Parfiniewicz Jerzy – Zbrodnia rodzi zbrodnię 288/2022

  • Autor: Parfiniewicz Jerzy
  • Tytuł: Zbrodnia rodzi zbrodnię
  • Wydawnictwo: MON
  • Seria: Labirynt
  • Rok wydania: 1976
  • Nakład: 120350
  • Recenzent: Remigiusz Kociołek aka Komisarz Kociołek

LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
LINK Recenzja Mariusza Młyńskiego

Pożar serca, czyli jak Osial działał na dwa fronty

Otrzymałem od Prezesa zadanie służbowe, by przedłożyć recenzję kryminału Parfiniewicza. Odczuwam pewną słabość do tego autora, dyktowaną geodezyjnymi wątkami, zatem „niezwłocznie” zabrałem się do czytania, które w moim przypadku wyniosło, bagatela, pół roku.

Historia zaczyna się dość banalnie. Doszło do podpalenia w kościele w miejscowości Grzybień. Oddelegowano do tej sprawy oczywiście Osiala. Dzielny i wysoko ceniony kapitan Antoni Osial (złoty krzyż zasługi), udaje się do Grzybienia z Komendy Głównej, by przeprowadzić dochodzenie. Na miejscu otrzymuje wsparcie licznego grona funkcjonariuszy, takich jak major Górski, czy kapral Kon. Jednak kapitan nie pali się do tej roboty…

Irytuje go, że ostatnio wciąż trafiają mu się liche włamania i kradzieże. Gdyby chociaż podpalenie, to mógłby się tym zająć z pasją. W trakcie drobiazgowego śledztwa okazuje się, że w pożarze spłonął cenny XV-wieczny obraz autorstwa Paolo Uccello. Dzieło to przekazał na rzecz kościoła Erich Koch, niemiecki kolejarz, a zarazem nazistowski zbrodniarz wojenny. Ale czy obraz na pewno spłonął? Może jednak podpalenie?

Przez powieść przewija się korowód klasycznych postaci z kryminałów peerelowskich. Jest rubaszny ksiądz Morawski, który z pożaru ratuje najpierw monstrancję (skąd my to znamy), jest też śliski mecenas sztuki Grosz. Właściwie każdy z 5300 mieszkańców Grzybienia może być podejrzany. Ksiądz dobrodziej, pacykarz Grosz, cudzołożnik Starzyk, geodeta Benczak, pięciu Włochów, polski przewodnik, organista i jego sparaliżowana żona, brat organisty – bogaty buc i jego córka, seksowna studentka Danuta, która przy okazji okazuje się być kobietą marzeń Osiala.

Akcja płynie bez przeszkód, dlatego całość czyta się sprawnie, chociaż na granicy lekkiego ziewania. Gdy Osial w końcu wpada na trop kradzieży obrazu, od razu się ożywia. „Niech zaalarmują sklepy Desy i przeprowadzą całą masę posunięć profilaktycznych” – zarządza. Od tego miejsca fabuła wije się standardowymi motywami. Również dzielny kapitan wije się, byle dopaść Danutę, piękną, zgrabną, elegancką. Otwarcie dwóch frontów naraz, czyli w tym przypadku frontu zawodowego i osobistego, nie wyjdzie jednak Osialowi na dobre. Doświadczy całego wachlarza emocji, od zazdrości, aż po rozczarowanie. Zapewne niektórym Klubowiczom, a jednocześnie moim osobistym przyjaciołom, może w tym miejscu na usta cisnąć się wulgarne, seksistowskie pytanie, które zazwyczaj nie pada w recenzjach kryminałów (i słusznie), ale w tej recenzji ono padnie, za co wypada mi najmocniej przeprosić: „Czy w tym odcinku kapitan Osial zaruchał?” Odpowiedź znajduje się na stronie 88.

Za co cenię powieść „Zbrodnia rodzi zbrodnię”? Za pokazanie emocjonalnej strony kapitana, o którą byśmy go nie podejrzewali. Za wątki geodezyjne, nieśmiałe, a jednak obecne (Osial podszywa się pod geodetę z Wojewódzkiego Wydziału Rolnictwa). Za tropienie zła także poza granicami Polski Ludowej. Za wątek kobiety fatalnej, szyty grubymi jak podkłady kolejowe nićmi.

Wynotowałem kilka cytatów, zgodnie z recenzencką tradycją klubową.
„Właściwie jest tu tak nudno, że nawet randka z oficerem milicji może być atrakcją”.
„- Proszę mi wymienić zawody swoich adoratorów.
– Jest inżynier-architekt, syn badylarza, pracownik handlu zagranicznego, artysta-plastyk.”
„Najwięksi aferzyści mają twarze aniołów”.

Komisarz Kociołek