- Autor: Wojt Albert
- Tytuł: Przystanek przy Gwiaździstej
- Wydawnictwo: MON
- Seria: seria Labirynt
- Rok wydania: 1980
- Nakład: 120333
- Recenzent: Mariusz Młyński
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego
LINK Recenzja Grzegorza Cieleckiego (Gustawa Czerwińskiego)
LINK Recenzja Mikołaja Kwaśniewskiego
„Przystanek przy Gwiaździstej”, debiutancka książka Alberta Wojta, doskonale pokazuje styl w jakim autor będzie pisał przez całe lata 80. – jest to twórczość przaśna, wtórna i niczego odkrywczego do kryminalnej stylistyki nie wnosząca.
Mamy oto końcowy przystanek linii 118 przy ulicy Gwiaździstej w Warszawie; w jego okolicy milicja znajduje zwłoki Jerzego Suciewskiego, syna kierownika Centrum Badawczo-Rozwojowego Automatycznego Sterowania, gdzie oprócz badań czujników termicznych prowadzone są prace nad systemami wykorzystywanymi w broni przeciwlotniczej i przeciwpancernej – a skoro tak, to wręcz oczywistym staje się zainteresowanie tymi pracami niemieckiego wywiadu. Milicja prowadzi śledztwo, a kiedy w pokoju chłopaka znalezione zostają fragmenty mikrofilmów do sprawy dołącza Służba Bezpieczeństwa. I tak się ta książka toczy, w typowym dla Alberta Wojta stylu: mnóstwo przewijających się i niczego do intrygi nie wnoszących postaci, akcja tocząca się jak po sznurku, sprawni i wszędobylscy milicjanci umiejętnie poruszający się w praktycznie każdym środowisku i potrafiący nawet z doliniarzami dogadać się w ich doliniarskim slangu – ale też pewna nieporadność w opisach tła akcji czy toporność w przedstawianiu postaci. Ta książka jest tak bezbarwna, jak jej okładka; zresztą okładki prawie wszystkich powieści Wojta są po prostu nijakie. Niczego po sobie ta książka nie pozostawia – ale może to i dobrze? Może lepiej, gdy powieść przeleci przez głowę niczym wiatr niż gdyby mieć po niej zgagę, kaca i ogólny niesmak? Można ją przeczytać, krzywdy nie zrobi ale… no właśnie; naprawdę nie ma pożyteczniejszych zajęć?