Krupiński Władysław – Skazałeś ją na śmierć 227/2023

  • Autor: Krupiński Władysław
  • Tytuł: Skazałeś ją na śmierć
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: seria Czerwona Okładka
  • Rok wydania: 1977
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Mariusz Młyński

LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego

Książeczka jest krótka i konkretna, więc postaram się o niej napisać krótko i konkretnie. Były student chemii, a teraz marynarz Kurt Jurgen nie wraca na pokład statku „Neptun”, który bez niego odpływa do Hamburga.

Milicja rozpoczyna poszukiwania Niemca i stwierdza, że spotykał się on ze studentką chemii Marią Olimpską; wkrótce zostaje znaleziony jego płaszcz, potem dokumenty, a w końcu jego zwłoki w zbiorniku z kwasem. Niedługo zostają znalezione zwłoki dziewczyny; w jej mieszkaniu milicja znajduje tajne dokumenty z Instytutu Paliw Płynnych dotyczące specjalnego paliwa do silników okrętowych i dlatego w sprawę angażuje się Służba Bezpieczeństwa.

Władysław Krupiński to były oficer Milicji Obywatelskiej i dlatego ta książeczka napisana jest w stylu zbliżonym do meldunków czy raportów; jest więc może trochę sucha i drętwa ale jest też konkretna – nie ma tu miejsca na jakiś nadmiar dywagacji czy rozmyślań; jest po prostu metodyczne śledztwo z delikatnymi wtrąceniami. Jest więc trochę milicyjnego etosu („Coraz więcej siwych włosów, coraz więcej zmarszczek. Twarz starzejącego się człowieka. Może w tym właśnie jest uroda tego zawodu? Mimo wszystko nie zamieniłbym go na żaden inny”), jest trochę powojennej propagandy („Po wojnie przechodzili czasem przez las ci, którym się władza nasza nie podobała”), jest trochę propagandy współczesnej („Zamiast wyścigu zbrojeń trwa rywalizacja ekonomiczna”), jest trochę ciekawych dialogów damsko-męskich („– A co mówi żona, kiedy o takiej porze składa pan wizyty samotnym kobietom? – Nie pyta o nic.– Wyrozumiała? – Nie pyta, bo ja po prostu nie mam żony”). Ale przy tym zagadnieniu wracamy do milicyjnego etosu („– Jesteś żonaty? – Jeszcze nie, a ty? – Też nie. Nie mamy czasu, stary, co? – Może tak jest lepiej”); wyłowiłem też odrobinę niezamierzonego humoru: mężczyzna figuruje w książce hotelowej jako Jan Kaczmarek z Wrocławia – czyżby to był pacjęt Młodej Lekarki? Książka napisana jest na tyle rzetelnie, że zastanawiałem się, czy autor nie wykorzystał tutaj własnych doświadczeń; myślę też, że we wspominkach milicjantów dotyczących byłych spraw kryło się przynajmniej ziarnko prawdy. Jak by nie patrzeć – książka przyzwoita, czytałem lepsze ale też i o wiele gorsze.