Niedzielski Bolesław – W sidłach zbrodniarza 511/2023

  • Autor: Niedzielski Bolesław
  • Tytuł: W sidłach zbrodniarza
  • Wydawnictwo: Wydawnictwo Polskie sp. z o.o.
  • Rok wydania: 1942
  • Nakład: nieznany
  • Recenzent: Robert Żebrowski

Tajne korytarze, mroczne zbrodnie, indyjska jurracao i polscy detektywi

Bolesław Niedzielski, poza recenzowanym opowiadaniem, wydał też – w serii (z czasów okupacji) „Opowieści Tajemnicze i Inne …” – „Szalony wiatrak” (część nr 3 serii) i „Kajdany obowiązku” (część nr 19). „W sidłach zbrodniarza” liczy 48 stron. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się w czasach II RP w Warszawie i okolicach podwarszawskiego Komorowa.

Pewnej nocy zamożna posesjonatka Maryla Sałęska ujrzała widmo swojego ojczyma – Jana Lenarta, który zmarł trzy miesiące wcześniej, jak próbuje włamać się do jej pokoju. Długo się nie zastanawiając posłała do niego kilka strzałów z rewolweru, a zaraz potem usłyszawszy jego chichot, zemdlała z wrażenia. Profesor Rdułtowski – specjalista neurolog, dobrze znający Marylę, wykluczył, że postać ta tylko się jej przywidziała. Jej narzeczony – Janusz Karwiński zwrócił się z prośbą o rozwiązanie tej zagadki do sławnego warszawskiego detektywa – Huberta Gorlicza. Ten podjął się tej sprawy i udał się do zamku pod Komorowem wraz ze swym pomocnikiem – Wiktorem Thorte.

Na miejscu ustalili, że w czasie zdarzenia na zamku przebywali: matka Maryli, jej narzeczony, stary Andrzej, kamerdyner, lokaj Stefan, dwie pokojówki, kucharz, dwie podkuchenne, ogrodnik i szofer. Okazało się też, że jeszcze przed tym zdarzeniem inne osoby też widziały nieboszczyka. Detektyw powziął podejrzenie, że ktoś upodobnił się do Lenarta, by zdobyć siedemset tysięcy złotych, które z towarzystwa asekuracyjnego, z tytułu jego śmierci, uzyskała najbliższa rodzina. Gorlicz razem z Thorte zastawili pułapkę na nocnego gościa.

Dobrze, że ze wsparciem przybyli im: przodownik i policjanci z posterunku w Komorowie, a także komisarz Barbecki i jego podwładni z Warszawy, bo rozgrywka stała się bardzo niebezpieczna i nie obyło się bez pościgów, strzelanin oraz morderstw.

Opowiadanie, mimo, że nie odkrywcze, to jednak nadaje się do czytania. Szkoda tylko, że dokładnie w połowie książki, można się już domyślić rozwiązania zagadki, choć na szczęście nie wszystkich jej okoliczności.

W książce występują liczne słowa typu: jakto, tymbardziej, gdzieindziej, niema, pozatym, a także słowo „dwuch” i wyrażenie „cofać się wstecz”. Ciekaw jestem, czy taka wtedy była moda, czy może takie obowiązywały zasady pisowni, czy też jednak była to zwykła fuszerka?