- Autor: Czerniawski Czesław
- Tytul: Jak krótko trwa noc
- Wydawnictwo: MON
- Rok wydania: 1960, wydanie 1
- Naklad: 10000
- Recenzent: Artur Dworakowski
Czesław Czerniawski znany jest głównie jako autor kilku powieści kryminalnych wydanych w najpopularniejszych peerelowskich seriach, oraz powieści historyczno- przygodowych. Z jakiegoś powodu większość jego utworów związana jest czy to z morzem, czy to innymi akwenami wodnymi. Tym ciekawiej prezentuje się jego debiut książkowy, czyli powieść „Jak krótko trwa noc” w której wspomnianych wodnych klimatów jeszcze autor nie wprowadził.
Akcja rozgrywa się w pierwszych dniach po zakończeniu wojny, w środowisku kierowców jednostki wojskowej. Główny bohater Henryk, to pochodzący z Wilna, weteran walk o Wał Pomorski. W momencie rozpoczęcia akcji pełni funkcję pisarza pododdziału samochodowego. Pisarz w tym wypadku oznacza osobę odpowiedzialną za raporty, ewidencję i listy zaopatrzenia. Można chyba śmiało przyjąć, że książka ma charakter autobiograficzny. Zbyt wiele bowiem wątków pokrywa się z życiorysem Czerniawskiego. Czerniawski urodzony w Wilnie, w okresie okupacji zatrudniony był jako ślusarz w zakładach samochodowych. Po wyzwoleniu miasta znalazł się w szeregach Ludowego Wojska Polskiego i podczas walk o Kołobrzeg został ranny. W wojsku służył do 1947r. Jest mocno prawdopodobne, że przy deficycie wykwalifikowanych kierowców i mechaników, przydzielono go do służb samochodowych.
Trudno zakwalifikować te powieść do gatunku czystej sensacji. Przede wszystkim bowiem otrzymujemy utwór obrazujący rzeczywistość, wyczekujących na upragniony „powrót do cywila” żołnierzy. Obraz o tyle ciekawy, że można by wręcz uznać tę powieść za odważną. Zamiast bowiem patetycznych, patriotycznych deklaracji, czy dojrzałych rozmów o socjalistycznej, świetlanej przyszłości, otrzymujemy treści wręcz dekadenckie. Kierowcy ludowego wojska polskiego każdą wolną chwilę spędzają bowiem na piciu wódki marki „Perła” (w ostateczności, aczkolwiek z obrzydzeniem, bimbru) , oraz planują kolejne lewe interesy w postaci sprzedawanej nielegalnie benzyny. W trakcie alkoholowej libacji jeden z nich przyznaje się nawet do zgwałcenia Niemki, która ku jego zaskoczeniu okazała się w świetle dnia kilkudziesięcioletnią staruszką. Trzeba przyznać, że jak na rok 1960 to dość szokujący obraz polskiego żołnierza.
Nie znamy miejsca akcji powieści, bowiem nie pojawia się ani razu nazwa okolicznych miejscowości. Jedynie z informacji o dalekich wyjazdach kierowców do Zamościa i Lublina, oraz o działających w okolicy formacjach Ukraińskiej Powstańczej Armii możemy założyć, że akcja rozgrywa się gdzieś w okolicach Bieszczad. Główny bohater ukazuje nam się jako typowy stary frontowiec, z lekceważącym stosunkiem do regulaminu wojskowego i świeżej kadry oficerskiej nieznającej frontowego życia. W efekcie szybko ląduje w wojskowym areszcie, gdzie dane nam jest poznać jedną z jego umiejętności, czyli opanowanie sztuki dżiu-dżitsu i błyskawicznego rozbrajania przeciwnika. Oczywiście nie wykorzystuje tej umiejętności podczas jakiejś brawurowej ucieczki z aresztu, a jedynie z nudów popisuje się przed innymi aresztantami. Jak to często w wojsku bywa, wyższa potrzeba w postaci konieczności ukończenia sprawozdań sprawia, że nasz pisarz zostaje zwolniony z aresztu przedterminowo, dzięki czemu nielegalny handel benzyną może być kontynuowany. Podczas jednej z transakcji nagle pojawiają się przypadkowi napastnicy. Wspomniane umiejętności samoobrony sprawiają, że oprócz ocalonych pieniędzy nasz bohater staje się również nowym właścicielem pistoletu typu Walther. Nie na długo zresztą. Wkrótce bowiem pistolet zmienia ponownie właściciela, pełniąc rolę łapówki dla magazyniera przymykającego oko na kolejny szwindel. Niewielka to strata dla Henryka, bowiem jego ulubioną bronią krótką jest nielegalnie posiadany rewolwer Nagan. Oczywiście nie wszystko płynie tak sielankowo jak wymarzyłby sobie bohater. Mimo zakończenia wojny, sytuacja nie należy do spokojnych. W okolicznych lasach działają oddziały UPA oraz bliżej niezidentyfikowany oddział „Pioruna”. W kilku potyczkach giną żołnierze i kierowcy z jednostki Henryka, a on sam brawurowo uchodzi z życiem z zastawionej przez upowców zasadzki. Powrót w ramiona mieszkającej w okolicy narzeczonej i marzenia o wspólnej przyszłości nie trwają jednak długo. Gdy jego koledzy zostają odcięci i otoczeni przez oddział „Pioruna” zgadza się z braku innych kierowców poprowadzić ciężarówkę z odsieczą. W trakcie potyczki zostaje ranny. Czy śmiertelnie? Tego już powieść nie wyjaśnia, kończąc się w momencie, gdy pomimo rany strzela on ze wspomnianego wcześniej Nagana, w plecy uciekającego „Pioruna”. Ogólnie oceniając powieść, to mimo pozornie leniwie toczącej się akcji, czyta się ją lekko i z dużym zainteresowaniem.