- Autor: Agatha Christie
- Tytuł: Kieszeń pełna żyta
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: z Jamnikiem
- Rok wydania: 1968
- Nakład: 40280
- Przekład: Tadeusz Jan Dehnel
- Recenzent: Mariusz Młyński
Rex Fortescue, dyrektor Zjednoczonej Agencji Powierniczej, zostaje otruty. Sekcja zwłok wykazuje obecność w organizmie taksyny, mocno trującej substancji znajdującej się w jagodach cisa; istnieje duże prawdopodobieństwo, że śmierć nastąpiła wskutek otrucia czymś, co Fortescue zjadł w domu na śniadanie. Śledztwo prowadzi inspektor Neele; towarzyszący mu sierżant Hay znajduje w kieszeni marynarki denata dużo ziaren żyta. Inspektor przyjeżdża do Baydon Heath, miejscowości położonej około 20 mil od centrum Londynu i w Domku pod Cisami, posiadłości rodziny Fortescue, wypytuje mieszkańców i dowiaduje się wielu nieprzychylnych opinii o denacie; jednak kobieta zarządzająca służbą twierdzi, że wszyscy mieszkańcy domu „to ludzie naprawdę obrzydliwi. Wszyscy!”. Wkrótce zostaje otruta cyjankiem potasu Adela Fortescue, druga żona Rexa; niedługo potem zostają znalezione zwłoki kelnerki Gladys Martin – morderca zaciągnął jej pończochę dookoła szyi, a na nosie zacisnął klamerkę do bielizny. I właśnie śmierć kelnerki zmusza pannę Jane Marple do przybycia do Domku pod Cisami i do pomocy policji – Gladys Martin pochodziła z jej rodzinnych stron i praktykowała u niej jako pomoc domowa, więc starsza pani uznała, że jest za nią w pewnym stopniu odpowiedzialna. Inspektor Neele przyjmuje jej pomoc – „jest prostolinijna, bez zastrzeżeń uczciwa; jak większość kobiet w pewnym wieku ma niemało wolnego czasu, no i posiada iście staropanieński talent wyławiania istotnych szczegółów z plotek”.
Czytanie książek Agathy Christie to zawsze duża przyjemność; nie inaczej jest tutaj, tym bardziej, że mamy do czynienia z przekładem wiernym stylowi pisarki. Trochę tylko razi nazywanie kobiet od imion mężów – w serialu „Ranczo” o żonie Stacha Japycza można mówić Michałowa, ale nazywanie żony Parcivala Fortescue Parcivalową jest trochę pokraczne. Poza tym jest po prostu dobrze – najbardziej podoba mi się przeciwstawienie sobie logiki inspektora Neele’a i spontaniczności panny Marple, co trochę inspektora irytuje („reprezentujemy odmienne punkty widzenia. Można by je nazwać: racjonalny oraz irracjonalny”). Ale to właśnie panna Marple uświadamia Neele’owi, że wszystko, co się dzieje w Domku pod Cisami pasuje do starej, angielskiej rymowanki – i wtedy okazuje się, że twarda logika inspektora się w tym przypadku nie sprawdza, bo „żadna z wymienionych osób nie pasuje do irracjonalnego punktu widzenia”. Książkę czyta się dobrze, akcja toczy się potoczyście, postacie są wyraziste, a żadna z nich nie przytłacza swoją obecnością – trochę może zaskakiwać to, że panna Marple pojawia się tutaj dość rzadko, a główną postacią jest inspektor Neele ale widać taki był zamysł autorki: miała ona wejść, naprowadzić na właściwy trop i wrócić do domu. Myślę, że na dwa, trzy zimne wieczory jest to lektura w sam raz.
W Polsce po raz pierwszy wydano tę powieść w 1968 roku; wcześniej jednak, w 1967 roku, miała swoje dwa wydania gazetowe, a przynajmniej dwa znalazłem: najpierw w „Trybunie Robotniczej”, a później w „Dzienniku Łódzkim”.