- Autor: Georges Simenon
- Tytuł: Znajoma pani Maigret
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1968
- Tom 34
- Przekład: Irena Szymańska
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
Na biurku komisarza Maigreta ląduje anonim, którego autor informuje, że w domu znanego i cenionego introligatora Fransa Steuvelsa spalono w piecu ludzkie zwłoki. Wysłany na miejsce brygadier Lucas odkrywa na dnie pieca dwa zęby i w związku z tym introligator zostaje aresztowany.
W tym samym czasie żonie komisarza przytrafia się dziwna historia: gdy czeka w parku na wizytę u dentysty poznana przez nią kobieta w białym kapeluszu zostawia pod jej opieką małego chłopca i znika bez śladu. Niespodziewanie okazuje się, że obie sprawy mogą się ze sobą wiązać: w czasie gdy pani Maigret zajmowała się dzieckiem jego opiekunka spotkała się w jednym z hoteli z przesadnie szykownym cudzoziemcem i z jego wspólnikiem wyglądającym „jak sprzedawca pocztówek pornograficznych”.
U Georgesa Simenona zbrodnie zwykle są popełniane w sposób tradycyjny: otrucie, uduszenie, cios nożem lub strzał z rewolweru; tutaj, niczym w horrorze, jest najpierw zastrzelenie, ale potem poćwiartowanie zwłok i ich spalenie. Wydaje mi się, że ten fakt wskazuje na to, że autor oparł książkę na jakimś faktycznym wydarzeniu, gdyż trzeba być chyba nie do końca normalnym, by palić zwłoki w domu mieszkalnym – przypomniał mi się „Pierwszy pitawal gdański”, gdzie autor opisał poćwiartowanie zwłok, włożenie ich do poszewek na poduszki, rozrzucenie ich po rowach i liczenie na to, że nikt nie wykryje sprawców. Druga rzecz, która została w mojej głowie to fakt, że Maigret w imię rozwiązania sprawy postępuje nie do końca uczciwie, co nie zdarza mu się często („ – Nie bardzo to zgodne z prawem. – Chcemy przecież złapać morderców, prawda?”). Z drugim faktem łączy się trzeci: to pierwsza książka w której pojawia się inspektor Lapointe, młody, ambitny „chłopiec serio” ale jeszcze trochę nierozgarnięty – i to właśnie jego Maigret namawia do małego złamania prawa. A czwarta ciekawostka to taki oto dialog między komisarzem a żoną introligatora: „ – Kocha go pani? – To słowo nic nie znaczy”. A poza tym jest to typowy „Maigret”, ani lepszy ani gorszy od innych, ale z dodatkowym smaczkiem w postaci zaangażowania się żony komisarza w dochodzenie – scena w której opisuje poszukiwanie sklepu z kapeluszami to prawdziwa perełka. Tak więc polecam – jak zresztą dość często jeśli chodzi o tego autora. Książka została w Polsce wydana dwa razy – w 1968 i 2001 roku i w obydwu przypadkach jest to takie samo tłumaczenie; zekranizowano zaś ją cztery razy: po francusku, po holendersku, po japońsku i po angielsku pod tytułem „Biały kapelusz” nawiązującym do jednej z bohaterek.