- Autor: Georges Simenon
- Tytuł: Tajemnica komisarza Maigret
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1973, 1980
- Nakład: 100300 (II wyd.)
- Tłumacz: Maria Wisłowska
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Iwony Mejzy
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
W środku styczniowej, mroźnej nocy do komisarza Maigreta dzwoni inspektor Fumel, który informuje go, że w Lasku Bulońskim znaleziono ciało ze zmasakrowaną twarzą. Komisarz stwierdza, że zamordowany to Honorè Cuendet, włamywacz samotnik znany mu od niemal trzydziestu lat.
Cuendet dokonuje włamań w charakterystyczny sposób: wprowadza się do mieszkania w okolicy domu, który zamierza okraść, przez kilka tygodni uważnie go obserwuje, a następnie włamuje się nie pozostawiając po sobie najmniejszego śladu. Maigret zastanawia się gdzie Cuendet upłynnia skradzione kosztowności – nie kontaktuje się z paserami, nie ma wielkich wydatków, a jego matka utrzymuje się z przekazywanych przez niego niewielkich sum. Komisarz zajmuje się tą sprawą nieoficjalnie, gdyż od trzech miesięcy priorytetem dla niego i jego ludzi jest schwytanie groźnej szajki dokonującej w Paryżu zbrojnych napadów rabunkowych.
Jak to zwykle u Georgesa Simenona bywa intryga kryminalna nie jest tak ważna, jak jej otoczka. Tym razem Maigret jest sfrustrowany i zniechęcony reorganizacją policji – funkcjonariusze są tylko narzędziem w rękach aparatu wymiaru sprawiedliwości, policja „ma być organem wykonawczym, a nie głową”, a stara gwardia jest zastępowana młodymi wilkami liczącymi przede wszystkim na awanse. Nowy, młody prokurator również nie budzi jego sympatii, gdyż wydaje pochopne i niewłaściwe osądy siłą naginając swoje koncepcje do rzeczywistości. Komisarzowi odbiera chęć do pracy postępująca w policji biurokracja; według niego papierki zajmują policjantom osiemdziesiąt procent czasu. Rozgoryczony Maigret lubiący pracę w terenie i od trzydziestu lat zapuszczający się w paryskie zaułki nie potrafi się odnaleźć w nowych okolicznościach, przez co czuje się upokorzony i często myśli o nadchodzącej emeryturze. Bardzo go dręczy ta sytuacja, gdyż w środku nocy po telefonie od inspektora zdaje sobie sprawę, że „w głębi duszy najbardziej lubił takie właśnie chwile jak ta”. Kto wie, czy na emeryturze komisarza takich chwil nie będzie brakowało jego żonie – gdy telefon dzwoni o 4:10 ona bez słowa wstaje i otulona szlafrokiem robi mu kawę, a gdy wychodzi podaje mu wełniany szalik.
A sama intryga pokazuje, że frustracja Maigreta nie wzięła się znikąd – książka kończy się sceną w której zasypiający, zmęczony komisarz wyobraża sobie, jak sędzia śledczy ukręca łeb sprawie zabójstwa Cuendeta. Czy ta historia rzeczywiście mogłaby się tak zakończyć? Wiele na to wskazuje, gdyż jeden z podejrzanych „jest wielkim przyjacielem Francji, chciałem to podkreślić ze szczególnym naciskiem”, poza tym komisarz dysponuje mało wiarygodnym dla sędziego dowodem rzeczowym, a informacji dostarcza mu prostytutka… Czy w takiej sytuacji należy się dziwić, że Maigret nabiera niemalże pewności, że lepiej zostawić tę sprawę w spokoju? Dzięki tej dwuznaczności książka jest intrygująca i naprawdę warto poświęcić na nią czas. I jeszcze mała dygresja: ta świadomość nierozwiązania sprawy oraz tego, że są ludzie chcący takiego nierozwiązania kojarzy mi się z świadomością jaką z czasem nabiera komisarz Montalbano – on też wie, że na Sycylii są sprawy, które rozwiązują się poza jego wiedzą…