Kwaśniewski Kazimierz – Ciemna jaskinia 42/2025

  • Autor: Kwaśniewski Kazimierz
  • Tytuł: Ciemna jaskinia
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1967
  • Nakład: 30000
  • Recenzent: Mikołaj Kwaśniewski

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Doroty Samborskiej

Do nadmorskiej miejscowości Poręba Morska przybywa z Warszawy młody lekarz Tadeusz Mroczek z małżonką. Jest to jedyny krewny, bratanek, zmarłego właśnie sędziego Sądu Powiatowego, Stanisława Mroczka, i przyjechał, żeby załatwić sprawy spadkowe. Jeszcze tego samego dnia po przyjeździe w domu stryja spotka go niecodzienna, niesympatyczna przygoda.

Książka dobrze napisana, ze sprawnie skonstruowaną fabułą, bez dłużyzn. Intrygujące zabójstwo (na początku rozpoznane jako wypadek), nieoczywisty krąg podejrzanych, coraz bardziej się rozszerzający i pogmatwany. Jest oczywiście milicjant, który bada różne tropy, jest kulminacja napięcia, która prowadzi do rozwiązania i wyjaśnienia zagadki. Dodajmy – zaskakującego wyjaśnienia zagadki.

Same plusy powieści, a dodatkowo pewien historyczny smaczek. Otóż książka została napisana w 1968 roku (akcja dzieje się w lipcu 1967), a jedną z głównych postaci jest notariusz żydowskiego pochodzenia. Zastanawiam się, czy to przypadek, czy też autor dobrał tę postać i intrygę pod wpływem aktualnych wydarzeń. Nie jestem wprawdzie pewien, czy do druku w 1968 roku w wydawnictwie „Iskry” poszła książka w dokładnie takim brzmieniu, z jakim się zapoznałem (przeczytałem wydanie z 2021 roku w serii „Kryminał” z logo z pistoletem – jest informacja, że opracowano na podstawie wydania „Iskier”), ale jeśli tak, to pogratulować autorowi odwagi podjęcia tematyki będącej w tym czasie na cenzurowanym.

A teraz kilka łyżek dziegciu w tej beczce miodu:
Mimo, że akcja dzieje się w 1968 roku trochę trudno uwierzyć, że wybrzeże morskie było tak bezludne, i to na początku lipca (!), że na przestrzeni kilku kilometrów nikogo nie było, a milicjant mógł bezpiecznie zostawić niepilnowany motocykl i pistolet w kaburze. Zapewne w tamtym czasie ruch turystyczny był mniejszy niż obecnie, ale trzeba wziąć pod uwagę, że akcja dzieje się jednak w pobliżu miasta (miasteczka), nie zaś na zupełnym odludziu. Tymczasem na plaży podczas akcji całej powieści pojawiają się raptem trzy osoby.
W powieści pojawiają się niekonsekwencje: sędzia Mroczek znał i współpracował
z „pierwszym burmistrzem” o czym wspomina w swym pamiętniku (s. 53). Burmistrz nie mógł więc zostać pochowany w swym miejscu „wiecznego spoczynku”, z tego względu, że sędzia Mroczek jeszcze nie przybył do Poręby Morskiej i miejsce to było opustoszałe (muszę niestety pisać bez szczegółów, dla dobra lektury przyszłych Czytelników).
Jest prawie niemożliwe, że taki legalista jak sędzia Stanisław Mroczek nie zawiadomił organów ścigania po swoim odkryciu. I skąd zdobył (i po co?) cegły i zaprawę murarską, które przechowywał w szopie na podwórzu?
Wreszcie sama akcja przeprowadzona przez mordercę pierwszej nocy po przybyciu doktora Mroczka do Poręby wydaje się mimo wszystko mało prawdopodobna. Pomijając odporność psychiczną mordercy (chyba jednak inną, niż u zwykłych obywateli), przeprowadzenie dość skomplikowanych i pracochłonnych manewrów pod bokiem dwojga śpiących ludzi byłoby jednak bardzo trudne.
Nie została wyjaśniona też sprawa tytułu – być może autor miał na myśli miejsce ukrycia zwłok, ale dla mnie osobiście jest to nieprzekonujące.
Mimo tego dziegciu polecam książkę „Ciemna jaskinia”, gdyż jest świetnia napisana i warta przeczytania. Ocena – mocna czwórka (z plusem za odwagę za podjęcie tematyki, o czym na wstępie).