Sztaba Zygmunt – To nie było samobójstwo 489/2023

  • Autor: Sztaba Zygmunt
  • Tytuł: To nie było samobójstwo
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07 (Powieść co miesiąc nr 33)
  • Rok wydania: 1971
  • Nakład: 100260
  • Recenzent: Robert Żebrowski

LINK Recenzja Izy Desperak
LINK Recenzja Mikołaja Kwaśniewskiego

Sztabowe kombinacje

Jeśli komuś zależy, by w pełni zrozumieć tę recenzję, powinien zapoznać się z moją niedawną recenzją opowiadania tegoż autora pt. „Na zachód od Lille” z roku 1957, gdyż to ono jest pierwowzorem recenzowanej „Ewy” wydanej 14 lat później. „To nie było samobójstwo” liczy 38 stron, a cena okładkowa to 6 zł. Okładka nawiązuje do pierwszego tytułu, gdyż znajdują się na niej wyrażenia: „(D)ette de Lille” („Dług z Lille”) i „Mineurs de Lille” („Górnicy z Lille”).

Postaram się przedstawić różnice pomiędzy obu opowiadaniami, które udało mi się wychwycić, na pierwszy i drugi rzut oka.

Co zostało przez autora dodane? Dla mnie najważniejszy jest ten fragment: „Miasto, a raczej osadę – typową osadę górniczą (…) przecinała jedna główna ulica, prowadząca w dwóch kierunkach do dalszych podobnych osad. Na południowy wschód do Sosnowca, i dalej do Dąbrowy Górniczej, na północny zachód do Zabrza i Gliwic”. Dzięki temu możemy stwierdzić, że główna akcja toczy się prawdopodobnie w Siemianowicach Śląskich. Dochodzą też lokalizacje nowych epizodów, a mianowicie: Kraków (Nowa Huta) i Poronin. Wyjaśniony został skrót DMG, którego znaczenia nie znałem (Dom Młodego Górnika), włosy w „mandolinę” stały się „błyszczące od pomady”, pojawiła się spółdzielnia pracy „Tworzywo”, a także gospoda „Górnicza”. Najdłuższe dodane fragmenty dotyczą: podejrzeń Konrada Borowiaka wobec swojego brata – Alojza (obaj – wraz ze swoim ojcem – odnaleźli ciało Kocyby) o spowodowanie śmierci sztygara, a także kończącej opowiadanie rozmowy porucznika Kowalika i kapitana Zdebla, z której wynikło optymistyczne zakończenie całej sprawy.

Co autor ujął? Duże fragmenty dotyczące retrospekcji zdarzeń, które rozegrały się we Francji.

Czy te zabiegi wyszły opowiadaniu na dobre? Zdecydowanie tak, i to pod każdym względem. Dodanie wątku „podejrzeń” ubogaca fabułę, rozwinięcie zakończenia sprawia, że milicja staje się bardziej ludzka, a odjęcie „francuszczyzny” nie dość, że nie uboży fabuły, to sprawia, że czytelnik nie ma czasu na nudę. Wg mnie wystarczy przeczytać „To nie było samobójstwo”, a „Na zachód od Lille” można sobie śmiało darować. „Sztabowi” fani powinni oczywiście przeczytać obie pozycje, zaczynając od „Lille”.

Odnośnie powodów stworzenia tego swoistego remake’u to nie podzielam zdania Klubowiczki Izy D. Wg mnie autorowi chodziło tylko o to, by móc zarobić pieniądze. „Odgrzewany” tytuł nie sprzedałby się tak dobrze jak „nowy”, czyli z innym napisem na okładce i z dołożoną treścią w środku. Warto zauważyć, że w latach 1965-1974 twórczość Sztaby wypadła słabo, gdyż wydał tylko jeden kryminał – „Śmierć lichwiarza”, w roku 1970. „To nie było samobójstwo” wydane rok później nie tylko poprawiło mu statystyki, ale też i przychody.