- Autor: Paweł Szestakow
- Tytuł: Lęk przestrzeni
- Wydawnictwo: Czytelnik
- Seria: Z jamnikiem
- Rok wydania: 1971
- Nakład: 60290
- Tytuł oryginału: Strach Wysoty
- Tłumacz: Lech Jęczmyk
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Macieja Szwedowskiego
O autorze i o jego twórczości dość obszernie pisze rosyjska Wikipedia. Paweł Aleksandrowicz Szestakow (1932 – 2000) był jednym z twórców kryminałów o szerokiej warstwie psychologicznej i stworzył liczącą jedenaście części serię o inspektorze Igorze Nikołajewiczu Mazinie; w Polsce wydano trzy książki z tej serii: „Labirynt”, „Lęk przestrzeni” i „Trzy dni w Dagezanie” czyli części, odpowiednio, pierwsza, druga i czwarta.
„Lęk przestrzeni” to dość kameralna opowieść o nieoficjalnym kontynuowaniu przez Mazina zamkniętego śledztwa w sprawie wypadnięcia przez okno z szóstego piętra Antona Tichomirowa, który w dniu śmierci obronił pracę doktorską na temat biochemii ewolucyjnej. Sprawa została zamknięta i uznana jako nieszczęśliwy wypadek ale inspektorowi nie daje spokoju pytanie po co człowiek w środku nocy miałby chodzić po parapecie okna; z drugiej strony wyklucza morderstwo i nie znajduje podstaw do samobójstwa. „Szuka pan człowieka, który zepchnął Antona z parapetu i widzi pan zasadniczą różnicę w tym, jak go zepchnięto – rękami, czy też może nie dotykając go w ogóle”. Tichomirow korzystał ze spuścizny naukowej profesora Konstantego Krotowa, ojca Iny Krotowej, jego byłej narzeczonej; jego były przyjaciel, profesor Igor Rożdiestwieński twierdzi, że Tichomirow tę spuściznę ukradł. Ina Krotowa twierdzi z kolei, że ojciec brulion ze swoimi notatkami będącymi podstawą pracy doktorskiej przekazał dobrowolnie twierdząc, że „w nauce nieważne jest, kto dokonał odkrycia, czyj podpis pod nim figuruje, najważniejsze jest, żeby stało się ono własnością ludzi”. Mazin prowadzi nieoficjalne dochodzenie: zaprasza do restauracji Rożdiestwieńskiego, odwiedza na wsi byłą żonę Tichomirowa, w muzeum rozmawia z jego byłą narzeczoną i na przedmieściach miasta odwiedza nową kochankę; z tych rozmów wyłaniają się różne obrazy: „łotr plus człowiek zasługujący na wszystko, co najlepsze, plus narwaniec”. Prawda wychodzi na jaw, kiedy Mazin zaprasza wszystkich do mieszkania i prosi, aby „jeszcze raz opowiedzieli o tym dniu. Będziecie się państwo nawzajem uzupełniali. Jeśli uda nam się prześledzić ten dzień godzina po godzinie, to możliwe, że dowiemy się też prawdy o jego ostatniej minucie”.
To dobra, ciekawa i intrygująca książka; akcja nie toczy się w jakiś szaleńczo zawrotny sposób ale, jak to powiedział kiedyś ktoś mądry, w dobrym kryminale najwięcej dzieje się wtedy, kiedy nic się nie dzieje. I tak jest tutaj – ktoś mógłby powiedzieć: nuda; a ja uważam, że właśnie w tych pozornie nijakich scenach rozmów Mazina dowiadujemy się niemal wszystkiego o Tichomirowie – jakim był człowiekiem, jak się zmieniał, co sądzili o nim ludzie i czego w związku z nim się obawiali. Siła tej książki tkwi właśnie w rozmowach – niespiesznych, dociekliwych, drażniących, czasem w towarzystwie koniaku i befsztyków, a czasem wódki i smażonych jajek. I nie są to rozmowy jałowe; trzeba być czujnym, by nie przegapić różnych spostrzeżeń, które okazują się kluczowe dla historii. Intrygujące są też liczne retrospekcje; bohaterowie wyciągają z pamięci rozmaite fakty z życia denata i przedstawiają je niczym film w filmie; trzeba więc dużej czujności, by się w tych zawiłościach zorientować. Widać tu pewne inspiracje Dostojewskim – w świetnej scenie w restauracji Igor Rożdiestwieński sam stwierdza, że Mazin magluje go niczym Porfiry Pietrowicz; są też dwa elementy polskie – w pokoju Swietłany, kochanki Tichomirowa, wisi zdjęcie Zbigniewa Cybulskiego, a jednej z retrospekcji przewodniczący kołchozu mówi Tichomirowowi: „Cały kraj stoi przed tobą otworem. Od Władywostoku do Białegostoku, jak nas uczyli przed wojną w szkole czołgistów”. Całość sprawia zaskakująco dobre wrażenie, choć dla współczesnego czytelnika oczekującego wrażeń, tempa i emocji może być nudna; ja jednak uważam, że wydane na nią 2 złote nie poszły na marne.