- Autor: Georges Simenon
- Tytuł: Maigret i hurtownik win
- Przekład: Włodzimierz Grabowski
- Wydawnictwo: C&T
- Seria: Maigret (tom 71)
- Rok wydania: 2018
- Recenzent: Mariusz Młyński
W zamożnej dzielnicy Paryża, na chodniku naprzeciwko domu schadzek zostaje zastrzelony Oscar Chabut, najbogatszy hurtownik win w Paryżu. Śledztwo Maigreta wykazuje, że Chabut był człowiekiem, który robił wszystko, aby mieć wielu wrogów i wiele osób mogłoby mu życzyć śmierci, gdyż nie ukrywał się ze swoimi licznymi kochankami i wręcz afiszował się z nimi ale jednocześnie dominowała w nim potrzeba zniesławiania ich.
Komisarz Maigret zawsze czuł się źle prowadząc śledztwo w światku bogatej burżuazji, czuł się w tych kontaktach niezręcznie i nienaturalnie – i właśnie do takiego światka wciskał się łokciami tytułowy hurtownik win, który chcąc widzieć jego uznanie „czuł potrzebę kładzenia się do łóżka z wieloma kobietami”. Jest to dla komisarza dość szokujące, dla inspektora Lapointe’a jeszcze bardziej ale jest chyba w pewnym sensie świadectwem epoki – książka została napisana w 1969 roku, kiedy w określonych kręgach związki były bez znaczenia. Inną dość zaskakującą cechą tej książki jest to, że nie ma w niej żadnego bohatera budzącego w czytelniku czysto pozytywne emocje – sam Maigret mówi: „Rzadko zdarzało mi się widzieć tak nieapetyczne osoby jak przy tym śledztwie”. Część postaci budzi bardziej współczucie, jak choćby sekretarka Chabuta, Igiełka, która idzie z nim do łóżka po prostu dlatego, że czuje się samotna i lubi słuchać miłych słówek, choć wie, ile są warte. Jest to dość smutna i przygnębiająca książka pokazująca jak niektórzy ludzie manifestują swoją przynależność ale też jak inni ludzie na tej manifestacji cierpią. I tylko komisarz Maigret jest wciąż ten sam, tutaj prowadzi śledztwo mimo gorączki i męczącego go kataru, a z mordercą w finałowej, niesamowitej scenie usiłuje zawiązać nić porozumienia i okazuje mu współczucie nie dlatego, by to wykorzystać ale dlatego, że stara się go naprawdę zrozumieć, „w głębi serca chciał pomóc temu biedakowi”. Mimo swojej przygnębiającej atmosfery książkę warto przeczytać, na jeden szary wieczór jest w sam raz.