Ziemski Krystyn – Barwy strachu 516/2023

    • Autor: Ziemski Krystyn
    • Tytuł: Barwy strachu
    • Wydawnictwo: MON
    • Seria: Labirynt
    • Rok wydania: 1981
    • Nakład: 120000
    • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Norberta Jeziolowicza

Kapitan Wacław Marcinkowski prowadzący dochodzenie w sprawie braku ewidencji oddawanych w depozyt eksponatów muzealnych znika w tajemniczych okolicznościach i nie daje znaku życia. Dochodzenie przejmuje kapitan Janusz Klepacz, a w sprawie zaginięcia milicja powołuje grupę operacyjną, którą kieruje kapitan Andrzej Korcz z wydziału zabójstw.

Tymczasem w jednym z mieszkań zostają znalezione zwłoki nieznanego mężczyzny; właściciele lokalu wyjechali za granicę, a opiekę nad nim powierzyli tajemniczej Jolce. Wkrótce w studni na terenie opuszczonego gospodarstwa harcerze odkrywają zwłoki Jolki zawinięte w dywan z mieszkania, którym się zajmowała. Niespodziewanie okazuje się, że denatem znalezionym w mieszkaniu jest Austriak, przedstawiciel kilku firm oferujących Polsce licencje dla przemysłu ciężkiego, więc na ostatnie pięćdziesiąt stron książki do akcji włącza się major Jerzy Bieżan z kontrwywiadu.

Tym razem para ukrywająca się pod pseudonimem Krystyn Ziemski lekko poszkapiła sprawę, żeby posłużyć się często używanym przez majora Bieżana zwrotem. Książka nie jest zła ale sprawia wrażenie napisanej bez większego zaangażowania, ot po prostu takie „Labiryntowe” rzemiosło. Owszem, jest tu trochę prawdy czasu czyli wysoko postawione figury straszące swoimi znajomościami czy dziewczyny-ćmy krążące wokół takich osobników; jest trochę krytycznych uwag na temat braku w sklepach dobrej kawy czy utyskiwania nad częstymi usterkami małych fiatów – wszystko jest jednak jakieś sztuczne, wymuszone i mało autentyczne. Dobre przynajmniej jest to, że autorzy zbyt nachalnie i na siłę nie wcisnęli czytelnikom zakamuflowanej opcji niemieckiej w postaci agentów generała Gehlena; owszem, delikatny wątek szpiegostwa przemysłowego się pojawia ale za bardzo nie rzuca się on w oczy. Generalnie więc nie jest źle, autorzy potrafili już pisać gorzej – ale trzeba też przyznać, że potrafili lepiej.