- Autor: Zbych Andrzej
- Tytuł: Bardzo dużo pajacyków
- Wydawnictwo: Iskry
- Seria: Klub Srebrnego Klucza
- Rok wydania: 1968
- Recenzent: Marzena Pustułka
LINK Recenzja Rafała Figla
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
I znowu „chytry dwa razy traci”…
„Bardzo dużo pajacyków” to kolejny klasyk polskiej powieści milicyjnej wznowiony po latach przez Przedsiębiorstwo Wydawnicze „Rzeczpospolita” .
Autorami, pod pseudonimem Andrzej Zbych są Zbigniew Safjan i Andrzej Szypulski, twórcy m.in. przygód niezapomnianego J-23. Musze przyznać że „Pajacyki” to bardzo dobry kryminał, czyta się z wielkim zainteresowaniem i przyjemnością. W sumie motyw podejrzanego samobójstwa , gdy instynkt ( albo po prostu nos) prowadzącego śledztwo czuje , że coś tu śmierdzi jest wykorzystywany w naszej powieści milicyjnej dość często ale jeszcze nigdy nie spotkałam się z tak interesującym rozwinięciem tematu i zaskakującym zaskoczeniem. Może po prostu przeczytałam za mało kryminałów……Samobójstwo popełnił niejaki Konrad Sielczyk, młody ekonomista, pracownik Państwowej Inspekcji Handlowej. Od razu pomyślałam, że tu jest pies pogrzebany, jak świat światem handel nie może się obejść bez szwindli ( proszę zwrócić uwagę, że piszę w czasie teraźniejszym ), ale okazało się , że młody inspektor miał opinię bardzo sumiennego, rzetelnego i nieprzekupnego kontrolera. Moim zdaniem, to o niczym nie świadczy, i jak się potem okazało , jak zwykle miałam rację. Ale na razie inspektor Olszak z werwą prowadzi śledztwo, które jest coraz bardziej zagmatwane . Młody chłopak, który o mało co nie zginął pod kołami pociągu nagle przyznaje się do starego włamania, i żąda aby go aresztować, właściciel sklepu twierdzi że żadnego włamania nie było, ale widać , że czegoś się boi, jest też włamanie do Jubilera, wizyta tajemniczego francuskiego kuzyna samobójcy, od którego ten chciał otrzymać kilka tysięcy dolarów….Po co? Był szantażowany czy szantażował? Co ma do ukrycia tajemnicza sąsiadka Sielczyka? A jego narzeczona? Jakie naprawdę były między nimi stosunki? A między tym wszystkim plączą się zwykłe szmaciane , tandetne laleczki — pajacyki. Inspektor Olszak odnajduje je dosłownie wszędzie, ale co one właściwe oznaczają? Zagadek i pytań jest wiele, ale wszystkie znajdą swoje logiczne i spójne rozwiązanie. Trzeba przyznać, że intryga kryminalna jest interesująca, zakończenie dość zaskakujące, mnie jednak najbardziej w tej książce podobało się tzw. tło społeczno-obyczajowe. Dzięki wielu interesującym szczegółom możemy doskonale wyobrazić sobie ( lub przypomnieć! ) jak żyło się przeciętnym ludziom na przełomie lat 60/70 ( pierwsze wydanie książki miało miejsce w roku 1968 ) i o czym marzyli. A więc na początek mieszkanie: „Sielczyk mieszkał w kawalerce (….) Powierzchnia osiemnaście metrów kwadratowych, wszystkie te ostatnio zbudowane kawalerki są według tej samej receptury : pokoik, łazienka, kuchnia gazowa we wnęce korytarza.” Mój Boże , osiemnaście metrów?! I to jest mieszkanie? W ciężkich, powojennych latach 50 –tych i 60-tych budowano większe. Widać, że zbliża się jakiś kryzys….kolejny. Następnie dowiadujemy się, co stanowiło standardowe wyposażenie młodego urzędnika — „Biblioteka domowa zawierała popularne dzieła filozofii, ekonomii, historii i polityki. Ani jednej powieści, ani jednego tygodnika, nawet w koszu na śmieci. (…) W szafie w korytarzu wisiały dwa garnitury, trzy pary czarnych półbutów ( tylko czarne półbuty, wszystkie tego samego kroju) stały w równym rządku na najniższej półce. Ani dużo, ani mało — właśnie tyle, ile powinien posiadać młody mężczyzna, któremu powodzi się średnio”. Skromnie, nieprawdaż? Następnie samochody — marzeniem milicjanta jest oczywiście Syrenka ( o niczym lepszym nie śmie marzyć — „prawdziwymi” samochodami jeździli tylko „prywaciarze”). Nawet jednak ta Syrenka, kupiona na raty to ciężki orzech do zgryzienia — cała rodzina musi mocno zaciskać pasa. No cóż, w dzisiejszych czasach , gdy młody człowiek pierwsze zarobione pieniądze przeznacza na zakup „fury” i przeciętnie na rodzinę przypada co najmniej dwa samochody, a znalezienie miejsca do zaparkowania graniczy z cudem taka sytuacja może faktycznie tych młodych szokować. Wiadomo, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wprost nieprawdopodobne, jaki przełom dokonał się w naszym życiu w ciągu ostatniego półwiecza! Olbrzymie zmiany dokonały się praktycznie we wszystkich sferach życia politycznego, gospodarczego i społecznego, ale czy zawsze są to zmiany na lepsze?