- Autor: Wołowski Jacek
- Tytuł: Kariera porucznika Chudego
- Wydawnictwo: Wielki Sen
- Seria: Seria z Warszawą
- Rok wydania: 2013
- Recenzent: Grzegorz Cielecki
LINK Recenzja Roberta Żebrowskiego
O tym jak porucznik Chudy nie przekwalifikował się z milicjanta na magazyniera
Porucznik Chudy poważnie się komuś naraził. W przeciwym razie nie strzelano by do niego podczas, gdy stróż prawa spokojnie czytał sobie gazetę w oczekiwaniu na obiad i uśmiech sznownej małżonki. Całe szczęście sąsiad wezwał milicję, a porucznik zdążył w międzyczasie skonsumować posiłek. Mniemy, że Chudy jadał regularnie.
Milicjant dobrze odżywiony jest gotów do akcji i Jacek Wołowski, autor „Kariery porucznika Chudego”, że to właśnie Chudy ma być świadkiem oskrażenia w zbliżającym się procesie Krystyny W. i jej kamratów. Mają na sumieniu przemyt narkotyków i zabójstwo dwóch milicjantów. Trzeba więcej dowodów uzbierać. Tu odnosimy się nieco do wcześniejszych wydarzeń, znanych z powieści „Oset plenie się w mroku”, ale nie trzeba znać kontekstu by mieć przyjemność z bieżącej lektury. Jacek Wołowski stawia bowiem na nagłość i na akcję. Lapidarny styl sprawa, że twórcę tego możemy z całym powodzeniem uznać za klasyka milicyjnej odmiany powieści akcji.
Na naradzie pułkownik mówi do podwładnych: „-Gonić, strzelać, aresztować – to potraficie. Gdy jednak chodzi o dowody – to cała robota staje”.
Tymczasem wspomniana Krystyna opuszcza krakowskie wiezienie i wali sypialnym na Szczecin. Tu stosuje genialny manewr. Wiedząc, że jest śledzona nie wysiada w Szczecinie, dekuje się w pociągu i przekupując konduktora wraca z powrotem, gubiąc pościg. Oczywiście Chudy ma sposób na zkolalizowanie Krystyny, która krąży po kraju, widziana jest w Gdańsku, Warszawie, Szczecinie, Krakowie. Wszytko to zbiega się z szeroką akcją reklamową…gumy do żucia, rozprowadzaną przez sieć kiosków Ruchu. Do dopiero początek wielkiej afery narkotykowej, a trop wiedzie do Warszawy i pewnego… lekarza ginekologa. W prasie pojawia się mnóstwo ogłoszeń o zbliżonej treści: guma do żucia sprzyja trawieniu, guma do żucia konserwuje zęby, guma do żucia zapewnia świeży oddech. Co to wszystko może znaczyc? Czyżby jakieś tajne hasła.
Życie porucznika Chudego jest nieustannie zagrożone. Oficer nic sobie jednak z tego nie robi, myśląc raczej o zegarku który mógłby być nagrodą za pozywne domknięcie śledztwa. Tak, praca w milicji to robota dla prawdziwych mężczyzn, którzy lubią ryzyko, zdaje się sugerować autor. Na nic zatem użalania żony porucznika Chudego, która proponuje mu, by został…magazynierem. Kalkuluje zapewne egoistycznie, że lepiej być żoną żywego magazyniera, niż martwego porucznika milicji. Robota spokojna, pewna, a i zarobek większy.
Nic to, służba to służba i koniec. Więcej szczegółów akcji nie zdradzę, ale dzieje się dużo. Widać wyraźnie, że Wołowski bawił się formą, stawiał na skrót, szybkość i szczyptę opisu. Narracja jest bardzo komiksowa, niemal jak scenariusz do filmu. Nie unikamy wrażenia pewnego bałaganu i chaosu, jakby było to wynikiem pisania w pośpiechu, na potrzeby wyłącznie gazetowych odcinków (co ma swój urok). Bez zamysłu, by potem całość wydać w formie książki. To uczyniło dopiero wydawnictwo Wieli Sen, po…53 latach. Wówczas na pewno redaktor Jacek Wołowski wykonałby rzetelną robotę redakcyjną nad tekstem i nieco go uspójnił. Ale dzięki temu, mamy żywą dynamiczna narrację i rozpoznawalny styl.
Zwróćmy także uwagę na wtręty reporterskie nie mające bezpośredniego związku z akcją, ale jakże ubogacające wiedzę czytelnika, jak np. sprawa tzw. półtrumien, o czym dowiedział się Chudy tropiąc Krystynę i inwigilując punkt kontaktowy.