Sztaba Zygmunt – To nie było samobójstwo 512/2023

  • Autor: Sztaba Zygmunt
  • Tytuł: To nie było samobójstwo
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07 (Powieść co miesiąc nr 33)
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 100260
  • Recenzent: Mikołaj Kwaśniewski

LINK Recenzja Izy Desperak
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego 

Był to jeden z tych pokojów, jakich już widział setki, może nawet tysiące. Po prawej stronie szafa, regał z książkami, jakiś fotel, obraz na ścianie. Po lewej stolik z serwetą i okno, częściowo zakryte żółtymi zasłonami, na którym swoje kręte ścieżki zostawiał listopadowy deszcz. Na środku biurko, na nim zwykła lampa, która oświetlała beżowy prostokąt blatu, na tym prostokącie mniejszy, ciemnoniebieski prostokąt z napisem Zygmunt Sztaba „To nie było samobójstwo!” i kolorowym obrazkiem pośrodku.
– Proszę, panie poruczniku – Czytelnik nieśmiałym, jakby przepraszającym ruchem pokazał na biurko – Oto ta powieść.
Porucznik Recenzent podszedł do biurka i wprawnym ruchem przekartkował zeszyt z powieścią.
– Tak… – powiedział przeciągle porucznik. – Rozumiem pana niepokój. I podzielam go. To nie jest kryminał! można rzec parafrazując tytuł tego dzieła.
– Moje podejrzenia były zatem słuszne – cicho powiedział Czytelnik.
– Muszę przyznać, że są w tym utworze elementy kryminału – porucznik Recenzent potarł brodę. – Na przykład mylne tropy, ale sprawca pojawia się zbyt późno w kręgu podejrzanych a powinien być niemal od razu. Ponadto rozwiązanie następuje nie w drodze dedukcji i pracy myślowej milicji, ale jest podane na tacy – ofiara zostawiła artykuł z gazety, w którym był wskazany motyw zabójstwa.
– Ale przecież jest nieboszczyk…
– Tak, ale nie każda powieść z nieboszczykiem to kryminał, tak jak, nie przymierzając, „Zbrodnia i kara”. Tam też jest przestępstwo, i to zabójstwo, a jednak chyba nikt nie traktuje tej powieści jak kryminału. Podobnie w tym przypadku – jest to po prostu niezła proza obyczajowa z ofiarą zabójstwa w tle…
– Czyli, że to rzecz zupełnie bezwartościowa… – cicho, wręcz smutno stwierdził Czytelnik.
– Co to to nie! – żywo zaprzeczył porucznik Recenzent – tego nie powiedziałem.
Co więcej – jest tu zagadka, i to nielicha – kiedy toczy się akcja powieści?
– Powieść jest z 1971 roku.
– Zgadza się. Autor nie określił precyzyjnie czasu akcji. – powiedział porucznik – Ale
są poważne dane by uważać, że akcja nie toczy się w epoce wydania. Na stronie
17 przewodniczący Strusik zaprasza prowadzącego dochodzenie do pokoju ZMP, czy Związku Młodzieży Polskiej, a ta organizacja działała w latach 1948-57; w 1971 roku funkcjonował już Związek Młodzieży Socjalistycznej. Na tej samej stronie jest mowa, że jeden z górników
to „Przodownik, na mniej niż 150% (w domyśle – normy) dawno już nie zjechał”. Akcja toczy się zatem w czasach przodownictwa pracy, co potwierdza wskazany przedział czasowy.
– To ciekawe – zapalił się Czytelnik – a czy można to bardziej precyzyjnie określić?
– Spróbujemy. Zbrodni dokonano 11 czerwca w sobotę (str. 23 powieści), a w wyżej podanym przedziale lat 11 czerwca wypadał w roku 1949 i w 1955.
– Ach tak – Czytelnik był wyraźnie zainteresowany – no ale która z tych dat wchodzi w rachubę?
– To jest do wyświetlenia. Jeden z podejrzanych, Alojz Borowiak, pojechał do narzeczonej Ewy, która pracowała w Nowej Hucie jako maszynistka w dyrekcji kombinatu (str. 6 powieści), a kombinat zaczęto budować w 1950 roku, więc teoretycznie rok 1949 nie wchodzi w rachubę. Ale zabójca spotkał swoją ofiarę, sztygara Kocybę, w kopalni w Polsce w październiku 1948 roku (str. 15), ponieważ zaś to spotkanie było przyczynkiem zbrodni – można przyjąć, że sprawca nie wytrzymał długo psychicznie i to by wskazywało na rok 1949.
– No więc która z tych dat? – Czytelnik był wyraźnie podekscytowany.
– Rozstrzygające dla mnie jest zdanie, które sprawca powiedział do ofiary chwilę przed dokonaniem czynu, czyli zabójstwa – „dlaczego tyle lat bawicie się ze mną” (str. 37).
To wskazuje dłuższy horyzont czasowy i rok 1955.
– Ooo…. – Czytelnik był pod wrażeniem – Mimo to jednak szkoda, że to nie klasyczny kryminał.
– Nie klasyczny, ale warty przeczytania, bo jak wspomniałem, kawał dobrej literatury obyczajowej. Panorama tamtych lat. Proszę zwrócić uwagę na przedstawione w tekście zwyczaje górnicze, na mentalność ludzi – troskę o wykonanie norm, o rozwój młodzieży w duchu socjalistycznym – dwóch podejrzanych mieszka w Domu Młodego Górnika, ale tego nie docenia. Jest wzmianka o procesie zdrajców, jest pokazany awans społeczny oficera śledczego. Są obrazki z życia ludzi Śląska – jest autochtonka Hilda, a wspomniani wcześniej podejrzani przyjechali z różnych stron Polski, co jest dziś trochę zapomnianym elementem historii Górnego Śląska – bracia Borowiakowie pochodzili z miejscowej rodziny z tradycjami górniczymi, ale byli i przyjezdni i nie zawsze współżyli ze sobą w sposób harmonijny. Jest wreszcie konfrontacja młodszego (Mikulec i Sosnowski) i starszego (sztygar Kocyba) pokolenia.
– Nie zwróciłem na to do tej pory uwagi – przyznał Czytelnik. – A to takie ciekawe. Bardzo się cieszę, że pan porucznik znalazł dla mnie trochę czasu.
– Taka moja praca – skromnie przyznał porucznik Recenzent i strzepnął z płaszcza niewidoczny pyłek.
– To wszystko rodzi jednak jeszcze jedno pytanie. Dlaczego powieść, której akcja jest osadzona w 1955 roku została wydana w 1971? Przecież już wtedy trąciła myszką.
– Dobre pytanie, ale odpowiedź na nie pozostawiam panu i innym P.T. Czytelnikom – uśmiechnął się porucznik.
Uścisnęli sobie ręce tak jakby czuli, że to może być początek pięknej przyjaźni, po czym porucznik Recenzent zapiał płaszcz, postawił kołnierz i wyszedł w listopadowy deszcz.