Ankwicz Sław – Kto zamknął drzwi? 487/2023

  • Autor: Ankwicz Sław
  • Tytuł: Kto zamknął drzwi?
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Ewa wzywa 07 … (nr 21)
  • Rok wydania: 1970
  • Nakład: 100257
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Czy ktoś zamknął drzwi?

Odnośnie autora tego opowiadania, czyli (Mieczy)Sława Ankwicza, snułem już rozważania, choć może były to niestety tylko dywagacje, przy okazji recenzji jego powieści „3 x „Omega””. Opowiadanie „Kto zamknął drzwi?” liczy 43 strony, cena okładkowa to 6 zł, narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego. Jego tytuł ma kluczowe znaczenie w prowadzonym śledztwie.

Okładka zaś przedstawia wszystkie ważne dla sprawy elementy: uszkodzone klucze, twarze dwóch kobiet, bluzeczkę z elastoru, anonimowy list, karty do pokera, napisy – „Remanent” oraz „MO” (ten drugi „wycięty” z logo serii „Ewa”, umieszczanego na tylnej okładce). Warto też zauważyć, że na odwrocie strony tytułowej jest napis „Printed in Poland”, co było normą w całej tej serii – czyżby „Ewy” miały być eksportowane gdzieś na tereny spoza soc-obozu?

Akcja toczy się w jakimś większym mieście, bo jest tam komenda miejska MO i komisariaty. Jest tam też Park Wyzwolenia, a park o takiej nazwie był kiedyś (od roku 1962) w Poznaniu (obecnie Park Jana Henryka Dąbrowskiego). Wymieniony w opowiadaniu stary dworzec kolejowy i ul. Kolejowa też się w Poznaniu znajdują, wiec to bardzo prawdopodobna lokalizacja. W retrospekcjach pojawia się Warszawa, Pruszków i Końskie. Czas akcji niestety jest trudny do ustalenia. Tak naprawdę mamy tu pomocne tylko dwa elementy: 1. Jest to nie wcześniej niż w roku 1959 (wtedy dzieje się poprzednia książka Ankwicza – w/w „Omega”) 2. Jest mowa o dobrze wysłużonej „Syrence” (produkowanej od roku 1957). Po jakim czasie można uznać samochód za dobrze wysłużony – 8-10 latach? Wychodzi więc na to, że zdarzenia opisywane w opowiadaniu miały miejsce w drugiej połowie lat 60.

W zamkniętym na zamki kantorku sklepu odzieżowego – w oparach gazu – znaleziono zwłoki jego kierownika – Kazimierza Krumłowicza. Konkretnie, to znalazła je zastępcznyni kierownika, jedna z trzech zatrudnionych tam kobiet, Stefania Narkowska. Sekcja zwłok wykazała, że zanim Krumłowicz zginął, ktoś porządnie zdzielił go w głowę jakimś twardym narzędziem, tak, że musiał on stracić przytomność. W sklepie tym od jakiegoś czasu prowadzony był przez inwentaryzatora MHD – w związku z anonimowym zawiadomieniem o nieprawidłowościach – spis remanentowy. To właśnie inwentaryzator – Zygmunt Błażejczak, jako ostatni widział kierownika żywego.

Śledztwo w tej sprawie prowadził kapitan Jerzy Rembisz, znany nam – jeszcze jako porucznik wydziału śledczego KG MO – z książki „3 x „Omega””. Do pomocy miał porucznika Stanisława Dyląga, porucznika Jana Szlicha oraz sierżanta Walickiego (od czasów „Omegi”, czyli od roku 1959, nie awansował). Nad wszystkim czuwał zaś anonimowy pułkownik. Kapitanowi „kibicowała” – znana z „Omegi” – dziennikarka Joanna Mirecka z działu kryminalnego „Gońca”, obecnie już nie sympatia, lecz żona. Kluczowym w sprawie pytaniem, stało się: Kto zamknął na zamki drzwi prowadzące do kantorka? Zastępca Krumłowicza – Narkowska, jego żona – Eugenia, jego córka – Marysia/Mariola, jej narzeczony – … Błażejczak, kochanek żony – Antoni Stychura (właściciel zakładu ślusarskiego), partner przy grze w pokera – Zenon Prusicki (kierownik sklepu konfekcyjnego), czy któraś z dwóch ekspedientek – grzeczna Barbara Klimek lub szemrana Wanda Zalska? A może ktoś zupełnie inny? Na pewno nie był to poprzedni mąż Eugenii Krumłowicz (zaginął w czasie Powstania Warszawskiego, a Kazimierz Krumłowicz był wcześniej w jego sklepie subiektem), a szkoda, bo to on byłby najbardziej „zaskakującym” sprawcą z grona osób podejrzanych.

PRL-ogizmy: samochody – milicyjna „Warszawa” oraz „Syrenka” i „Wartburg”, papierosy „Extra Mocne”, napoje – martini i cinzano, a także materiał elastor.

W recenzowanym opowiadaniu autor nie zawarł nic nowatorskiego. Akcja toczy się bez jakiś fajerwerków i nagłych zwrotów akcji. Podejrzanymi stali się wszyscy po kolei. Motyw zabójstwa okazał się – mimo wszystko – banalny. Kapitan Rembisz w kilku miejscach sypnął „złotymi” myślami odnośnie przestępstw, przestępców i czynności milicyjnych, ale żadna z nich nie zasłużyła na zacytowanie. Jest to „grzeczny” kryminał – bez przemocy, przekleństw i erotyzmów. Podsumowując: pozycję tę oceniam na 4- (w skali od 1 do 6). Co ciekawe, ta „Ewa” jest „białym krukiem” i długo na niego „polowałem”.

Ps. Wszystkich Ochotniczych Recenzentów Milicyjnych Opowieści upraszam o dociekanie, kiedy i gdzie toczy się akcja, i zamieszczanie tych (bez)cennych informacji w raportach recenzyjnych.