- Autor: Rościsław Sambuk
- Tytuł: Krach czarnych gnomów
- Wydawnictwo: KAW
- Seria: seria Czerwona Okładka
- Rok wydania: 1982
- Nakład: nie podano
- Przekład: Ewa Leszczyńska, Jan Tetter
- Seria: Jubiler z ulicy Kapucynów (tom 2)
- Recenzent: Mariusz Młyński
Uważam, że ukraiński pisarz Rościsław Sambuk nie miał szczęścia do książek wydawanych w Polsce: w 1974 ukazała się pierwsza część trylogii „Jubiler z ulicy Kapucynów”, po ośmiu latach wydano drugą i jak się okazało jej ostatnią część, w 1988 roku ukazały się „Laleczki madame Blutteau”, które są pierwszą częścią kolejnej trylogii, a potem przyszedł rok 1989 po którym radzieckie książki popadły w wydawniczą niełaskę i zaczęły odchodzić w niebyt.
„Krach czarnych gnomów” jest kontynuacją „Jubilera na tropie” ale można tę książkę czytać samodzielnie – na początku mamy wplecione w akcję kilka słów retrospekcji i dzięki nim wiemy skąd wzięli się główni bohaterowie.
Lejtnant Piotr Kyryluk od 1941 roku podaje się za Karla Krämera, bratanka wrocławskiego jubilera, Hansa Krämera i dzięki temu robi karierę w wywiadzie; udaje mu się stać przyjacielem domu gruppenführera Weiganga, gubernatora Lwowa i dzięki temu zakłada tam sklep jubilerski będący punktem kontaktowym lwowskich partyzantów. Obecnie Weigang, mieszkający w posiadłości otoczonej ogrodem z dwustuletnimi figurami gnomów z brązu, otrzymał od Himmlera wyjątkowo ważne zadanie: ma nadzorować pracę podziemnej fabryki paliw syntetycznych położonej w okolicach Drezna i zlikwidować działającą tam konspiracyjną partyzantkę. Kyryluk/Krämer dociera do Drezna pod pretekstem założenia tam jubilerskiego interesu ale Weigang, widzący rychłą porażkę Niemiec, ma dla niego propozycję: chce, by Krämer założył mu nieoficjalne konto w szwajcarskim banku. Prawdziwy cel wyjazdu Krämera do Zurychu jest jednak inny: ma tam nawiązać kontakt z przedstawicielem angielskiej firmy gotowej zapłacić duże pieniądze za informacje techniczne i patenty – głównie chodzi o to, że „niedługo zacznie się natarcie Rosjan na nasze wschodnie granice i powinniśmy, podkreślam, zatroszczyć się o to, żeby niemieckie dobra nie służyły komunistom. Aby nasze patenty, wynalazki, wszystko, nad czym przez wiele lat pracował niemiecki geniusz myśli technicznej, nie dostało się w nieodpowiednie ręce”.
Nietrudno się więc domyślić w którą stronę skieruje się działalność Piotra Kyryluka/Karla Krämera – swoją drogą, czas pokazał, że oddanie Rosjanom pracy „niemieckiego geniusza myśli technicznej” zdało się psu na budę: szacuje się, że około 90% mienia zabranego w ten sposób przez ZSRR uległo zmarnotrawieniu – najlepszy przykład: pochylnie Stoczni Cesarskiej w Gdańsku. A już sama książka jest dość przyzwoita, autor napisał ją w stylu bardzo zbliżonym do „Jubilera na tropie” czyli oszczędnie i spokojnie; akcja poprowadzona jest sprawnie i pozbawiona jest nadmiaru bohaterszczyzny; więcej jest tu fatalistycznego realizmu niż rozdętych emocji, a śmierć pokazana jest dość chłodno i bez patosu. I zastanawiam się, czy Rościsław Sambuk nie zainspirował się „Stawką większą niż życie”? A czy „Siedemnaście mgnień wiosny” nie czerpało pomysłów z historii Karla Krämera? Jakieś wspólne cechy te wszystkie książki mają; tę czyta się dość dobrze i szkoda, że nie wiemy co wydarzyło się w trzeciej części trylogii.