Tropaczyńska-Ogarkowa Weronika, Krüger Maria – Mały łącznik Kim E-cho 488/2023

  • Autor: Tropaczyńska-Ogarkowa Weronika, Krüger Maria
  • Tytuł: Mały łącznik E-cho
  • Wydawnictwo: Nasza Księgarnia
  • Seria: Biblioteka „Płomyka”
  • Rok wydania: 1952
  • Nakład: 110500
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Dzieci „wsiech stran” w służbie komunizmu

Pierwszą pozycją z serii „Biblioteka „Płomyka””, która zrecenzowałem był tomik „Wybuch nastąpi dzisiaj” Mikołaja Tomana. Teraz przyszła kolej na następną – „Mały łącznik Kim E-cho”. W przyszłości zaś – jeśli będę miał ku temu pretekst – zaprezentuję „Ogniwo” Janiny Broniewskiej (tej od „Filipa i jego załogi na kółkach”).

Recenzowana pozycja swoje pierwsze wydanie miała w roku 1951, ja zaś dysponuję drugim – z roku 1952. Liczy ona 276 stron, jej cena okładkowa to 2,40 zł (to były czasy!), narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Książka składa się z 12 opowiadań, z czego 11 jest autorstwa Weroniki Tropaczyńskiej-Ogarkowej (1908-1957) – przed wojną redaktorki „Płomyka”, a po wojnie redaktorki społecznej Polskiego Radia, a tylko 1 – Marii Krüger (1904-1999) – autorki „Karolci”.

Akcja toczy się w sumie w dwunastu państwach Europy, Azji i Ameryki Północnej, w roku 1950. Opowiadania przedstawiają losy dzieci na tle wydarzeń związanych z rozprzestrzenianiem się na świecie i gruntowaniem komunizmu, a także ich udział w walkach przeciwko siłom antykomunistycznym oraz w pracy kolektywnej. Mamy tu Wietnam (pisany jako Vietnam) i Demokratyczny Front Walki o Niepodległość, Stany Zjednoczone i protesty komunistów przeciwko wojnie w Wietnamie oraz nieangażowaniu się państwa w pomoc w opiekę nad dziećmi (nawet amerykańscy komuniści mają świadomość, że „w Związku Radzieckim, w Polsce dzieci bawią się w bezpłatnych przedszkolach, maja opiekę w żłobkach fabrycznych, w czasie gdy matka pracuje”), Francję i Komunistyczną Partię sprzeciwiającą się wysyłaniu broni do Vietnamu, Chiny i działania rewolucyjnej Ósmej Armii, „ukochanej armii chińskiego ludu” przeciwko Kuomintangowi oraz pracę pionierów z Brygad Pokoju, Grecję i walki o powstanie republiki, Węgry i 13-letnią dziewczynę z puszty marzącą o pracy w spółdzielczej brygadzie oborowej, Koreę i walkę z amerykańskim najeźdźcą, w której brał udział 13-letni tytułowy łącznik pomiędzy Związkiem Młodzieży w Phenianie a partyzanckimi oddziałami, Wielką Brytanię i manifestacje poparcia „Apelu Sztokholmskiego” i światowego Pokoju, Hiszpanię i walkę komunistów z dyktaturą Franco, NRD i prowadzony przez pionierów miczurinowski doświadczalny ogródek im. Róży Luksemburg oraz jednocześnie melodie pustego żołądka u młodych w NRF, Bułgarię i pracę w spółdzielni rolnej, a także Włochy i starcia robotników rolnych z policją.

Cytowane są następujące „dzieła” propagujące idee komunistyczne: „Prawda o Vietnamie” (Maurice Michel), „Chiny zwyciężają” (Fryderyk Jensen), „Geografia Węgier” (Edith Petri), „O trwały pokój i demokrację ludową” (czasopismo), „W wyzwolonej Korei” (Niebylicki i Bunimowicz), „Młody Pionier” (czasopismo enerdowskie), „Naród włoski w walce z imperializmem amerykańskim” (Teodor Floriański). Dzieci – do których skierowana jest ta książka – mogą się dowiedzieć nie tylko jak walczyć o pokój (ciekawy oksymoron) i rozszerzać komunizm, ale też mogą dowiedzieć się ciekawych rzeczy np. jakie są jednostki pływające (piroga, samoan, dżonka), czym jest hibiskus, kryptomeria i sepia, a nawet jak zbudowane są koreańskie domy.

A czy członkowie Klubu MOrd też się czegoś mogą dowiedzieć, nie tylko z tej recenzji, ale i z książki. Ależ oczywiście! Z opowiadania (nr 11, W.T.-O.) pt. „Kierunek – pokrzywy” mogą dowiedzieć się na przykład jak wykryć sabotażystów w spółdzielni rolnej. Liczy ono tylko 25 stron, ale dokładnie ukazuje mechanizm pionierskiego dochodzenia. Na zebraniu pracowników wiejskiej spółdzielni stanęła sprawa wycinek winnych krzewów dokonywanych od tygodnia na terenie winnic w Różanej Dolinie przez nieznanego „szkodnika”. A spółdzielnia ta była nie byle jaka, bo poza winnicami, były tam pola pszenicy i kukurydzy, chlewnia i obora, a także staw rybny. Do tej pory, mimo podjętych działań, nie udało się ująć drania – sabotażysty. Uradzono, by na razie nie powiadamiać milicji, ale do patroli obywatelskich dołączyć również pionierów. Ich ogniwowy – Dimitrion rzucił hasło: „Sprawa ściśle tajna, łamana przez dwie chorągiewki”. Hasło to oznaczało, że „stawić się musi na wezwanie ogniwowego każdy pionier, gdziekolwiek by się wtedy znajdował (…) Jedna chorągiewka – to proporczyk pionierski, druga chorągiewka – to Sztandar Bułgarskiej Republiki”. Plan działań uzgodnił z sekretarzem Partii i przewodniczącym spółdzielni. Już pierwsze czynności przyniosły sukces – w pokrzywach odnaleziono narzędzie „zbrodni”: spółdzielczy sekator umocowany na długich kijach. Zarządzono zasadzkę, jednak nikt po niego nie przyszedł. Następnie postanowiono prowadzić skrytą obserwację całego terenu, na którym były winorośle. Wreszcie jeden z „posterunków”, usytuowany przy drodze do Warny, nadał sygnał „S.O.S.”, co oznaczało, że zbliża się konfrontacja z sabotażystami …

Akurat to opowiadanie jest całkiem znośne, ale pozostałe są naprawdę trudne do przebrnięcia. To propaganda komunizmu w najczystszej formie, a do tego mieszanie w głowach dzieciom. Omijajcie tę książkę szerokim łukiem, a jeśli już ktoś Wam ją na siłę wciśnie, od razu przejdźcie na stronę 213 i nie wychodźcie poza 237.