Ross MacDonald – Z tamtej strony dolara 528/2023

  • Autor: Ross MacDonald
  • Tytuł: Z tamtej strony dolara
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Seria: Lew Archer (tom 12)
  • Rok wydania: 1978
  • Nakład: 100000
  • Przekład: Kalina Wojciechowska
  • Recenzent: Mariusz Młyński

Lew Archer zostaje zatrudniony przez doktora Spontiego, dyrektora szkoły dla trudnej młodzieży – z placówki uciekł przyjęty tydzień wcześniej siedemnastoletni Tom Hillman. Niebawem z ojcem Toma kontaktują się porywacze, którzy żądają od niego dwudziestu pięciu tysięcy dolarów okupu.

Archer podejrzewa, że porwanie może być sfingowane przez samego Toma, który był z ojcem w ostrym konflikcie – i rzeczywiście, śledztwo prowadzone przez detektywa ujawnia kilka faktów wskazujących na to. Sprzymierzeńcem Archera okazuje się szesnastoletnia Stella Carlson, przyjaciółka Toma, która uważa, że on wątpi, czy Hillmanowie są jego prawdziwymi rodzicami. Dochodzenie prowadzi detektywa do opuszczonego hotelu „Barcelona”, gdzie splatają się losy bohaterów i gdzie ujawniają się ukrywane fakty z przeszłości.

„Z tamtej strony dolara” to książka, której bliżej jest do literatury psychologiczno-obyczajowej niż do kryminału, śledztwo Archera nie tyle służy poszukiwaniu sprawcy dwóch popełnionych morderstw, ile odkrywaniu prawdziwej tożsamości młodego Hillmana. MacDonald staje się w tej książce coraz bardziej charakterystyczny i taki już będzie do końca: przede wszystkim widać u niego coraz więcej sympatii do młodych ludzi cierpiących za grzechy dorosłych i coraz mniej wiary w to, że ci dorośli mogliby być wzorem dla młodych („– Sam nie wiem, w co wierzę, Stello. – Pan jest dorosły, powinien pan wiedzieć”). Nastrój staje się przez to troszeczkę smutnawy, detektyw robi się lekko sfrustrowany, ale jego charakter nie pozwala mu na zwątpienie („Nie mogłem rzucić sprawy tylko dlatego, że się rwała. Dalej, do roboty!”) i nawet przed innymi przyznaje: „Życie innych ludzi to mój biznes. I moja pasja. I chyba moja obsesja”. Jest tu jeszcze dodatkowa ciekawostka: w życiu Archera pojawia się kobieta, dawna przyjaciółka, z którą przed dziesięciu laty łączył go romans i detektyw, który wcześniej powstrzymywał się od kontaktów z kobietami, zastanawia się: „czy w mojej obecnej sytuacji fizycznej, finansowej i moralnej mogę zająć się kobietą”. Niestety, jest to dość gorzka znajomość, ale… czy może być inna? Nie brakuje, oczywiście, precyzyjnych opisów postaci („Jej rzęsy poruszały się ociężale niby łapy tarantuli”), smutnawych spostrzeżeń („Szczęście przychodzi nagle i w okruchach, jeśli o mnie chodzi, to znajduję go więcej z biegiem lat”) i celnych dialogów detektywa („– Życie jest jedną całością związaną z sobą. Każda rzecz łączy się z jakąś inną. Problem tkwi w znalezieniu połączeń. – To twoja misja życiowa, prawda? Jak hydraulika.”); nie brak też obserwacji dzięki którym możemy utożsamić się z Archerem („Wiedziałem tylko, że ciemność, cisza i whisky przynoszą mi ulgę”). I w końcu za to wszystko lubimy Rossa MacDonalda, nieprawdaż?

Przeczytałem niedawno tę książkę po raz kolejny – ale po raz pierwszy z oryginalnym tekstem pod ręką. Przekład jest wierny, może w paru momentach szwankuje składnia ale ogólnie można mieć dobrą zabawę; mam tylko uwagę do tytułu – część zdania z którego jest on zaczerpnięty brzmi: „what was waiting on the far side of the last dollar”, co tłumaczka przełożyła nie do końca wiernie ale bardzo intrygująco: „co czeka tam, gdzie dolar już nie sięga” – a pojawia się w scenie w której Archer przemierza nocą ulice LA i widzi sutenerów wzdłuż Sunset Strip. I gdyby ktoś wznowił kiedyś tę książkę, to moja propozycja tytułu brzmi „Tam, gdzie dolar już nie sięga”.