Kraśko Jan – Orbita śmierci 290/2022

  • Autor: Kraśko Jan
  • Tytuł: Orbita śmierci
  • Wydawnictwo: KAW
  • Seria: Różowa Okładka
  • Rok wydania: 1986
  • Nakład: 100000
  • Recenzent: Robert Żebrowski

A-1, C-3, D-4 i K-4 w rolach głównych

Jan Kraśko to pisarz zaniedbany. Oczywiście chodzi o zaniedbanie recenzyjne w naszym Klubie. A szkoda, bo to dobry pisarz i jeszcze lepszy tłumacz książek.

Urodził się w roku 1954. Zawodowo zajmuje się tłumaczeniem anglojęzycznej literatury (ponad 200 przekładów), głównie sensacyjnej. W latach: 1982-1990 wydał 10 własnych książek sensacyjno-kryminalnych, z czego pięć pod własnym nazwiskiem („Orbita śmierci”, „Atomowy ring”, „Strażnicy północnej rafy”, „Skorpion” i „Tunel”), a kolejne pięć – wspólnie z Elżbietą Zawadowską-Kittel – jako Jonathan Trench („Czeka na mnie Tina”, „Wieczór przy Oak Lane”, „Pięć butelek sherry i bukiet róż”, „Geniusz z Kimberley” i „Kasyno”). Mam takie prywatne podejrzenie – na podstawie własnej intuicji – że napisał też książkę pt. „Leniwa zemsta” jako Leliwa Norman, ale dowodów brak. W naszym Klubie zrecenzowane są tylko dwa „Trenche”, a ja postaram się nadrobić te zaniedbania recenzując „Kraśki”.

„Orbita śmierci” liczy 216 stron. Cena okładkowa to 150 zł. Narracja prowadzona jest w trzeciej osobie czasu przeszłego.

Akcja toczy się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i w … kosmosie, w przyszłości, bo w roku 1987 (książkę wydano rok wcześniej). Zaczyna się serią odrębnych zdarzeń, które potem zbiegną się. Oto nagle w Białym Domu umiera prezydent USA; „umiera”, bo już dłużej nie można było tolerować jego pijackich wybryków. Weteran wojny w Wietnamie, nielicho zadłużony, by spłacić dług dokonuje napadu na sklep, zabijając przy tym jego właściciela. Owdowiały, były pracownik wywiadu wojskowego i CIA, a obecnie szef ogólnoamerykańskiej komórki zwalczającej Cosa Nostrę, usiłuje poderwać ekspertkę Pentagonu do spraw bezpieczeństwa lotów kosmicznych. W Nowym Jorku (w Hamilton Club) odbywa się zjazd głów „rodzin”, na którym wybrano nowego Capo di Tutti Capi. W wyniku własnej nieostrożności zostaje on zatrzymany przez policję, grozi mu sprawa sądowa oraz długoletni wyrok. Pozostali Capi, by uniemożliwić mu złamanie omerty, podejmują decyzję, by porwać go lub zabić.

W książce będzie się sporo dziać. Będzie zamach na posterunek piąty na Manhattanie, będzie lot – pod nadzorem mafii – promu kosmicznego z głowicą jądrową, będą dziwne zdarzenia w Białym Domu. Z powieści dowiadujemy się nieco o historii budynku przy Pensylvania Avenue 1600, o programie kosmicznym USA, a przede wszystkim o lotach amerykańskich wahadłowców, szczególnie zaś o promie „Atlantis” (młodszy brat Columbii, Challengera i Discovery, a starszy Endeavoura), który służył w NASA od 1985 roku. I tu ciekawostka: szefem Zespołu Startowego w Kennedy Space Center uczynił autor mężczyznę nazywającego się Silvester Stallone (widocznie Kraśko miał sentyment do aktora, który był już w tym czasie bardzo sławny ze swoich ról w „Rambo” i „Rocky’m”) .

Książka nie jest kryminałem, choć trupów w niej sporo, lecz typową powieścią sensacyjną w typie macleanowskim. Choć fabuła nie jest jakaś nadzwyczajna, to myślę, że jednak warto ją przeczytać.