Zbych Andrzej – Bardzo dużo pajacyków 289/2022

  • Autor: Zbych Andrzej
  • Tytuł: Bardzo dużo pajacyków
  • Wydawnictwo: Iskry
  • Seria: Klub Srebrnego Klucza
  • Rok wydania: 1968
  • Recenzent: Grzegorz Cielecki

LINK Recenzja Rafała Figla
LINK Recenzja Marzeny Pustułki

Niedookreślone brunetki, czyli skomplikowany gust kapitana Olszaka

Kapitan Olszak staje przed trudnym zadaniem. Musi ustalić, czy niejaki Sielczyk, który spadł z ósmego piętra na chodnik, uczynił to z własnej inicjatywy, czy też wykonał ten śmiertelny krok przy czyjejś pomocy. Taki mamy punkt wyjścia w powieści Andrzeja Zbycha „Bardzo dużo pajacyków”.

Olszak został wybrany do tego zadania osobiście przez majora Kercza, a wszystko dlatego, że Kercz ufa bezgranicznie w intuicję kapitana. Dlaczego major uwypukla akurat aspekt, a nie podnosi na przykład zdolności śledczych kapitana? Tego nie wiemy, ale dowiadujemy się w trakcie. Mianowicie wspomina się parokrotnie o postaci inspektora Maigreta, znanej z licznych powieści kryminalnych Georgesa Simenona. A przecież Maigret był nowym rodzajem bohatera, jeżeli spojrzymy na gatunek. Mianowicie w swej
robocie posługiwał się nie tylko logiką, dedukcją i współpracownikami, ale także znajomością ludzkiej psychiki, a tu element intuicji też ma swoje znaczenie.
Zwróćmy też uwagę na fakt, że Olszak (w przeciwieństwie do Maigreta nie palił fajki, tylko papierosy morris) to postać nieco bardziej rozbudowana o kwestie prywatne, niż przeciętny milicjant z powieści PRLowskiej. Uczestniczy w życiu rodzinnym (żona i syn). Wykonuje zakupy spożywcze, zmywa naczynia, a nawet chodzi do spółdzielni w sprawach hydraulicznych (horror, podobnie jak dziś, wiem bo rok temu musiałem zlecić drobne prace w łazience). Ma także lekką nadwagę i narzeka zdrowie. No, ale niech to na nie przesłania śledztwa. W mieszkaniu denata zabezpieczono m.in. szmacianego pajacyka – zabawkę. Tytułowy pajacyk (a nawet pajacyki) pojawia się kilka razy w toku śledztwa i wszystko wskazuje na
to, że stanowił sygnał szantażystów, którzy wymuszają haracze od właścicieli rozmaitych prywatnych sklepów, przeważnie konfekcyjnych, ale także jubilerów. Krnąbrni prywaciarze byli okradani z towaru, spolegliwi płacili comiesięczny „czynsz”.
Tu wypada nadmienić, że denat Sielczyk był inspektorem Państwowej Inspekcji Handlowej, kontrolującym prywatną inicjatywę i miał opinię osoby drobiazgowej, przenikliwej i nieprzekupnej.
Akcja powieści rozgrywa się we Wrocławiu. Padają nazwy kilku ulic, ale wszystkie tropy prowadzą do lokalu „Sputnik”. Tu gromadzą się wszyscy podejrzani, można posłuchać plotek, wyłowić coś z rozmów gości, posłać agenta incognito.
Olszak ma wsparcie w postaci porucznika Kiełki i świetniej wywiadowczyni – sierżant Marysi Klei.Ta potrafi uwieść dowolnego, wskazanego służbowo mężczyznę. Olszak ma także swojego informatora w świecie przestępczym niejakiego Lasociaka. Lasociak ma
ma zaś do spłacenia dług, od kiedy został zatrzymany na próbie włamania do wozu marki Zastawa, której właściciel zostawił na tylnym siedzeniu butelkę koniaku (jak można trzymać alkohol w samochodzie i to na widoku).
Koniak zresztą jest trunkiem łączącym wszystkie środowiska. Oto co słyszy Olszak podczas wizyty u prokuratora:
„Kupiłem węgierski lanchid. Dobry koniak, trochę za bardzo piekący, ale chyba nie gorszy od gruzińskiego.
To toku śledztwa kręcimy się wokół sąsiadów i znajomych z pracy denata Sielczyka. Daje to nam możliwość poznania gustu kapitana Olszaka. Oto co sądzi o sąsiadce Sielczyka, Barbarze Kralskiej:”Od razu zauważył, że była ładna, w typie tych brunetek, które najbardziej mu się podobały”. No tak, z jednej strony niesamowita bystrość milicyjnego umysłu, z drugiej zaś nie dowiadujemy się co to znaczy typ, który najbardziej podoba się Olszakowi. Opisy niekompletne i wymijające. I to jest zresztą
pewien mankament całej powieści. Nie wyjawiając wyników śledztwa, stwierdźmy jedynie, że są tyleż zaskakujące, co mało przekonują. Powieść „Bardzo dużo pajacyków” o wiele ciekawsza jest jako próba obrazu społeczeństwa czasów późnego Gomułki. Całość oceniam delikatnie powyżej milicyjnej średniej. Pierwsze wydanie ukazało się w roku 1968 w Klubie Srebrnego Klucza.
Ja korzystałem ze wznowienia (seria Detektyw, 2005) w ramach próby reaktywacji kryminałów z PRL. Seria poległa po sześciu tomach, niestety.
Z archiwum nieocenionego portalu filmpolski.pl wiemy, że „Pajacyki” przeniesiono do telewizji jako Kobrę, w roku 1977. Sielczyka zagrał Wirgilusz Gryń i wydaje się to bardzo trafiony wybór, biorąc pod uwagę literacką charakterystykę postaci. Niestety Kobra ta nie jest dostępna, spoczywa (jak wiele innych) w telewizyjnych magazynach. Wielka szkoda. Całe szczęście nieco później (1981) Gryń zagrał kapitana Jaksę, szefa grupy dochodzeniowej w filmie „Anna i wampir”. To dzieło jest osiągalne.
Z redakcyjnego obowiązku odnotujmy, że Andrzej Zbych, to oczywiście spółka autorka Szypulski-Safjan, znana przed wszystkim z literackiego pierwowzoru „Stawki większej niż życie”.