracy zawodowej jak również codziennego życia. Gdy tych umiejętności zabraknie pojawiają się problemy z przyswajaniem informacji, wyciąganiem logicznych wniosków oraz we właściwym rozumieniu naszych rozmówców albo w piśmie … zdań wielokrotnie złożonych. Prostym przykładem jest trudność – dla większości osób – ze zrozumieniem pytań, w których występuje podwójne zaprzeczenie, co kiedyś było regularnie stosowane – na testach wstępnych – do odsiewania mniej zdolnych intelektualnie kandydatów do pracy w policji. To tyle w kwestii wyjaśnienia moich zainteresowań literaturą „kryminalną” dla dzieci młodzieży.